Shahedy z minami i "widzące" Molnije. Nowy koszmar ukraińskich obrońców
Moskwa zintensyfikowała swoje wysiłki dronowe, bo jak pokazują ostatnie tygodnie wojny w Ukrainie, na froncie pojawiają się zarówno prototypowe rozwiązania bezzałogowe, jak i coraz groźniejsze modernizacje dobrze znanych bezzałogowców. Co to oznacza dla Kijowa? Problemy, zwłaszcza że jedną z "nowości" są Shahedy wyposażone w miny przeciwpancerne, które stwarzają długoterminowe zagrożenie nie tylko dla wojska, ale i ludności cywilnej.

Jak informował kilka dni temu Serhij Beskrestnow, ukraiński ekspert radiotechniczny i analityk UAV, znany lepiej pod pseudonimem Serhij Flash, Rosja zaczęła latać nad Ukrainą zupełnie nowym typem drona o nietypowej konstrukcji pierścieniowego skrzydła. I choć trudno ocenić, w jaki sposób jest on wykorzystywany i jak wieloma egzemplarzami dysponuje Moskwa, a nawet stopień zaawansowania tej konstrukcji, jej pojawienie się to dowód na to, że nie tylko Kijów eksperymentuje z nowymi technologiami.
A dziś Ukraina dzieli się kolejną porcją fatalnych wieści - rosyjskie siły rozpoczęły stosowanie w atakach na obwód sumski wyjątkowo niebezpiecznej taktyki, a mowa o podczepianiu pod drony-kamikadze typu Shahed dwóch kontenerów wypełnionych minami przeciwpancernymi. W ciągu ostatniej doby odnotowano kilka takich przypadków, co świadczy o tym, że nie mamy do czynienia z pojedynczym przypadkiem oddolnej inicjatywy żołnierzy.
Shahed zrzuca miny przeciwpancerne
Oznacza to, że zamiast polegać wyłącznie na ładunku wybuchowym Shaheda, detonowanym w kontakcie z celem, rosyjskie jednostki przekształcają go tym samym w improwizowane narzędzie do minowania z powietrza. To pozwala im nie tylko oszczędzać sprzęt, ale i stwarzać długotrwałe zagrożenie dla wszystkich osób znajdujących się w rejonie, w szczególności ratowników, rolników i mieszkańców.
Bo ładunki nie wybuchają od razu, ale z opóźnieniem (mogą eksplodować automatycznie po określonym czasie) albo po fizycznym kontakcie, więc poruszanie się w ich pobliżu pieszo lub pojazdem może skończyć się tragicznie. W związku z tym służby ponownie apelują, aby nie zbliżać się ani nie dotykać żadnych podejrzanych obiektów, zwłaszcza metalowych pojemników przypominających miny lub fragmenty dronów.
Molnija też poprawiona
Ale nie tylko Shahedy zrzucają miny, bo potrafią to również drony Molnija i Molnija-2, które zasłynęły w sieci jako "kałasznikow wśród dronów" - broń prosta, tania i skuteczna w odpowiednich rękach, a do tego pozwalająca przenosić wiele improwizowanych ładunków, jak głowice termobaryczne zaprojektowane z myślą o miotaczu ognia RPO Trzmiel, ładunek wybuchowy KZ-6, granat przeciwpancerny z RPG-7 czy przeciwpancerne miny TM-62.
O ich testach dowiedzieliśmy się w kwietniu tego roku, kiedy to informował o nich gubernator obwodu charkowskiego, Ołeh Syniehubow, przekonując, że są coraz częściej wykorzystywane do ataków na miasto Kupiańsk oraz inne miejscowości położone w pobliżu granicy i linii frontu, stanowiąc poważne zagrożenie dla ukraińskich obrońców i ludności cywilnej. I niestety w tym temacie Serhij Flash również nie ma dobrych wieści, bo i te modele doczekały się ostatnio znaczących usprawnień, a mówiąc konkretniej pokładowego systemu przechwytywania i naprowadzania celów opartego na widzeniu maszynowym.
Mówiąc krótko, to, co zaczęło się jako systemy widzenia komputerowego dla małych dronów typu FPV, jest teraz adaptowane do większych uzbrojonych bezzałogowców, jak właśnie Molnija, wydłużając ich zasięg i poprawiając celność w warunkach walki elektronicznej. Jak zauważają analitycy, to niepokojący krok łączący koncepcję tanich, masowych uderzeń z autonomią i precyzją na większym dystansie.
Bo dzięki temu bojowe drony latają szybciej, dalej i mogą kontynuować naprowadzanie końcowe po utracie łączności przy niskiej wysokości lub poza linią wzroku. Tym samym pozwalają podejmować dalekosiężne ataki z większą pewnością trafienia nawet w środowiskach nasyconych systemami walki elektronicznej oraz ruchome cele o wysokiej wartości.
Pojawiają się też doniesienia o eksperymentach z systemami kabli światłowodowych dla dronów Molnija, które mają na celu zachowanie kontroli w gęstych warunkach zakłóceń elektronicznych. Oczywiście, jak zawsze w przypadku rosyjskich rozwiązań, należy zadać pytania dotyczące skali i powszechności operacyjnej, bo wdrożenie zaawansowanych systemów maszynowych wymaga sprzętu, oprogramowania, testów, logistyki, a także zasobów i pieniędzy. Wydaje się więc, że obecnie chodzi raczej o "ogniska wdrożeń" niż powszechną modernizację, ale jak słusznie zauważa Defense Express, nawet takie ograniczone użycie może zmusić Ukraińców do szybkiej adaptacji i zmiany taktyki.










