Wulkan przebudził się po 3 tysiącach lat

Japończycy nękani są przez wciąż to nowe kataklizmy naturalne. Najpierw gigantyczne trzęsienie ziemi i tsunami, a teraz wciąż to nowe erupcje wulkaniczne. We wtorek niedaleko Tokio przebudził się wulkan Hakone, który pozostawał w uśpieniu od 3 tysięcy lat...

W marcu 2011 roku Japonię nawiedziło największe trzęsienie ziemi w historii tego kraju. Według naukowców spowodowało ono głębokie zmiany geologiczne, które są obecnie przyczyną całej serii erupcji wulkanicznych. Każda kolejna jest coraz bardziej niebezpieczna.

We wtorek blady strach padł na mieszkańców Tokio i okolic, ponieważ na południowo-zachodnich przedmieściach tej metropolii ze snu zbudził się wulkan Hakone. Jest on niezwykle popularnym miejscem wśród turystów. Na szczycie znajduje się olbrzymi kompleks wypoczynkowy i rekreacyjny, który podczas gwałtownej erupcji może zostać zniszczony.

Aktualna erupcja wulkanu Hakone z lotu ptaka.

Obecnie wszyscy znajdujący się w strefie zagrożenia, podlegają ewakuacji, a to oznacza, że turyści, których rokrocznie przybywa nawet 2 miliony, mogą co najwyżej obserwować górę z bezpiecznej odległości. Na szczęście, póki co erupcja nie jest gwałtowna. Z licznych kraterów wydobywają się pióropusze popiołów i gazów.

Naukowcy monitorują aktywność wulkaniczną, która w każdej chwili może się nasilić. Jeśli dojdzie do potężnej erupcji, sytuacja może się stać dramatyczna, bo gęste popioły mogłyby opaść na rejon Tokio, który jest jednym z najgęściej zaludnionych na naszej planecie.

Pierwsze ostrzeżenia już w maju

Pierwsze oznaki budzenia się wulkanu ze snu zaobserwowano już w maju. Odnotowano wówczas podwyższoną aktywność sejsmiczną w rejonie wulkanu. W ciągu jednej doby zliczono ponad 100 wstrząsów, po raz pierwszy od kiedy prowadzi się pomiary. W związku z tym podjęto decyzję o podniesieniu zagrożenia erupcją z pierwszego do drugiego stopnia.

Wulkan Hakone w Japonii.

Aby turyści nie narażali swojego bezpieczeństwa wprowadzono wtedy zakaz zbliżania się do krateru na odległość mniejszą niż 300 metrów, a także zamknięto szlak wiodący do gorących źródeł, z których Hakone słynie. Powstały one wraz z jeziorem Ashi po ostatniej erupcji w okolicach 950 roku przed naszą erą.

Władze regionu wprowadziły również informację wielojęzyczną dla turystów, aby o zagrożeniu dowiedzieli się z pierwszej ręki. Hakone jest popularny ze względu na szybki dojazd z Tokio. Tłumy turystów wysiadają na stacji Odawara, dokąd dojeżdżają szybkim pociągiem shinkansen.

Hakone jest związany z Fudżi

Naukowcy sądzą, że Hakone jest połączony ze znajdującym się zaledwie 25 kilometrów od niego słynnym wulkanem Fudżi. Nie można więc wykluczyć, że przebudzenie się Hakone, może świadczyć o tym, że niebawem dojdzie również do erupcji Fudżi.

Po gigantycznym trzęsieniu ziemi z marca 2011 roku, jakiego Japonia nigdy wcześniej nie doświadczyła, aktywność sejsmiczna wzrosła niemal na całej wyspie Honsiu. Częstsze i silniejsze niż wcześniej wstrząsy notuje się w rejonie Fudżi, co bardzo niepokoi naukowców.

​Gorące źródła pod wulkanem Hakone w Japonii.

Najnowsze badania, których wyniki opublikowano na łamach pisma "Science", wskazały, że ciśnienie magmy pod wulkanem Fudżi jest obecnie wyższe niż było podczas ostatniej jego erupcji w 1707 roku, a więc 308 lat temu.

Wynosi ono 1,6 megapaskala, czyli 16 razy więcej niż potrzeba do wybuchu, ponieważ erupcję powinno uruchomić ciśnienie zaledwie rzędu 0,1 megapaskala. Autorzy badania nie stwierdzają, kiedy dokładnie nastąpi wybuch, lecz podkreślają, że to tylko kwestia czasu.

Wulkan, który znajduje się na wyspie Honsiu, zaledwie 100 kilometrów od stolicy Japonii, daje, według profesora Eisuke Fujita z Uniwersytetu Riukiu, trzy sygnały, które świadczyć mogą o nadchodzącej katastrofie.

Są to para i gazy uwalniające się z otworów w ziemi w okolicy wulkanu, erupcje wody z wnętrza ziemi, a także powstanie pod wulkanem defektu geologicznego o długości 34 kilometrów. Zwłaszcza groźny jest ten ostatni znak, gdyż wskazuje on, że w przypadku erupcji może dojść do zawalenia się fragmentu góry.

Wulkan Fudżi w Japonii.

To może doprowadzić do tragicznych w skutkach lawin błotnych i osunięć ziemi. Coś podobnego wydarzyło się chociażby podczas erupcji Mount St. Helens w USA w 1980 roku. Specjalny zespół naukowców właśnie oszacował, jak może wyglądać zbliżająca się erupcja Fudżi.

Przy modelowaniu skorzystano z jedynych danych zebranych ponad 300 lat temu, podczas poprzedniej erupcji. Okazuje się, że z wnętrza wulkanu wydobyłyby się tak duże ilości popiołu, które zdolne byłyby pokryć rejon góry aż 30-centymetrową warstwą. Konieczna byłby natychmiastowa ewakuacja od 500 do 700 tysięcy ludzi.

Najwięcej problemów przy modelowaniu, sprawił naukowcom stożek. To właśnie za jego wyjątkowo "wulkaniczny" kształt zdecydowano się w czerwcu 2013 roku wpisać go na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Perfekcyjny stożek sprawia, że nie wiadomo do końca w którym kierunku stoczą się potoki rozżarzonej do czerwoności lawy i którym miejscowościom mogą zagrozić. Japończycy od lat zabezpieczają się na wypadek erupcji.

Wulkan Fudżi w Japonii.

W trzech sąsiadujących z wulkanem prefekturach jak grzyby po deszczu powstają specjalne centra ewakuacyjne. Nie wiadomo jak długo ludzie będą musieli tam przebywać i jak długo potrwałaby odbudowa zniszczonego obszaru. Póki co wulkan Fudżi objęty został ochroną, którą tak naprawdę może złamać tylko jego erupcja po której stożek ulegnie deformacji.

Do tego czasu władze miejscowości położonych u jego stóp spodziewają się najazdu turystów z całego świata, ponieważ góra znów pojawiła się na czołówkach gazet. Wszyscy mają nadzieję, że dalszy rozwój turystyki, rozwiąże problemy finansowe regionu.

Fudżi przyciąga nie tylko tych, którzy chcą upajać się jego pięknem, lecz również tych, którzy chcą go zobaczyć zanim dojdzie do katastrofy. Bez wątpienia erupcja Fudżi będzie jednym z największych kataklizmów współczesnego świata.

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas