Casanova - kochanek, bon vivant i... szpieg

Za najsłynniejszego kochanka w historii uchodzi Casanova. Ten żyjący w XVIII wieku bon vivant i awanturnik prócz uwodzenia kobiet w swym burzliwym życiu parał się różnymi profesjami: był inżynierem, wojskowym, biuralistą i literatem. Mało kto wie, że działał także jako szpieg.

Jak wiadomo, ludzi tego fachu musi cechować spora doza sprytu. Giacomo (Jacques) Girolamo Casanova, kawaler de Seingalt dowiódł, że mu go nie brakuje - w 1755 roku, posądzony (nie wiadomo, czy słusznie) przez weneckie władze o pozostawanie w tajnej służbie francuskiego ambasadora, wylądował z pięcioletnim wyrokiem w I Piombi, więzieniu usytuowanym pod ołowianym dachem pałacu Dożów.

Podobno jeszcze nikt stamtąd nie uciekł. Lecz awanturnik udowodnił, że to potrafi. Po 15 miesiącach odsiadki, wraz ze współwięźniem, ojcem Balbi, wybił dziurę w pokryciu i wydostał się na zewnątrz. Dalej mieli pecha, bo trafili do zamkniętego na klucz archiwum. Ale i z niego Casanova zdołał wyjść.

Reklama

Niestety, uciekinierzy wciąż znajdowali się w zamkniętej części budynku. Wtedy Giacomo podszedł do okna i poprosił o pomoc mężczyznę znajdującego się na dziedzińcu. Sługa, przekonany, że ma do czynienia z gośćmi zwiedzającymi pałac, pobiegł po klucznika, a ten wypuścił więźniów...

Nie mogąc zostać we Włoszech, zbieg postanowił poszukać szczęścia w Paryżu. Akurat rozpoczynała się wojna (później nazwana siedmioletnią), w którą prócz Francji uwikłała się także Anglia. Casanova wstąpił do służby Francoisa de Bernis, ministra spraw zagranicznych króla Ludwika XV, i z zadaniem policzenia jednostek i możliwości bojowych przeciwnika został wysłany do Dunkierki, gdzie stacjonowała brytyjska flota. Miał działać skrycie. W razie wpadki francuskie władze wyparłyby się jakichkolwiek z nim związków...

Giacomo otrzymał pieniądze na ten wypad, a ponadto na własną rękę zorganizował sobie potrzebne "papiery polecające" ważnych osobistości i wyruszył w drogę. W Dunkierce u jednego ze znamienitszych bankierów zrealizował listy zastawne (rodzaj ówczesnych papierów wartościowych).

Uznany za VIP-a, został zaproszony do owego bankiera na kolację. I tak oto, bez specjalnego wysiłku, szpieg zyskał sposobność poznania kilku oficerów floty brytyjskiej, którzy także mieli wziąć udział w wieczerzy. Anglikom powiedział, że służył w weneckiej flocie wojennej, więc poniekąd jest ich kolegą. Sprytnie skierował dyskusję na tematy morskie, omawiając różne aspekty weneckiej taktyki wojennej (miał o niej pewne pojęcie).

Brytyjscy kapitanowie byli zachwyceni włoskim "towarzyszem broni" i 4 dni później Giacomo zyskał swobodny wstęp na ich statki.

Oprowadzany po wszelkich zakamarkach okrętów Casanova, udając zapalonego marynarza, zadawał mnóstwo pytań. Uzyskiwał szczegółowe odpowiedzi, m.in. na temat tonażu, takielunku, uzbrojenia, zdolności manewrowych jednostki. Po 2 tygodniach wiedział właściwie wszystko o brytyjskiej eskadrze i mógł wrócić do Paryża.

Podróż przebiegła bez przeszkód, jeśli nie liczyć awantury z celnikami o posiadaną przezeń tabakę (której w XVIII wieku zakazywano w wielu krajach, uważając za szkodliwą dla zdrowia). Casanova odmówił zapłacenia grzywny i wylądował u naczelnika straży, którego jednak przekonał do anulowania kary. Po przybyciu do stolicy usłyszał od zwierzchnika, że naruszył tym postępkiem jedną z podstawowych zasad sztuki szpiegowskiej: przede wszystkim nie zwracać na siebie uwagi...

Raport podsumowujący wyniki tajnej misji został wysoko oceniony przez dowódcę francuskiej marynarki - podkreślano, że był trafny i niezwykle szczegółowy. Agent dostał za niego 12 tys. franków, co było znaczną kwotą. Nie trzymała się ona zbyt długo sakiewki włoskiego awanturnika - przepuścił ją na kobiety i hazard.

Szpiegowska kariera Casanovy trwała dość krótko - jego kolejna misja, w Holandii, nie powiodła się. Zniechęcony, ścigany za długi, ruszył w podróż po Europie. Trafił m.in. do Polski, gdzie bez powodzenia starał się o posadę sekretarza króla Stanisława Augusta i stoczył sławny pistoletowy pojedynek z magnatem Franciszkiem Ksawerym Branickim (oczywiście poszło o kobietę, włoską tancerkę Teresę Casaci).

Jednak czas amatorów w sztuce szpiegowania dobiegał końca. Nowoczesne państwa potrzebowały profesjonalnych organizacji wywiadowczych.

Andrzej Goworski

Śledztwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy