Zagadkowa chmura nareszcie pod lupą WMO
Zagadkowe chmury, które po raz pierwszy sfotografowano 10 lat temu, wreszcie doczekają się swojego miejsca w Międzynarodowym Atlasie Chmur. Czy naukowcom uda się wyjaśnić w jaki sposób powstają i dlaczego nie widywano ich wcześniej?
W 2005 roku Witta Priester w regionie Canterbury w Nowej Zelandii, sfotografowała zadziwiającą chmurę, której darmo było szukać w Międzynarodowym Atlasie Chmur. Serwisy społecznościowe zawrzały, bo nie brakowało opinii, że zdjęcie "podkręcono" w Photoshopie.
Jednak rok później Jane Wiggins podobną chmurę uwieczniła nad Cedar Rapids w stanie Iowa w USA. Wieści o kolejnych zdjęciach zaczęły napływać z różnych stron, zarówno Stanów Zjednoczonych, jak i świata. Widywano je także na niebie nad Polską, m.in. w sierpniu 2011 roku nad Warszawą, w lipcu 2012 roku nad Poznaniem i w kwietniu 2015 roku nad Łodzią.
Chmury asperatus nad Łodzią w kwietniu 2015 roku. Fot. Monika Paś.
Wówczas było już jasne, że zagadkowe zjawisko nie jest mistyfikacją. Margaret LeMone, ekspert z dziedziny badań chmur, z amerykańskiego Narodowego Centrum ds. Badań Atmosfery, stwierdziła, że zdjęcia ów chmur widziała wielokrotnie na przestrzeni ostatnich 30 lat.
Tematem zainteresował się Gavin Pretor-Pinney, założyciel Towarzystwa Oceny Chmur. Postanowił on wprowadzić zmiany w oficjalnej klasyfikacji chmur, ale nie było to wcale proste. Najpierw należało chmurze nadać łacińską nazwę, która najlepiej by ją charakteryzowała.
Chmury asperatus w Górze Kalwarii w woj. mazowieckim w sierpniu 2011 roku. Fot. Jakub Hoły.
Jako że chmura przypominała wzburzone i falujące morze, zdecydowano się na nazwę "undulatus asperatus". Następnie spróbowano ją sklasyfikować. Od 1953 roku wyróżniamy 10 głównych rodzajów chmur, które dzielą się na 14 gatunków i 9 odmian.
Naukowcy będą mieli twardy orzech do zgryzienia. Czy asperatusy powinny się stać 11. rodzajem chmury czy też powinno się je zaliczyć do gatunku lub odmiany chmury, którą już znamy i do której są najbardziej podobne.
Problem polega jednak na tym, że wciąż zagadką pozostaje, jak te chmury powstają. Bez dokładnego wyjaśnienia tego procesu, ciężko będzie je poprawnie sklasyfikować. Pomóc ma w tym pierwszy filmik poklatkowy, wykonany 7 lipca 2014 roku w Lincoln w Nebrasce w USA.
Pierwszy filmik poklatkowy ukazujący falowanie chmur asperatus. Fot. Alex Schueth.
Najbardziej rozpowszechnioną teorią, tłumaczącą powstawanie tych chmur, jest działalność gwałtownych prądów powietrznych. Jednak trafić też można na teorie spiskowe, które tłumaczą, że asperatusy to efekt działalności człowieka, a dokładniej skutek rozpylania przez samoloty chemicznych substancji, tzw. chemtrails lub też działalności anten HAARP, co tłumaczyłoby fakt, że są stosunkowo nowym zjawiskiem.
Asperatusy przypominają nieco altocumulusy i stratocumulusy, jedne z głównych rodzajów chmur. Jednak występują poniżej wysokości 2000 metrów, a także wyżej wraz z altocumulusami. Wiadomo też, że nie niosą opadów, jednak lubią pojawiać się podczas sztormowej pogody.
Chmury asperatus we wrześniu 2012 roku. Fot. Carmel Lobello.
W 2009 roku Towarzystwo Oceny Chmur złożyło wniosek do Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO), aby zamieściła informację o nowej chmurze na łamach Międzynarodowego Atlasu Chmur, prestiżowej publikacji, która jest filarem wiedzy o chmurach.
Po raz pierwszy wydano go w 1896 roku i składał się z zaledwie 28 kolorowych zdjęć obłoków. Zdjęcia i szczegółowe opisy wszystkich chmur opublikowano dopiero w pierwszym oficjalnym wydaniu w 1975 roku. Druga publikacja, z poprawkami, pojawiła się w 1987 roku. Od tego czasu nie doczekaliśmy się trzeciego wydania. Tymczasem w atlasie wciąż znaleźć można zdjęcia sprzed kilkudziesięciu lat, niektóre czarno-białe...
Przedstawiciele Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO) zapowiedzieli, że trwają gorączkowe prace nad najnowszym wydaniem atlasu, co ma nastąpić już w 2016 roku. Asperatusy mają znaleźć na jego łamach swe zaszczytne miejsce. Obecnie naukowcy analizują zdjęcia i dane pogodowe, aby je poprawnie sklasyfikować.