Zabił sowę podczas meczu!

Do przykrej sytuacji doszło podczas pewnego meczu pierwszej ligi kolumbijskiej, gdzie pewien zawodnik uśmiercił sowę, która była maskotką miejscowego stadionu. Czy można być większym kretynem?

Do przykrej sytuacji doszło podczas pewnego meczu pierwszej ligi kolumbijskiej, gdzie pewien zawodnik uśmiercił sowę, która była maskotką miejscowego stadionu. Czy można być większym kretynem?

Do przykrej sytuacji doszło podczas pewnego meczu pierwszej ligi kolumbijskiej, gdzie pewien zawodnik uśmiercił sowę, która była maskotką miejscowego stadionu. Czy można być większym kretynem?

Kojarzycie może orła puszczanego do lotu wokół stadionu przed meczami Benfiki Lizbona w Portugalii? No więc podobną funkcję pełniła pewna sowa na obiekcie drużyny Junioru Barranquilla w Kolumbii. "Pełniła", bowiem już tej funkcji nie sprawuje, po tym jak jeden z zawodników drużyny przyjezdnej ją kopnął. Sowa nie przeżyła uderzenia.

Ptak przypadkowo znalazł się na murawie w pobliżu jednego z narożników boiska. W jednej z akcji, sowa przypadkowo ucierpiała od uderzenia piłką. Wtedy to do sowy podbiegł jeden z obrońców zespołu Deportivo Pereira. Luis Moreno jednak nie próbował znieść rannego ptaka z pola gry, tylko go "sprzątnął" solidnym kopniakiem... Zobaczcie sami co zrobił ten idiota:

Reklama

Co ciekawe, 29-letni Panamczyk tłumaczył się później, że działał pod wpływem chwili. Jednak różnica jest taka, że debilem nie jest się na chwilę, a na całe życie... Nic więc dziwnego, że piłkarz do tej pory otrzymuje mnóstwo anonimowych gróźb pod swoim adresem. Obrońca musi się też liczyć z karami dyscyplinarnymi nałożonymi przez władze kolumbijskiej ligi, które wkrótce powinny zostać sprecyzowane.

Swoją drogą, przypomina się przygoda pewnej sowy, która odwiedziła stadion piłkarski podczas meczu eliminacyjnego do EURO 2008 pomiędzy Finlandią a Belgią. Przynajmniej tamta historia skończyła się szczęśliwie:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy