Złodziej Porsche z Warszawy zatrzymany po pościgu

Wczoraj na ulicach Warszawy rozegrały się sceny jak z filmu akcji. Zaczęło się od napadu na salon Porsche, gdzie 24 latek z Sochaczewa ukradł 911-kę, po czym w czasie pościgu doszczętnie rozbił auto.

Wczoraj na ulicach Warszawy rozegrały się sceny jak z filmu akcji. Zaczęło się od napadu na salon Porsche, gdzie 24 latek z Sochaczewa ukradł 911-kę, po czym w czasie pościgu doszczętnie rozbił auto.

Wczoraj na ulicach Warszawy rozegrały się sceny jak z filmu akcji. Zaczęło się od napadu na salon Porsche, gdzie 24 latek z Sochaczewa ukradł 911-kę, po czym w czasie pościgu doszczętnie rozbił auto.

Wszystko wydarzyło się wczoraj około 21.30. Stołeczni policjanci zostali zaalarmowani przez pracowników jednego z salonów samochodowych w Warszawie, który poinformował o napadzie i kradzieży samochodu. Łupem złodzieja padł samochód odstawiony przez klienta na przegląd. Przed kradzieżą auta próbował bronić jeden z pracowników serwisu, który swoją postawę przypłacił ugodzeniem nożem.

Reklama

Informacja o mężczyźnie uciekającym skradzionym Porsche błyskawicznie trafiła do wszystkich policjantów w rejonie, w którym mógł poruszać się samochód. Pędzące auto zauważyli policjanci z komendy powiatowej Policji w Babicach, którzy natychmiast podjęli pościg. Kierowca nie reagował na wydawane przez funkcjonariuszy polecenia zatrzymania się, jechał z nadmierną prędkością, nie stosował się do przepisów ruchu drogowego. Na wysokości miejscowości Piorunów stracił panowanie nad niemieckim samochodem, uderzył w słup i dachował. Mężczyzna próbował jeszcze uciekać pieszo, jednak został zatrzymany przez policjantów. Mężczyzną okazał się 24-letni Bartłomiej M., mieszkaniec Sochaczewa.

W tym samym czasie policjanci z Woli, wykonując czynności w salonie, ustalili, że 24-latek, zanim zaatakował pracownika salonu i ukradł Porsche, zajechał drogę kierowcy lawety stojącej na światłach przewożącej Toyotę Rav 4, wtargnął do kabiny, zagroził mu nożem i zażądał wydania samochodu. Gdy zorientował się, że auto na lawecie, to nie Porsche zadał dwa ciosy nożem kierowcy i oddalił się.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy