George S. Patton - nieprzejednany wróg komunizmu

Generał Georg Patton był jednym z najlepszych dowódców II wojny światowej, zaprzysięgłym wrogiem komunizmu i człowiekiem przeświadczonym o swojej wielkości. Zmarł w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym, do którego doszło w nie do końca jasnych okolicznościach.

g
gINTERIA.PL/materiały prasowe
George Patton w maju 1945 roku
George Patton w maju 1945 rokuINTERIA.PL/materiały prasowe

Był chłodny i mglisty dzień, 21 grudnia 1945 roku. W pokoju numer 110 wojskowego szpitala w Heidelbergu na łóżku leżał generał George Patton, do niedawna gubernator wojskowy Bawarii i dowódca 3. Armii Stanów Zjednoczonych. Miesiąc przed wypadkiem stracił oba te stanowiska. Przekazano mu dowództwo 15. Armii - armii gryzipiórków, jak sam mówił. I rzeczywiście 15. Armia składała się z naukowców i historyków mających opisać dla potomności dzieje II wojny światowej.

Dla Pattona był to cios nie do zaakceptowania. Stracił dowództwo nad doborowymi jednostkami pancernymi, które marzyło mu się wysłać na Moskwę. W dodatku, co okazało się tragiczne w skutkach, utracił ochronę żandarmerii i wywiadu, który ostrzegał go o wielu niebezpieczeństwach. W tym o kilku wcześniejszych próbach zamachu.

Teraz generał był sparaliżowany od szyi w dół. Głowę Pattona pokrywały siniaki i szwy, którymi przyszyto oderwany kawałek skóry. W wielu miejscach można było dostrzec rany po hakach stabilizujących głowę podczas transportu do szpitala. Całe ciało było lekko sine - skutek zatoru, który omal go nie uśmiercił dzień wcześniej. Przy jego łóżku cały czas czuwała żona Beatrice.

O godzinie 17:00 generał obudził się na chwilę. "Jest tak ciemno, tak późno" - powiedział. Chwilę później zasnął. Jak się okazało, były to jego ostatnie słowa. Umarł we śnie 45 minut później.

W oficjalnym komunikacie armii można przeczytać suchą informację: "Generał George S. Patton jr zmarł o 17:45, 21 grudnia 1945 roku". Dużo ciekawsze są notatki z raportu adiutantury Sztabu Generalnego: "Przyczyną zgonu było pourazowe zapalenie rdzenia kręgowego, przemieszczenie czwartego segmentu odcinka szyjnego, zator płucny i ostra niewydolność mięśnia sercowego".

Sekcji zwłok nie przeprowadzono. Zwłoki natychmiast przeniesiono do kostnicy i przykryto generalską flagą. Kilka dni później pochowano go na wojskowym cmentarzu w Hamm, w Luksemburgu, gdzie spoczęli też jego podwładni.

Czy ten wypadek był przypadkiem? Komu mogło zależeć na śmierci generała? Jak się okazuje, bardzo wielu osobom. Jednak najwięcej śladów wskazuje na Moskwę i... amerykańskie służby specjalne.

George Patton przed czołgiem Renault FT-17 w 1918 r.
George Patton przed czołgiem Renault FT-17 w 1918 r.Wikimedia CommonsINTERIA.PL/materiały prasowe

Wielki wojownik

George Patton urodził się na Rancho Lake Vineyard, w pobliżu miasta San Gabriel w Kalifornii, 11 listopada 1885 roku. Już jako dziecko marzył o służbie w wojsku i byciu bohaterem wojennym. Marzenia zaczęły się spełniać, kiedy ukończył 17 lat. W 1903 roku wstąpił do Virginia Military Institute, z którego przeniósł się rok później do West Point. Uczelnię ukończył dopiero po pięciu latach, zamiast po czterech - przyczyną była dysleksja, z którą uparcie walczył. Akademię skończył na odległym 46. miejscu.

W 1912 r. reprezentował Stany Zjednoczone w pięcioboju nowoczesnym podczas igrzysk olimpijskich w Sztokholmie, gdzie w kontrowersyjnych okolicznościach utracił złoty medal. W trakcie zawodów w strzelaniu z pistoletu nie znaleziono śladu po jednej z wystrzelonych przez Pattona kul. Sędziowie uznali, że chybił on całkowicie, choć bardziej prawdopodobny był fakt, że brakująca kula przeszła przestrzeliną zrobioną już przez poprzedni strzał. Ostatecznie Patton zajął 5. miejsce.

Po powrocie ze Szwecji został przydzielony do sztabu generała Johna Pershinga, który w tym czasie prowadził ekspedycję karną w Meksyku. Patton służył tam do lutego 1917 roku, by później, wraz z Pershingiem, przenieść się do Europy na front Wielkiej Wojny. We Francji otrzymał rozkaz utworzenia amerykańskiego korpusu pancernego - U.S. Tank Corps. Przydzielono go najpierw do brytyjskich, a później do francuskich pancerniaków jako obserwatora.

Doświadczenie, jakie zdobył, wykorzystał przy organizacji i treningu amerykańskich czołgistów, co uwidoczniło się zwłaszcza podczas bitwy pod St. Mihiel, gdzie został ciężko ranny. Stało się tak, kiedy postanowił udać się na linię frontu, by obserwować posuwające się natarcie dowodzonych przez siebie czołgów. Taką brawurą będzie się także odznaczał podczas kolejnej wojny światowej.

Przez cały okres międzywojenny, z mniejszym lub większym powodzeniem, nalegał u władz na mechanizację armii amerykańskiej. Mimo udanych operacji z wykorzystaniem czołgów, jakie przeprowadzono w Europie, amerykański sztab generalny nie był przekonany do pomysłów młodego oficera. Zniechęcony ciągłymi odmowami w 1923 roku wrócił do kawalerii i rozpoczął studia na Wyższej Szkole Kawalerii. Później odbywał kolejne kursy w Szkole Dowództwa i Sztabu Generalnego w Leavenworth, którą ukończył z wyróżnieniem. Chwalił się wówczas, że jego wola samokształcenia i konsekwencja pozwoliły mu pokonać dysleksję.

George S. Patton w Afryce Północnej
George S. Patton w Afryce PółnocnejINTERIA.PL/materiały prasowe

Wizjoner

Równolegle do studiów, podobnie jak inni ówcześni pułkownicy, a późniejsi słynni generałowie - Charles de Gaulle czy Erwin Rommel - publikował liczne artykuły nawołujące do reorganizacji armii. Jeszcze pod koniec lat 20. ostrzegał przed możliwym atakiem lotniczym na Pearl Harbour, które nie było dostatecznie chronione. Całe lata 30. nakłaniał Kongres USA do tworzenia nowoczesnych oddziałów pancernych. Udało mu się to dopiero po ataku Niemiec na Polskę.

Jeszcze w czerwcu 1939 roku US Army posiadała zaledwie 2 pułki zmechanizowane i 1 pułk czołgów, w sumie 490 wozów bojowych różnych typów. Właściwie jedynie dzięki uporowi Pattona już dwa lata później armia posiadała 5 dywizji pancernych.

Podczas II wojny światowej zorganizował Desert Training Center w Kalifornii, gdzie ćwiczyły oddziały biorące później udział w walkach w Afryce, na Sycylii i we Włoszech. Jego pierwszym wielkim sukcesem było zdobycie najpierw Palermo, a później Messyny, do której nie mógł dojść generał Montgomery. To pierwsze starcie dwóch generałów miało zapoczątkować długą i zawziętą rywalizację. Obaj generałowie nie kryli wzajemnej niechęci, na którą jednak swoim zachowaniem Montgomery jak najbardziej zasłużył.

Po operacji na Sycylii Patton zdobył wielki szacunek - zarówno wśród amerykańskiej opinii publicznej, jak i wroga, który uważał go za najlepszego alianckiego generała.

Potwierdził to później, podczas operacji "Cobra", w czasie której jego oddziały pokonały ponad 900 km w ciągu zaledwie dwóch tygodni. Zostały zatrzymane dopiero kontrowersyjnym rozkazem Eisenhowera, nakazującym czekać na spóźnionego... Montgomery’ego, który ponownie nie mógł sobie poradzić. Szybka ofensywa Pattona została nagle zatrzymana na początku września 1944 r. tuż przed Metz.

Oficjalnie kwatermistrzostwo nie przewidziało, że 3. Armia może poruszać się z taką szybkością i nie zdołano zaopatrzyć żołnierzy w paliwo i amunicję. Nie mówiło się tego głośno, ale  całość zaopatrzenia otrzymała 21. Grupa Armii Montgomery’ego, która miała uderzyć w serce Niemiec wykonując operację Market-Garden. Żołnierze, na cichy rozkaz Pattona, kradli paliwo, aby kontynuować natarcie. W tym czasie 1. Aliancka Armia Powietrznodesantowa i 2. Armia wykrwawiały się w Holandii podczas nieudanej operacji Montgomery’ego...

Gen. Patton odznacza żołnierzy 101 Dywizji Powietrznodesantowej po bitwie o Bastogne
Gen. Patton odznacza żołnierzy 101 Dywizji Powietrznodesantowej po bitwie o BastogneINTERIA.PL/materiały prasowe

Dni sławy

Największą sławę zyskał gen. Patton podczas bitwy o Ardeny, kiedy jego oddziały uratowały żołnierzy 101 Dywizji Powietrznodesantowej, bohatersko broniącej strategicznego Bastogne. Podczas gdy pozostali dowódcy armii i grup armii podlegli Eisenhowerowi debatowali, co zrobić, dywizje Pattona skręciły błyskawicznie na północ i w ciągu dwóch dni zmieniły całkowicie oś natarcia, uderzając na lewe skrzydło niemieckich wojsk i zmuszając je do odwrotu.

Co ciekawe, sukces przypisał sobie Montgomery, który na zwołanej konferencji prasowej oświadczył: "Gdy tylko spostrzegłem, na co się zanosi, podjąłem działania mające zapewnić, że Niemcy nigdy nie przekroczą Mozy. Dokonałem odpowiedniego przemieszczenia wojsk, aby stawić czoło zagrożeniu. Zaprzągłem do tego całą potęgę brytyjskiej grupy armii".

Montgomery zapomniał jednak wspomnieć o tym, że do bitwy nie ruszyła grupa armii, a zaledwie trzy dywizje. Wśród 650 tysięcy alianckich żołnierzy, Brytyjczyków było zaledwie 30 tysięcy... Dzięki takiej, jawnie kłamliwej propagandzie to Montgomery ponownie otrzymał całe zapasy kwatermistrzostwa - a konto kolejnej operacji, czyli przekroczenia Renu.

Patton był wściekły. Postanowił, mimo rozkazu o zajęciu stanowisk obronnych, uderzyć na Linię Zygfryda i przekroczyć Ren. Po cichu zajął Trewir. Dzień po sukcesie otrzymał ze sztabu Eisenhowera wiadomość: "Ominąć Trewir. Zajęcie go wymaga czterech dywizji". Wzburzony Patton kazał odpisać: "Zająłem Trewir dwoma dywizjami. Co mam zrobić? Oddać go?". Miał dość ostrożności Eisenhowera i faworyzowania "mizernego generała", za jakiego uważał Montgomery'ego.

Patton postanowił po raz kolejny wykorzystać niezdecydowanie Brytyjczyka i rozpoczął operację "Undertone" - jedną z najlepszych i najbardziej udanych, jakie przeprowadzono podczas II wojny światowej, co potwierdzili nawet sami pokonani Niemcy. Patton ponownie utarł nosa Montgomery’emu.

W nocy z 22 na 23 marca 1945 roku żołnierze 11. pułku piechoty przeprawiają się przez Ren. Patton wyprzedza Montgomery’ego o 2 dni. Od tego momentu Patton szuka tylko sposobności, aby wyprzedzić Rosjan w wyścigu do Berlina. Jednak rozkazy rzucają go w kierunku Czechosłowacji. Jawnie chce pognać jak najdalej na wschód. Nie kryje się ze swoimi planami, co radykalnie powiększa grono jego przeciwników. Chce zająć Pragę przed Armią Czerwoną - powstrzymuje go jedynie radykalny rozkaz naczelnego dowódcy.

CZYTAJ DALEJ

Wrogowie

Po konferencji w Jałcie stało się jasne, że Stalin nie dotrzyma słowa, a schorowany Roosevelt jest na jego pasku
Po konferencji w Jałcie stało się jasne, że Stalin nie dotrzyma słowa, a schorowany Roosevelt jest na jego paskuGetty Images/Flash Press Media

8 maja 1945 roku w swoim sztabie w Ratyzbonie Patton miał powiedzieć: "Churchill ma wyczucie historii. Niestety, niektórzy z naszych przywódców okazali się przeklętymi głupcami, całkowicie pozbawionymi wiedzy o przeszłości Rosji. Do diabla, wątpię, czy w ogóle wiedzieli, że jeszcze niecałe sto lat temu Rosja zajmowała Finlandię, wysysała krew z Polski i zamieniła Syberię w więzienie dla własnego ludu. Ależ Stalin musiał mieć uciechę, kiedy urządzał wraz z nimi wszystkie te oszukańcze konferencje".

Mówiąc to miał na myśli poprzedniego i obecnego prezydentów Stanów Zjednoczonych - Franklina D. Roosevelta i Harry’ego S. Trumana oraz ich doradców. Patton miał wiele wspólnego z Churchillem - obaj od lat ostrzegali przed komunizmem i szczerze go nienawidzili. Obaj też nie kryli, że kolejna wojna powinna być skierowana przeciwko Związkowi Radzieckiemu.

Na początku maja 1945 roku Churchill był już pewien, że Stalin nie dotrzyma ustaleń z Jałty. Mimo nie najlepszych relacji z polskimi oficerami, zwłaszcza z generałem Andersem, z trudem godził się na jawne pogwałcenie przez Moskwę ustaleń z Jałty. Całkowitą pewność uzyskał po aresztowaniu przez NKWD dowódców Państwa Podziemnego. Wówczas, tuż po kapitulacji III Rzeszy, rozkazał swoim sztabowcom opracowanie planu wojny przeciwko Rosji (tak określano państwo w brytyjskich dokumentach). Jej celem byłoby wyzwolenie Polski i Czechosłowacji spod radzieckiej okupacji.

Operacja, o której świat pierwszy raz usłyszał w 1998 roku, została oznaczona kryptonimem "Unthinkable" i otrzymała najwyższy poziom tajności. Wiedzieli o niej jedynie planiści i najbliżsi współpracownicy premiera Anglii. Churchill zdecydował, że nie przekaże jej planów nawet Amerykanom. Związane z nią kwestie konsultował jedynie z generałem Andersem, gdyż 1. i 2. Korpus Polski miały mieć kluczowe znaczenie w oswobodzeniu ziem polskich. Dopiero dużo później dowiedział się o nich gen. Patton.

Duży problem stanowił następca Franklina D. Roosevelta, prezydent Harry Truman, który nie był w pełni zorientowany w sprawach międzynarodowych i opierał się jedynie na wiedzy doradców swojego poprzednika. Ci doradzili mu jak najszybsze wycofanie wojsk z Europy i przerzucenie ich na Pacyfik.

Rankiem 12 maja 1945 roku Churchill przesłał prezydentowi Trumanowi taki telegram: "Jestem głęboko zaniepokojony sytuacją w Europie. Doszło do mojej wiadomości, że połowa amerykańskiego lotnictwa w Europie zaczęła już dyslokację na Pacyfik. Co jednak w tym czasie stanie się z Rosją? Zawsze pracowałem nad utrwaleniem przyjaźni z Rosjanami, ale - podobnie jak pan - odczuwam głęboki niepokój z powodu ich interpretacji decyzji z Jałty, ich stosunku do spraw polskich, przewagi, jaką osiągnęli na Bałkanach (...). Obawiam się wpływu komunistycznej propagandy na tak wiele krajów. Przede wszystkim jednak obawiam się ich wielkich armii znajdujących się w stanie gotowości bojowej przez długi czas". Truman tych obaw nie podzielał.

Truman przejął właściwie całą administrację po Rooseveltcie, tym samym otoczył się ludźmi blisko związanymi z ZSRR. Roosevelt, który był zachwycony Stalinem, nie zwracał uwagi na ostrzeżenia swojego doradcy do spraw bezpieczeństwa, Adolfa Berle’a, który już w 1939 roku przedstawiał dowody na szpiegowską działalność Harry’ego Dextera White’a, współpracownika sekretarza skarbu Morgenthau’a oraz Lauchlina Curie, doradcy prezydenta ds. ekonomii. Takich agentów w najwyższych władzach USA było więcej: Alger Hiss z Departamentu Stanu, Laurence Duggan i Harold Glasser z Departamentu Skarbu czy Natan Silvermaster z Departamentu Rolnictwa.

Harry Hopkins, najbardziej zaufany doradca Franklina D. Roosevelta, jawnie lobbował za Stalinem. To Hopkins przygotował dokumenty, dzięki którym ZSRR został objęty programem Lend-Lease. On również przygotowywał stanowisko Stanów Zjednoczonych na konferencje w Teheranie i Jałcie. To jemu można zawdzięczać veto Roosevelta wobec desantu w Grecji i oblicze polityki Waszyngtonu wobec państw Europy Środkowej i Wschodniej. W 1990 roku były oficer KGB, Oleg Gordijewski, stwierdził, iż Hopkins był sowieckim agentem. Z opublikowanych w 1996 roku dokumentów zebranych w archiwum Mitrochina wynika, że Hopkins współpracował z radzieckim wywiadem.

Podobnie wielu agentów OSS, czyli Office of Strategic Services, Biura Służb Strategicznych, poprzednika CIA, miało na swoim koncie współpracę z obcymi agentami. Nawet szef OSS, William J. Donovan, był uważany za podwójnego agenta - miał pracować dla Brytyjczyków. To agenci OSS we współpracy z NKGB mieli przygotować zamachy na niepokornego generała Pattona. A powodów było wiele.

Generał George Patton i marszałek Gieorgij Żukow w Berlinie we wrześniu 1945 roku
Generał George Patton i marszałek Gieorgij Żukow w Berlinie we wrześniu 1945 rokuINTERIA.PL/materiały prasowe

Zamachy

W 1945 roku gen. Patton publicznie ogłosił: "Polska jest pod kontrolą Rosji, tak samo jak Węgry, Czechosłowacja i Jugosławia, a my sobie spokojnie siedzimy i wydaje nam się, że wszyscy nas kochają". Później, w porozumieniu z brytyjskimi oficerami, a w tajemnicy przed swoim dowództwem, brał udział w konsultacjach dotyczących operacji "Unthinkable" - ataku aliantów zachodnich na ZSRR. Niestety, plan upadł, kiedy Churchill przegrał wybory i oddał władzę Clementowi Attlee, lewicowemu politykowi, wspierającemu podczas wojny domowej w Hiszpanii komunistyczne Brygady Międzynarodowe.

W tej sytuacji Patton pozostał sam na placu boju, pozbawiony w dodatku, od czerwca 1945 roku, całkowicie ochrony własnych jednostek wywiadowczych. Co skutkowało kolejnymi zamachami, chociaż pierwszy bardzo poważny incydent miał miejsce jeszcze w kwietniu.

17 kwietnia Patton wracał z Paryża do swego sztabu samolotem łącznikowym Stinson L-5 Sentinel. Nagle z góry i od czoła Stinsona zaatakował pojedynczy Supermarine Spitfire, noszący polskie znaki rozpoznawcze. Podczas pierwszego ataku chybił. Podczas drugiego pilotowi Stinsona udało się uniknąć serii szybkim manewrem. Wówczas Patton zauważył cztery kolejne Spitfire’y, które osłaniały całą akcję z góry. Podczas trzeciego ataku pilot Pattona postawił atakujący samolot na nosie i ten zapikował do ziemi.

Wieczorem w dzienniku generał zapisał: "Leciał tak blisko ziemi, że nie był w stanie wyciągnąć i się rozbił. Maszyny w tym zgrupowaniu nosiły oznaczenia RAF. Moim zdaniem zapewne to było Polskie Skrzydło Myśliwskie latające w barwach RAF. Nie wiem, dlaczego znalazło się poza swoim terytorium". Pozostałe samoloty odleciały tuż po rozbiciu się atakującej maszyny.

Amerykanie szybko sprawdzili, które polskie skrzydło myśliwskie mogło zapuścić się tak daleko na południe. Okazało się, że... żadne! W tym czasie jedynie 1. Polskie Skrzydło (dywizjony 302, 308, 317) miało na swoim stanie myśliwce Spitfire. Stacjonowało ono wówczas na lotnisku B-101 w Nordhorn, ponad 500 kilometrów od miejsca, gdzie został zaatakowany samolot Pattona. Zasięg wersji Mk. IX i Mk. XVI, w które były wyposażone polskie dywizjony, pozwalał na dolot do tego miejsca, ale tego dnia polskie myśliwce nie wykonywały lotów - nie stracono też żadnego samolotu ani pilota.

Do kolejnej próby zamachu na Pattona doszło dwa tygodnie później, kiedy generał jechał swoim Willysem MB. Gdy niemiecki wóz z sianem mijał generalski samochód, nagle wysunął się z niego długi szpikulec, o mało nie dekapitując siedzących w samochodzie oficerów. Patton zapisał: "Nieomal zginęliśmy. Szpikulec minął nas o centymetry". Woźnica rozpłynął się i nie udało się go złapać.

Wiadomości o kolejnych planowanych zamachach docierały do Billa Donovana, szefa wywiadu, lecz ten nie robił nic, by przekazać te informacje dalej. Wręcz przeciwnie. Rozkazał Duncanowi Lee "przesyłać comiesięczny utajniony raport na temat wojskowego gubernatora amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec". Raporty te trafiały nie tylko na biurko Donovana, ale też do Moskwy - Lee był podwójnym agentem.

W maju 1945 roku Donovan otrzymał informacje od Stephena Skubika, oficera wywiadu Korpusu Kontrwywiadu Armii Stanów Zjednoczonych, który spotkał się ze Stepanem Banderą, przywódcą Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i szpiegiem będącym na usługach Rosjan, Brytyjczyków, a wkrótce i Amerykanów. Przekazał on informację, że "NKGB otrzymało od marszałka Stalina rozkaz zamordowania amerykańskiego generała George’a Pattona". Powód był prosty: Patton stanowi zagrożenie dla Stalina, co udowodnił w kwietniu i maju wkraczając do Czech, gdzie żołnierze 3. Armii kilkakrotnie starli się z czerwonoarmistami. Donovan zignorował ten meldunek. Podobnie jak i kolejny.

Miął ku temu powody. Zarówno on, jak i najwyższe władze w Waszyngtonie też były zainteresowane uciszeniem generała, który otwarcie powiedział, że poinformuje opinię publiczną "o niegodziwości, jaką wyrządziliście naszym chłopcom". Niegodziwością tą było pozostawienie kilkudziesięciu tysięcy alianckich żołnierzy w rosyjskich strefach okupacyjnych. Stalin traktował amerykańskich i brytyjskich jeńców uwolnionych z niemieckich obozów jak kartę przetargową. Jak się okazało, zarówno Attlee, jak i Truman poświęcili ich życie, by porozumieć się z Moskwą w kwestii utworzenia ONZ i podziału stref wpływu na świecie. Patton nie mógł się z tym pogodzić.

Cadillac 75 Special po wypadku 9 grudnia 1945 roku. Samochód ten później zaginął
Cadillac 75 Special po wypadku 9 grudnia 1945 roku. Samochód ten później zaginąłINTERIA.PL/materiały prasowe

Śmierć

Na początku 1945 roku doszło w Londynie do spotkania Donovana z Douglasem Bazatą, komandosem i człowiekiem do zadań specjalnych w OSS. Wedle późniejszych wspomnień Bazaty, które opisał dziennikarz Robert Wilcox w książce "Cel Patton", miał wówczas otrzymać od szefa OSS rozkaz przygotowania zamachu na Pattona, który wykazał się "karygodnym nieposłuszeństwem oraz niedopuszczalną pogardą dla rozkazów służących wspólnej sprawie".

Nie może więc dziwić, że kilka miesięcy później ten sam Donovan ignorował raporty Skubika i ostatecznie odesłał go do Stanów.

O godzinie 11:45, 9 grudnia 1945 roku, na prostej drodze, niedaleko miejscowości Speye w Cadillaca 75 Special z 1938 roku uderzyła ciężarówka GMC CCKW o ładowności 2,5 tony. Druga jechała tuż za nią. Jeszcze chwilę wcześniej obie stały na poboczu. Ruszyły, gwałtownie przyspieszając, gdy pojawił się samochód z generalskimi gwiazdkami na zderzaku. Uderzenie było tak silne, że Patton przeleciał dwa metry wewnątrz limuzyny i uderzył w stalową przegrodę oddzielającą przedział pasażerski od kierowcy. Uderzenie zerwało mu do kości skórę z czaszki od nosa, aż za linię włosów. Generał doznał paraliżu. Godzinę później znalazł się w szpitalu, gdzie na rannego... nikt nie czekał. Zajęto się nim dopiero po pewnym czasie.

Kierujący ciężarówką sierżant Robert L. Thompson został zabrany, według oficjalnej wersji, ze względów bezpieczeństwa, przez oficerów wywiadu do Londynu. Jednak już cztery dni później wrócił do Niemiec, gdzie został wypuszczony na wolność. W standardowym raporcie żandarmerii napisano, że prowadził pod wpływem alkoholu kradzioną ciężarówkę. Niestety, nikt nie zbadał zawartości alkoholu we krwi Thompsona. Sierżant również nigdy nie odpowiedział za kradzież pojazdu.

Wkrótce - zarówno po nim, jak i po większość raportów - ślad się urywa. Co ciekawe, nie licząc spisanych zeznań kierowcy Pattona, większość dokumentów twierdzi, że sierżant w szoferce ciężarówki był sam. Tymczasem zarówno żandarmi, którzy byli na miejscu zdarzenia, jak i postronni świadkowie twierdzą, że w ciężarówce były trzy osoby.

W ciągu kilku lat po śmierci generała zaginęły wszystkie akta dotyczące wypadku z 9 grudnia. Akta sierżanta Roberta L. Thompsona spłonęły w pożarze archiwum, a postać Thomsona już nigdy się nigdzie nie pojawiła. Raport żandarmerii zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach jeszcze w 1946 roku, pozostały jedynie notatki. Podobnie zaginęły akta wszystkich osób biorących udział w wypadku, jak też raport śledczy generała Geoffrey’a Keyesa, dowódcy 7. Armii, który sugerował zamach.

Generał George S. Patton został pochowany 22 grudnia 1945 roku na Amerykańskim Cmentarzu Wojskowym Hamm w Luksemburgu. W jego pogrzebie uczestniczyło kilka tysięcy osób, przedstawiciele 9 krajów, w tym wielu generałów zarówno alianckich, jak i niemieckich. Zabrakło jedynie prezydenta Trumana i generała Eisenhowera.

Pogrzeb generała George'a S. Pattona
Pogrzeb generała George'a S. PattonaINTERIA.PL/materiały prasowe

Źródła:

Bill O’Reilly, Martin Dugard; "Zabić Pattona. Niezwykła śmierć najzuchwalszego generała II wojny światowej"'; Poznań, 2015
Jonathan Walker; "Trzecia wojna światowa. Tajny plan wyrwania Polski z rąk Stalina"; Kraków, 2014
Robert K. Wilcox; "Cel Patton"; Zakład Narodowy im.Ossolińskich, 2010
Stanley P. Hirshson; "Generał Patton"; Bellona, 2004
Carlo D’Este; "Patton, geniusz wojny"; Poznań, 2003

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas