Za miesiąc w Ziemię uderzy duża planetoida?

Po globalnej sieci krąży wiele plotek i teorii spiskowych. Pomimo faktu, że większość z nich jest niedorzeczna, to jednak w każdej z nich może kryć się ziarenko prawdy, która czasem może przerazić. Otóż od jakiegoś czasu na serwisach społecznościowych mówi się o kataklizmie...

Po globalnej sieci krąży wiele plotek i teorii spiskowych. Pomimo faktu, że większość z nich jest niedorzeczna, to jednak w każdej z nich może kryć się ziarenko prawdy, która czasem może przerazić. Otóż od jakiegoś czasu na serwisach społecznościowych mówi się o kataklizmie...

Po globalnej sieci krąży wiele plotek i teorii spiskowych. Pomimo faktu, że większość z nich jest niedorzeczna, to jednak w każdej z nich może kryć się ziarenko prawdy, która czasem może przerazić.

W czerwcu informowaliśmy Was, że po serwisach społecznościowych krążą plotki o wielkim kataklizmie, który czeka naszą planetę jeszcze w tym roku. Zagłada ma nadejść z głębi kosmosu, a ma być nią ogromna planetoida.

Namiastkę tego, co może się stać, mogliśmy zobaczyć dwa lata temu, gdy nad rosyjskim Czelabińskiem doszło do wybuchu meteoru (o średnicy 17 metrów), który poczynił ogromne straty materialne, i to na dość sporym obszarze.

Reklama

Uderzenie dużej planetoidy, o średnicy setek metrów czy nawet kilometrów, doprowadziłoby do katastrofy o zasięgu globalnym i mogłoby zagrozić istnieniu naszej cywilizacji.

Plotka głosi, że upadek ciała niebieskiego miałby nastąpić pomiędzy 22 a 28 września (najpewniej 24 września) bieżącego roku w okolicach Puerto Rico, więc pozostał nam niespełna miesiąc. Dlatego też nie dziwi fakt, że w Internecie coraz więcej się o tym mówi.

Co ciekawe, informacja ta stała się na tyle "gorąca", że NASA zdecydowała się wydać specjalne oświadczenie. Naukowcy twierdzą, że nie mają informacji o żadnym dużym obiekcie (planetoidzie czy komecie), który może uderzyć w Ziemię, nawet w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat.

Specjaliści tym samym uspokajają nas, że możemy spać spokojnie. Jednak ten fakt wcale nie sprawił, że informacja o nadchodzącej zagładzie "umarła". Wręcz przeciwnie, entuzjaści teorii spiskowych uznali ustosunkowanie się NASA za chęć ukrycia prawdy.

Tymczasem rząd Stanów Zjednoczonych ogłosił w czerwcu, że rozpocznie zakrojone na niewyobrażalną skalę ćwiczenia o kryptonimie Jade Helm, na wypadek wystąpienia najróżniejszych kataklizmów.

Jade Helm już trwa, a rozpoczął się 15 lipca i potrwa do 15 września, czyli zakończy się dosłownie na kilka dni przed hipotetycznym uderzeniem planetoidy.

Plotka głosi, że jest on po prostu rodzajem zakamuflowanego przygotowywania stanu wojennego i sprawdzenia w praktyce przez rząd, jak może rzeczywiście wyglądać tego typu sytuacja.

W ćwiczeniach bierze udział sporo amerykańskich instytucji rządowych (wojskowych), w tym oczywiście gwardia narodowa i Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego (FEMA), która od jakiegoś czasu przygotowuje tysiące obozów dla ludzi.

Czy naprawdę coś nam grozi, a NASA i rządy coś przed nami ukrywają? Tego pewnie nie dowiemy się do ostatniej chwili, ale jednego możemy być pewni, zagłada naszej cywilizacji nie nastąpi za naszego życia, jednak jest wielce prawdopodobne, że wkrótce kosmiczny obiekt nieco odmieni losy ludzkości.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy