Bestie z Puszczy Białowieskiej: Szalona wizja hitlerowskiego zbrodniarza
Hitler marzył o czystej rasie germańskiej, która zdobędzie władzę nad światem. Także Hermann Göring – jego prawa ręka – snuł szalone wizje „poprawienia” natury. Nie dotyczyły jednak ludzi, a… bydła. Ten miłośnik łowów pragnął polować na prawdziwe bestie – wymarłe przed kilkoma wiekami. Miejscem wielkiego eksperymentu miała być prastara polska knieja.
Do dziś w Puszczy Białowieskiej można poczuć odwieczną moc natury. W lesie pierwotnym, na nigdy niewykarczowanych przez człowieka terenach, żyje współcześnie ponad 20 000 gatunków zwierząt. Obecnie chroniona i wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, przed laty znalazła się na celowniku jednego z najniebezpieczniejszych ludzi świata: Hermanna Göringa. Gdy ten opętany szaleńczą wizją zbrodniarz znalazł wspólny język z dwoma ambitnymi naukowcami, narodził się niebezpieczny plan...
"Jurajska zagroda" braci Heck
Wszystko zaczęło się w latach dwudziestych ubiegłego stulecia, gdy dwaj niemieccy zoolodzy, bracia Lutz i Heinz Heck, postanowili przywrócić światu jeden z najbardziej majestatycznych wymarłych gatunków: tura. Zadanie nie było proste - ostatni okaz padł w pierwszej połowie XVII wieku. To jednak nie przeszkodziło badaczom w podjęciu próby "wskrzeszenia" zwierzęcia, na które w pradawnych czasach podobno polowali Germanie. Wysiłki Hecków (zwłaszcza Lutza) doskonale wpisywały się w ideologię partii nazistowskiej. Okiełznanie potężnych, porywczych przodków bydła domowego pasowało do wizerunku silnego narodu zdobywców - w końcu myśliwi III Rzeszy musieli mieć godnego przeciwnika...
Wystarczyło "jedynie" zmienić bieg ewolucji. Szaleni naukowcy byli przekonani, że jest to jak najbardziej możliwe. "Projekt odtworzenia tura oparty był na założeniu, że gatunek nie wyginął tak długo, jak długo żyją wszystkie jego geny, a geny tego zwierzęcia są nadal obecne w populacjach rożnych ras bydła. Na drodze krzyżowania i selekcji bracia Heck chcieli otrzymać egzemplarz posiadający wszystkie pierwotne cechy typowe dla tura" - tłumaczą profesor Piotr Guliński oraz doktor Ewa Salamończyk z Instytutu Bio inżynierii i Hodowli Zwierząt Uniwersytetu Przyrodniczo‑ Humanistycznego w Siedlcach. Aby tego dokonać, trzeba było sprowadzić do Niemiec przedstawicieli rozmaitych gatunków krów z całej Europy. Im bardziej niespokojnych, tym lepiej. Wkrótce z Francji, Hiszpanii, Korsyki, Szkocji czy Węgier zaczęły przyjeżdżać transporty zwierząt. Cel? Kontrolowane rozmnażanie.
Pierwszy łowczy III rzeszy
Badania Hecków trafiły na podatny grunt. Zainteresował się nimi marszałek Hermann Göring, prawa ręka Hitlera. Ulubioną rozrywką zagorzałego nazisty i dowódcy sił powietrznych były polowania. Jego ambicje polityczne i wojskowe nie ustępowały tym łowieckim. Uwielbiał dzikie zwierzęta, a malutkie lwy towarzyszyły mu w domu niczym zwykłe koty. Na długo przed wybuchem II wojny światowej z zapałem oddawał się swojej myśliwskiej pasji w należącej do Polski Puszczy Białowieskiej. Prawdopodobnie już wtedy w jego głowie kiełkował diabelski plan. Oczami wyobraźni widział aryjskich wojowników triumfujących nad siłami natury - niepokonanych panów powalających groźną zwierzynę - i siebie jako jednego z nich. Odstrzelenie tura byłoby ucieleśnieniem jego pragnień. Szybko więc został protektorem Hecków.
Wsparcie Göringa umożliwiło sprowadzenie nieoswojonych krów nawet zza Atlantyku. Szalone trio oczekiwało, że domieszka dzikiej krwi wyzwoli nieokiełznaną agresję u hodowanych przez nich bestii. Przełom nastąpił w 1932 roku. Wówczas to na świat przyszedł Glachi - pierwszy przedstawiciel rasy Hecka. Monumentalne rogi przywodziły na myśl tura ze starych rycin, jednak "prototypowi" daleko było do wzorca. "Miał niewiele wspólnego z pradawnym, wymarłym królem puszczy. Był chorowity, miał kruche kości, brakowało mu siły i umiejętności przetrwania - wymagał karmienia przez człowieka" - piszą Guliński i Salamończyk. Bynajmniej nie zniechęciło to nazistowskich zoologów do dalszej pracy.
Bestie doktora Frankensteina
Jesienią 1937 roku Niemieckie Towarzystwo Łowieckie zaprosiło do Berlina "myśliwych ze wszystkich krajów na świecie" na przyjacielskie zawody i wystawę. Miała to być olimpiada środowisk łowieckich całego globu - a przynajmniej tak widział to Göring. Cel tych "igrzysk"? Wyrażenie miłości do dzikiej natury... Jak na ironię, w wydarzeniu wzięła udział także delegacja z Polski. To podczas tej imprezy zrobiono słynne zdjęcie, na którym Hermann Göring oraz Lutz Heck wraz z kilkoma innymi osobami wpatrują się w makietę Puszczy Białowieskiej. Leżący na niej róg tura zdaje się potwierdzać najgorsze przypuszczenia.
Niektórzy badacze uważają, że już wtedy rysował się plan nowego "zagospodarowania" największego dziewiczego lasu w Europie. Najpierw jednak przeprowadzono próbę generalną. Był rok 1938, gdy marszałek III Rzeszy otworzył przed bestiami Hecka wrota swojej położonej w Prusach Wschodnich posiadłości w Puszczy Rominckiej. Od niedawna wypoczywał i przyjmował co znamienitszych gości w drewnianym domu, przypominającym nieco germańską warownię. Mógł stąd na własne oczy obserwować, jak jego niesamowita wizja przyjmuje realne kształty. Leśne ostępy stały się nowym siedliskiem dla kilkuset sztuk bydła. Z zachowanych relacji wynika, że na mieszkańców okolicznych terenów padł blady strach. Dochodziły do nich pogłoski o współczesnym Frankensteinie i jego monstrach. Faktycznie, zwierzęta zachowywały się groźnie. Dla nazistowskiego wizjonera nie stanowiło to jednak problemu. Większym wydawało się to, że należąca do Polski Puszcza Białowieska wciąż była poza jego zasięgiem...
Zmierzch bogów
Sytuacja nie zmieniła się w 1939 roku. Wybuch II wojny światowej nie spowodował, że Białowieża znalazła się w rękach III Rzeszy, bowiem zgodnie z zawartym paktem Ribbentrop-Mołotow jej tereny dostały się Sowietom. Jednak ani Hitler, ani Stalin nie zamierzali dzielić się zwycięstwem i prawdopodobnie obaj przygotowywali się do konfrontacji. Pierwszy uderzył Führer. Latem 1941 roku Wehrmacht zaatakował ziemie należące do ZSRR oraz terytoria przez niego okupowane. W nazistowskie szpony wpadła także upragniona puszcza. "Niemcy planowali zmienić północno-wschodnią Polskę w jeden wielki (...) niemiecki las pierwotny" - komentuje dziennikarz Adam Wajrak.
Zanim do potężnego boru trafili jego nowi mieszkańcy, należało pozbyć się lokalnej ludności. Deportowano lub zamordowano dziesiątki tysięcy ludzi. W końcu do Puszczy Białowieskiej ruszył pierwszy transport okazałych krów. Zwierzęta wkrótce poczuły się tam jak w domu. Podczas gdy Heck intensywnie pracował w swoich laboratoriach, jego "dzieci" uczyły się funkcjonować w naturalnych warunkach. Kto wie, co przyniosłaby przyszłość, gdyby nie odwróciły się losy wojny. Walka trwała na wielu frontach. Alianci zaczęli zdobywać przewagę, a partyzanci nie dawali spokoju żołnierzom Hitlera. W 1945 roku Armia Czerwona parła na zachód. Wiosną oddziały Gieorgija Żukowa i Iwana Koniewa okrążyły Berlin. Lutz Heck nie mógł już czuć się pewnie, a kolejne wydarzenia nie pozostawiały złudzeń. Naziści musieli złożyć broń, miasto przemieniło się w morze ruin. Ośrodek badawczy owładniętego szaloną wizją zoologa obrócił się w pył.
Pokój przyniósł nowe porządki. Stary Kontynent mozolnie podnosił się z gruzów. Powszechny głód doskwierał wszystkim - i zapewne z tego względu sprowadzone do Białowieży bydło nie przetrwało długo. Ukrywający się w lasach bojownicy, regularne oddziały oraz ludność cywilna - nikt nie gardził solidnym kawałkiem mięsa. Nie miało znaczenia ani jego dostojeństwo, ani szlachetne pochodzenie. Kilka lat po wojnie niemal wszystkie krowy Göringa zostały wytrzebione. A co z resztą zainteresowanych? Aby uniknąć hańbiącej egzekucji, marszałek III Rzeszy popełnił samobójstwo. Bracia Heck nie zostali ukarani i dożyli sędziwego wieku. W nielicznych miejscach w Europie (również w Polsce) niewielkie stada ich bydła można podziwiać do dziś...
Dr Klaudia Kościelska