Weekendowe granie #7 – World of Tanks: Xbox 360
Odkąd WoT pojawił się na Xboxie, zniknął ostatni powód, aby włączać PeCeta. Od razu mówię, że argument z grami strategicznymi na mnie nie działa. Wolę grać na konsolach, bo jestem kanapowym trolem. Przywykłem nawet do Minecraft na Xie, bo ponad wszystko cenię sobie wygodę :) Namawianie do podłączania kompa do TV też nie zadziała :)
Odkąd WoT pojawił się na Xboxie, zniknął ostatni powód, aby włączać PeCeta. Od razu mówię, że argument z grami strategicznymi na mnie nie działa. Wolę grać na konsolach, bo jestem kanapowym trolem. Przywykłem nawet do Minecraft na Xie, bo ponad wszystko cenię sobie wygodę :) Namawianie do podłączania kompa do TV też nie zadziała :)
Pamiętam, że jak po raz pierwszy odpaliłem World of Tanks, pomyślałem sobie – Kurcze to jest świetna gra i na dodatek nadaje się do przeprowadzki na konsolę. Byłoby pięknie grać z kanapy i padem. Da się zrobić! Modlitwy podstarzałego gracza widać zostały wysłuchane i WoT zawitał na Xboxa 360.
Uwielbiam czołgi... to takie nieprzemijające zboczenie, trzymające się mnie od wielu lat. Oglądam, czytam i słucham wszystko co się da. No i na dokładkę sklejam modele. World of Tanks było naturalnym przedłużeniem hobby. Pamiętam, że miałem dostęp do zamkniętej bety tej gry i nawet przymierzałem się, aby napisać jakieś wrażenia z tego przeżycia, ale jakoś tak się poskładało, że mnogość innych zajęć, skutecznie przekreśliła ten tekst. Jednak premiera finalnej wersji to co innego. Tym razem, obiecałem sobie, że nie odpuszczę i jakaś recenzja, czy może raczej zebrane w kupę wrażenia z rozgrywki muszą powstać.
Jak mawiają spece, najważniejszy jest pierwszy kontakt. O ile jest to pierwszy raz i od razu zaczynacie na Xboxie, to nie ma problemu. Jeśli przesiadacie się z PC to zawsze pozostaje balast przyzwyczajeń do panelu i sterowania, ale również nie ma najmniejszego problemu. Asymilacja z wersją na nowej platformie następuje naturalnie, niezauważalnie i bezboleśnie. Owszem jest tu kilka „nowych” rozwiązań, ale zapewniam, że nie macie się czego bać. Ktoś tu dobrze nad wszystkim pogłówkował, a i pewnie posłuchał uwag z czasów bety, bo panel, sterowanie i wszelkie działania w garażu zorganizowano po mistrzowsku. Nie boję się tego powiedzieć i nie ma tu mowy o kokietowaniu producenta. Zwyczajnie kawał solidnej, zaplanowanej i doskonale zrealizowanej roboty.
Oczywiście sam model darmowego MMO pozostał bez zmian. Tu chyba nikt nie miał wątpliwości. Gra wciąż dostępna jest za darmo, ale myślę, że prędzej czy później każdy z grających wyda „parę złotych”, aby podrasować swoje konto i maszyny znajdujące się w garażu.
Przeniesienie takiej gry na konsolę, to wcale nie takie łatwe zadanie. Od strony producenta potrzeba sporo wysiłku, aby wszystko zadziałało jak trzeba, a gracz mógł z satysfakcją wziąć pada i walczyć z przeciwnikami. Pierwsza sprawa to oczywiście konieczność zmian w sterowaniu oraz specyfice pojazdów, aby rozgrywka nie straciła na dynamice i atrakcyjności. Powstanie wersji na konsole, sprawiło że gra została rozdzielona na dwa odrębne światy, które nigdy się nie spotkają, bo walka pomiędzy graczami PC oraz tych zasiadających przed telewizorami, jest zwyczajnie niemożliwa. WoT działa na osobnych serwerach.
Odmiennie potraktowano także sprawę modernizacji czołgów. Można powiedzieć, że w tym wypadku zastosowano rozwiązanie ze zręcznościowych samochodówek. Zamiast brnąć w drobiazgowe elementy, mamy tu gotowe moduły – pakiety.
To co się udało najpiękniej, to przystosowanie interfejsu do dużego ekranu i gracza siedzącego na kanapie oddalonej od telewizora o kilka metrów. Z doświadczenia wiem, że wiele konwersji się na tym wysypało, albo ktoś sobie po prostu nie zadał trudu, aby to zrobić dobrze. Nie będę wymieniał tytułów, ale jestem przekonany, że każdy z Was doświadczył chwil, kiedy napisy były nieczytelne, a oczy bolały po kilku minutach grania. W przypadku konsolowej odsłony World of Tanks o takiej przypadłości nie ma mowy. Okazuje się, że wystarczy chcieć i tak prosty manewr jak zastąpienie statystyk grafikami, daje znakomite rezultaty, a jednocześnie pozostaje rozpoznawalne i czytelne dla grającego, nie psując mu zabawy. Zresztą dokładnie tak samo rzecz ma się z komendami i naprawami, umieszczonymi w kołowym menu, wywoływanym jednym przyciskiem.
Oprawa graficzna – tutaj konieczny był pewien kompromis. Generalnie można powiedzieć, że grafika jest nieco słabsza, niż w wersji PC, ale takie stwierdzenie wysnują raczej dokładni obserwatorzy, analizujący widoki wnikliwiej, niż normalny gracz, oczekujący dobrej rozrywki. Pewnie, że można ponarzekać na mniejszą liczbę detali, czy też na ograniczoną (przyciętą) widoczność, ale po co? Ważne, że jako całość, wszystko wygląda bardzo dobrze, prawie identycznie jak wersja PC.Wybór czołgów i ulepszeń do nich jest doprawdy imponujący. Trzeba się rozwijać, przeprowadzać badania, kupować, czasami sprzedawać, aby zaopatrzyć się w nowinki. To MMO i nie ma litości, jak nie my ich, to oni Was. Przeciwnik nie śpi, a czasami mam wrażenie, że są ludzie, którzy nie robią nic poza graniem w WoT. Mamy tu czołgi kilku nacji, do nich specyficzne uzbrojenie, dodatki, itd. Gra się nigdy nie kończy, a na dokładkę, można zdobyć kilka Osiągnięć. Słowem – dla każdego, coś miłego.
Dla tych co to „nie abla ingles” pewnie cenną informacją jest lokalizacja. Wszystko mamy w języku ojczystym, a więc bez obaw. Ostatnio byłem świadkiem dyskusji o nagranych głosach. Jeden z rozmówców żalił się, że są takie wyprane z uczuć i trochę jakby mówił robot. Na Boga! Przecież to są komunikaty i rozkazy z pola walki, a nie świergolenie zakochanej pary!
Podsumowując – World of Tanks jest grą darmową. Jednak nie łudźcie się, że nie będzie Was nic kosztował. Już samo posiadanie Xbox Live Gold to jednak realny wydatek. To oczywiście nie jest wina producenta gry, ale trzeba mieć świadomość pewnych rzeczy. Prawda jest taka, że wydając naprawdę niewiele (niektórzy nie wydają nic) da się znakomicie rozerwać. Walki czołgów to prawdziwa frajda.
World of Tanks jest przykładem znakomitej gry na konsolę i dowodem na to, że „da się!” Konwersja z PC udała się bez pudła i rozgrywka nie straciła nic na dynamice, ani atrakcyjności. Dorzucam do tego atut rozgrywki na wygodnej kanapie i ogromnym telewizorze. Czego więcej można chcieć?