Dla króla noc poślubna to tylko formalność
Książę siedmiogrodzki Stefan Batory nie mógłby zostać polskim królem, gdyby nie zgodził się poślubić posuniętej w latach, ekscentrycznej królewny. Anna Jagiellonka miała być jego partnerką, a nawet przeciwwagą dla jego pozycji. A kim została w rzeczywistości?
Po żenującej kompromitacji, za jaką wypadałoby uznać potajemną ucieczkę króla, młodego Francuza Henryka Walezego, Polacy postanowili się zabezpieczyć. Ostatnia z rodu Jagiellonów Anna - córka Zygmunta Starego i siostra Zygmunta Augusta - dotąd była narażona na ciągłe zniewagi i powszechną pogardę. Teraz, niespodziewanie dla niej samej, stała się kluczową figurą na politycznej szachownicy.
Nim wybrano mężczyznę mającego rządzić Rzeczpospolitą, w grudniu 1575 roku to ją okrzyknięto nawet nie królową, ale - kobietą-królem, na wzór bohaterki wielkiego bezkrólewia sprzed dwóch stuleci, Jadwigi Andegaweńskiej.
Każdy kandydat do polskiego tronu, startujący w zaciekłej elekcji, musiał się liczyć z tym, że przyjdzie mu poślubić Annę - kobietę liczącą sobie ponad 52 lata, znaną ze staropanieńskich obyczajów i nie dającą nadziei na urodzenie potomka. Tym samym zaś: na stworzenie nowej dynastii. Stefan Batory był od Anny o dziesięć lat młodszy. Chcąc nie chcąc przyjął warunek.
1 maja 1576 poślubił królową na Wawelu, a dopiero potem - został koronowany na nowego suwerena, albo raczej: na posiadającego niepewną pozycję królewskiego małżonka. Pozostawało jeszcze skonsumować związek.
Małżeństwo czy fikcja?
O nocy poślubnej Anny i Stefana wiemy głównie tyle, że... tradycji stało się zadość. Król "dzieląc łoże z królową, dokonał ślubowanego małżeństwa" - podsumował ówczesny polityk i kronikarz wydarzeń, Światosław Orzelski. Nazajutrz Anna otrzymała należne dary, wręczane zawsze pannom młodym w dzień po dopełnieniu związku.
Batory podarował jej drogocenne bransolety, naszyjniki, napierśniki oraz puchar wypełniony monetami. Poza tym przekazał przez pośredników swoje wyrazy zadowolenia z przebiegu nocy poślubnej i nadzieje na dalsze udane pożycie. To by jednak było na tyle.
Jak na sumiennego polityka przystało, spełnił swój obowiązek, natomiast nie zamierzał podtrzymywać fikcji, za jaką uważał zawarte małżeństwo. Anna łudziła się jeszcze długo.
Trzy noce zgodnego pożycia
Jeden z agentów nuncjusza apostolskiego zanotował, że król spędził w sypialni królowej tylko dwie lub trzy noce. Później, gdy przestał się u niej pokazywać, Anna próbowała wziąć sprawy w swoje ręce. Nie przejmując się plotkami, chodziła do monarszej alkowy.
Kiedy przed laty to samo robiła zdesperowana i niechciana królowa Elżbieta Habsburżanka, cała krytyka spadła na zaniedbującego ją męża Zygmunta Augusta. Teraz dworzanie śmiali się nie z króla, ale z królowej. Szczególnie, że władca unikał jej z wprost imponującą determinacją.
Za pierwszym razem Anna bezskutecznie czekała na małżonka przez pięć godzin. Za drugim - przez siedem. Ale Stefan Batory się nie zjawiał.
"Odkąd chłopa dopadła, gębę nosi wysoko"
Anna - ambitna po matce, ale nie tak wprawna w polityce jak ona - wciąż liczyła, że jako królowa będzie mieć przynajmniej jakąś władzę. "Odkąd chłopa dopadła, gębę nosi wysoko i hardo" - pisał kilka dni po ślubie jeden ze świadków uroczystości. Już w tym liście pojawia się jednak ponura dla Anny wróżba: "Widzę po nim samym, że nim rządzić nie będzie, bo to prawy chłop!".
Rzeczywiście Batory ani nie prosił żony o polityczne wsparcie, ani go nie oczekiwał. Szybko okazał się utalentowanym strategiem i skutecznie stłumił opór opozycji. Zapowiadał, że nie będzie królem malowanym, i od słów potrafił w mgnieniu oka przechodzić do czynów. Wszyscy zapomnieli, że to on miał być małżonkiem, a Anna - królem. Stało się to jasne podczas jednej z dworskich uroczystości.
Batory uprzejmie pozwolił małżonce iść obok siebie. Ceremoniał był w tym względzie jasny: pierwszy zawsze powinien iść król, a dopiero za nim królowa. Nawet potężna Bona Sforza stosowała się do tej zasady. Tym razem należałoby jednak zwrócić uwagę na szczególny status Anny.
Zgodnie z dyplomem elekcyjnym miała ona rangę równą lub nawet wyższą od tej przysługującej Batoremu. Otoczenie króla nie zamierzało tego respektować. Marszałek nadworny koronny Andrzej Zborowski publicznie zrugał królową i kazał jej zająć właściwe miejsce. A w każdym razie - właściwe w jego opinii.
"Pani infantka jest mocno niezadowolona"
Królowa w tych pierwszych tygodniach zadziałała właściwie tylko raz. Wysłała list do Rzymu, apelując do kurii o zaakceptowanie elekcji jej męża i zaprzestanie popierania Habsburgów w walce o polski tron. Batory jej za to nie podziękował. Chyba nawet był zirytowany, widząc, że kobieta miesza się do jego spraw. Konflikt stawał się nieunikniony.
"Pani infantka jest mocno niezadowolona, nie mając takiego, jak się spodziewała, autorytetu oraz będąc mało zaspokojona przez towarzystwo małżonka" - zapisał nuncjusz Wincenty Laureo. Mimo to wciąż się nie poddawała. Źródła podają, że próbowała przygotowywać dla Batorego "bankiety, bale i ciągłe rozrywki". Efekt był odwrotny od zamierzonego.
Król jako urodzony żołnierz nudził się na dworze, a wydawanie pieniędzy na organizację hucznych zabaw uważał za zwykłe marnotrawstwo. Przy jednej okazji powiedział Annie z przekąsem, że nie uważa, aby było go stać na taki styl życia. Kiedy indziej - po prostu nie stawił się na bankiecie.
Nuncjusz Giovanni Andrea Caligari donosił papieżowi:
"Kazała królowa oświecić sale i przygotować instrumenty muzyczne, aby wyprawić bal dla swych panien i dworzan. Kiedy jednak otrzymała wiadomość, że król zostanie na Litwie, kazała pogasić światła i wynieść instrumenty, po czym z wielkim gniewem ustąpiła na swoje komnaty."
Ten sam obserwator stwierdził w sierpniu 1578 roku:
"Rozterka pomiędzy królem a królową nie da się naprawić. Mówią tu, że król nie ma do niej ufności, że boi się trucizny z jej ręki, z którą to sztuką dobrze była obeznana jej matka Bona."
Wdowa za życia męża
Spotkania pary monarszej stawały się coraz rzadsze. Jeśli Stefan nawet odwiedzał Annę, to spędzał z nią nie więcej niż "kęs czasu". Normą stawały się rozmowy przez pośredników i drętwe, oficjalne powitania małżonków. Anna starała się zachowywać godnie i uprzejmie. Pod maską powagi buzowały jednak emocje.
Córka Bony nie mogła przeboleć, że jej kariera zakończyła się, zanim w ogóle zdążyła się rozpocząć. Przez krótką chwilę była potrzebna szlachcie i magnatom do realizacji ich celów. A kiedy tylko przestała być - wyrzucili ją na śmietnik historii. Teraz robiła wszystko, byle zwrócić na siebie uwagę.
W niezgrabny, wręcz głupi sposób zaczęła mieszać się w spiski przeciwko mężowi. Trudno uwierzyć, by naprawdę chciała mu zaszkodzić. Chyba po prostu próbowała skupić na sobie zainteresowanie Stefana Batorego. Po raz kolejny wybrała najgorszy możliwy sposób.
Otoczenie króla zaczęło ostentacyjnie sugerować, że monarcha powinien się rozwieść i założyć nową dynastię. Wprawdzie sam Batory podkreślał, że nawet nie myśli o tak bezbożnym akcie, ale sygnał był dla Anny jasny.
Był rok 1580 i skończyły się wszelkie niedomówienia. Anna przestała mieszać się do polityki, a tym bardziej - mieszać szyki mężowi. Stefan w odpowiedzi zupełnie zerwał z nią kontakt. Cały czas spędzał na wojnach z Moskwą lub w Grodnie, gdzie dorastał jego syn z pozamałżeńskiego związku. Anna tymczasem przeniosła się z Krakowa do Warszawy. I pogodziła z myślą, że na dobrą sprawę została wdową jeszcze przed śmiercią męża.
Poznaj tragiczne losy Anny Jagiellonki w bestsellerowej książce Kamila Janickiego pt. "Damy złotego wieku". Kliknij i sprawdź w księgarni wydawcy.
Zainteresował cię ten artykuł? Na łamach portalu CiekawostkiHistoryczne.pl przeczytasz również o tym dlaczego życie Anny Jagiellonki zamieniło się w koszmar.
Kamil Janicki - Redaktor naczelny "Ciekawostek historycznych". Historyk, publicysta i pisarz. Autor książek wydanych w łącznym nakładzie ponad 200 000 egzemplarzy, w tym bestsellerowych “Pierwszych dam II Rzeczpospolitej", “Żelaznych dam", "Dam złotego wieku", "Epoki hipokryzji" i "Dam polskiego imperium". W maju 2018 roku ukazała się jego najnowsza książka: "Epoka milczenia".