Weekendowe granie #12 – Fable Anniversary

Dziesięć lat to szmat czasu, ale zleciało to całkiem niezauważenie. I proszę – Fable doczekało się okrągłych urodzin, a wraz z nimi edycji specjalnej. Muszę przyznać, że bardzo cieszyłem się, że powstaje Fable Anniversary. Przecież jest to RPG wszech czasów, jak mawiał o nim przed laty, twórca gry - Petera Molyneux.

Dziesięć lat to szmat czasu, ale zleciało to całkiem niezauważenie. I proszę – Fable doczekało się okrągłych urodzin, a wraz z nimi edycji specjalnej. Muszę przyznać, że bardzo cieszyłem się, że powstaje Fable Anniversary. Przecież jest to RPG wszech czasów, jak mawiał o nim przed laty, twórca gry - Petera Molyneux.

Dziesięć lat to szmat czasu, ale zleciało to całkiem niezauważenie. I proszę – Fable doczekało się okrągłych urodzin, a wraz z nimi edycji specjalnej. Muszę przyznać, że bardzo cieszyłem się, że powstaje Fable Anniversary. Przecież jest to RPG wszech czasów, jak mawiał o nim przed laty, twórca gry - Petera Molyneux. Oczywiście zastanawiałem się, pewnie jak wszyscy fani, czy wspomnienie tego magicznego czasu sprzed laty nie zostanie okaleczone, ale odważyłem się spróbować i ani trochę nie żałuję tych 20 godzin, które znowu poświeciłem Albionowi.

Reklama

Tak oto wkraczamy do królestwa Albionu. Miejsca uroczego, pełnego pięknych zakątków, ale ciasnego i poszatkowanego doczytywaniem kolejnych obszarów. Kiedyś mnie to nie raziło, ale teraz kiedy człowiek obył się z coraz większymi lokacjami, dostępnymi bez ani jednej zmiany ekranu, ciężko jest znieść ten czas, gdy gra podmienia nam fragment krainy.

Kim jest nasz bohater? Oczywiście bohaterem, należącym do elitarnej Gildii. Poznajemy go jako malca uwikłanego w mniejsze i większe tajemnice własnej społeczności oraz szykującego prezent na urodziny siostry. Tutaj następuje jednak brutalny kres beztroski, gdyż pojawia się zło, niszczące wszystko co znane i kochane. Od tej pory zaczyna się nauka i doskonalenie umiejętności walki oraz władania magią. I tak, aż do starości. Po drodze rzecz jasna mnóstwo przygód, walki, poświęceń, ale też i przyjemniejsze chwile, jak choćby ożenki, kupowanie nowych domostw i rzecz jasna patroszenie wszelkich złych, a czasami i dobrych osobników, którzy wleźli nam w drogę. Jeśli graliście to wiecie o co chodzi, a jeśli nie, to tylko krótko wspomnę, że gra posiada system obierania drogi pomiędzy dobrem i złem. Nie na stałe, ale czasami będą nieskalanym bohaterem, można kopnąć kurczaka i już się robicie źli. No, to tyle o fabule i tytułem wprowadzenia, reszty dokonacie już sami.

Co się robi w tej grze? Jak mawiają niektórzy złośliwcy: „To jest taka gra, co się w niej dużo chodzi.” Jest tu trochę racji, ale nie do końca. Autorzy wymyślili tyle zadań i możliwości, że nie ma mowy o nudzie. Mamy tu szereg zadań fabularnych do wykonania. Z czasem rozrastają się one do rozmaitych działań powiązanych, zmuszających do odwiedzenia kilku krain. Oczywiście nie tylko tym się możecie zajmować. Można kupować, sprzedawać i wynajmować nieruchomości, zawierać związki małżeńskie, zabawiać się grami hazardowymi, chodzić na ryby, pić alkohol. Gdy znudzi się Wam dobry wizerunek, możecie zabrać się złe uczynki – skopać jakąś kurę, ukraść jabłko, albo w porywie szału ciachnąć mieczem napotkanego wieśniaka.

Po świecie przemieszczamy się na własnych nogach lub też korzystając z teleportów. Z czasem ich sieć się rozrasta i w zasadzie można bezproblemowo przeskoczyć w dowolne, lub jego pobliże, miejsce. Gdyby jeszcze nie to wczytywanie za każdym razem! Tak czy owak, wędrówki jest sporo i niestety często trzeba wracać do siedziby Gildii. Tylko po to, aby skorzystać z dostępnej tam mapy z zadaniami, jak również, aby poprawić swoje statystyki. Autorzy uznali, że doświadczenie musi iść w parze z przybieraniem lat, a więc nasza postać zdecydowanie zmienia się i pod koniec możecie sterować poczynaniami dziadunia.

O, taki interfejs. Zawsze powodował u mnie odruch wymiotny, ale wtedy (znaczy 10 lat temu) byłem młodszy i może nie analizowałem tego aż tak dogłębnie. Niestety tego wrzodu nie udało się wyciąć i wciąż trzeba sobie radzić, przekopując się przez wiele podmenu i solidnie poukrywanych opcji. Oczywiście jest menu podręczne, ale... Dobrze, sami zobaczycie.

Sterowanie rozpracowano na dwa sposoby. Pozostawiono stary model, który nie jest domyślny, ale można się nań dość łatwo przełączyć. Jako podstawowy system wprowadzono rozwiązanie wzorowane na tym, co można zobaczyć w kolejnych odsłonach gry. Jednak nie działa ono zachwycająco, a najbardziej dopieka szybkość przełączania pomiędzy kolejnymi celami. Jeśli dodacie do tego nie zawsze idealnie pracującą kamerę, otrzymacie sytuacją mówiąc delikatnie, kłopotliwą.

Oprawa graficzna to pewnie zagadnienie, które interesuje wielu z Was. W końcu minęło już dziesięć lat, a więc ekipa pracująca nad liftingiem miała co poprawiać. Trzeba przyznać, że pod tym względem Fable wciąż się broni. Teraz poprawiono wiele elementów, jak choćby tekstury, światło, itd. Największą bolączką jest z pewnością animacja postaci, które poruszają się dość sztywno, ale jeśli nie będziecie na to zwracać uwagę, gra wynagrodzi to Wam wieloma smaczkami – piękną bajkową kreacją świata, klimatycznymi lokacjami i soczystym dźwiękiem. Ten ostatni przeszedł solidną metamorfozę i odświeżona wersja Fable brzmi po prostu zacnie.

Muszę się natomiast poskarżyć na stabilność gry. Niestety udawało się jej wielokrotnie zawiesić konsolę i to tak solidnie, że trzeba ja było fizycznie wyłączać i uruchamiać wszystko od nowa. Na szczęście można robić savy, a więc straty nie były ogromne.

Znakomicie udała się obsługa SmartGlass. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to jedna z najlepiej wykorzystujących ten ficzer gier. Otrzymujemy prawdziwy dodatek, a nie popierdółkę w klimacie byle jakiej mapy, czy też wglądu do ekwipunku. Warto skorzystać, a myślę, że w „zasięgu” tego dobrodziejstwa jest każdy kto ma jakiegoś smartfona lub tablet, albo nawet komputer działający pod Windows 8. Dostajemy niezły przewodnik po świecie gry, wgląd w wydarzenia na żywo oraz możliwość odkrywania ciekawych elementów. Nie ma wymówek, spróbujcie! Jest za to nawet specjalne osiągnięcie, a więc myślę, że wielu skusi się choćby dlatego.

Podsumowując – mimo że jest to „tylko” podrasowana wersja starego hitu i mimo wielu niedociągnięć oraz rzeczy, które drażnią w czasie rozgrywki, to powrót do Albionu uważam za bardzo pozytywne doświadczenie. Myślę, że w podróż do pięknego i wciąż potrafiącego zachwycić świata mogą sobie zafundować wszyscy poszukiwacze przygód i doskonałej rozrywki. Nie ma znaczenia, czy kiedyś już graliście, czy też jesteście nowicjuszami. Zawsze będzie magicznie.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama