Heinrich Severloh. Bestia z plaży "Omaha"

Kadr z filmu "Szeregowiec Ryan". Taki widok podczas desantu miał Severloh ze swojego stanowiska /East News
Reklama

Heinrich Severloh, nazwany przez Amerykanów "bestią z plaży Omaha", przez wiele godzin samotnie bronił wyznaczonego mu odcinka. W tym czasie wystrzelił około 12 tysięcy pocisków, raniąc lub zabijając ponad 1200 amerykańskich żołnierzy.

Heinrich Severloh urodził się 23 czerwca 1923 roku w Metzingen, niewielkim miasteczku w Badenii-Wirtembergii. Nie wyróżniał się niczym szczególnym. Całe dzieciństwo i młodość pomagał rodzicom w gospodarstwie rolnym. Do Wehrmachtu został powołany w lipcu 1942 roku i trafił do Hanoweru, gdzie armia miała zamiar przeszkolić go jako artylerzystę. Najpierw trafił do stacjonującego we Francji 321 pułku artylerii jako łącznik. Tam dał się poznać jako wywrotowiec, negujący sens prowadzenia wojny i powątpiewający w przewodnią rolę partii narodowo-socjalistycznej.

Z tego powodu trafił w grudniu 1942 roku na front wschodni, gdzie miał wyzbyć się niepoprawnych poglądów, służąc w kompanii logistycznej. Nawet na wschodzie nie zrezygnował z negatywnego stosunku do wojny, a kolejne kary i "poprawcze" ćwiczenia wykonywane na rosyjskim mrozie spowodowały, że Heinrich podupadł na zdrowiu. Trafił do szpitala i na rekonwalescencję. Podleczono go, lecz nie na tyle, by wrócił do walki z sowietami. Najpierw, w październiku 1943 roku, trafił do Niemiec, a wiosną następnego roku do 352 Dywizji Piechoty we Francji.

Reklama

Plaża "Omaha"

Severloh został przydzielony do załogi bunkra Widerstandsnester 62, ciągnącego się przez 332 metry wzdłuż wysokiego nawet na 50 metrów urwiska, górującego nad plażą nazwaną przez aliantów "Omaha". Bunkier miał na wyposażeniu dwa działa kal. 7,5 cm (Niemcy podawali kaliber dział w cm) zabudowanych w betonowej kazamacie, dwa działa kal. 5 cm, dwa moździerze, miotacz ognia, jedno stanowisko dla przeciwlotniczego karabinu maszynowego i cztery stanowiska dla karabinów maszynowych MG-42 ustanowionych na dwój- i trójnogach, zwanych "Piłą Hitlera". Jedno z takich stanowisk objął Severloh. Załogę bunkra stanowiło 31 żołnierzy.

Sama plaża "Omaha" ciągnie się przez ponad 30 km pomiędzy Isigny-sur-Mer na zachodzie, a Port-en Bessin na wschodzie. Odcinek, gdzie mieli lądować żołnierze 29 Dywizji Piechoty pod dowództwem gen. Charlesa Gerhardta i 1 Dywizji Piechoty, dowodzonej przez gen. Clarence’a Huebnera, liczył 6,5 km długości.


Bunkier Widerstandsnester 62, gdzie Severloh miał pozycję ogniową, znajdował się przy wyjściu z plaży, które Amerykanie oznaczyli jako E3. Prowadziło ono do miasteczka Colleville-sur-Mer. Stanowisko Severloha znajdowało się praktycznie na styku dwóch sektorów lądowania oznaczonych jako Fox Green i Easy Red. Na pierwszym mieli lądować żołnierze kompanii E i F z 16 pułku piechoty 1 Dywizji Piechoty, zwanej "Wielką Czerwoną Jedynką". W sektorze Easy Red mieli być wysadzeni żołnierze kompanii E z 116 pułku piechoty z 29 Dywizji Piechoty i czołgi Sherman DD 743 batalionu pancernego.

Severloh miał doskonałe miejsce, by w szachu utrzymywać cały sektor Fox Green i spory fragment Easy Red. O godzinie 5:30 do plaż zaczęły zbliżać się pierwsze barki desantowe LCVP, LCA i czołgi Sherman DD, za nimi czekały większe LCM. Jeszcze dalej potężnie LCT, przeznaczone do transportu ciężkiego sprzętu i LCI - brytyjskiej produkcji duże okręty przeznaczone do desantu piechoty. 10 minut później Zespół Wsparcia Ogniowego C, składający się z pancerników USS "Arkansas" i USS "Texas", dwóch brytyjskich i dwóch francuskich lekkich krążowników, 10 amerykańskich niszczycieli i trzech brytyjskich niszczycieli. Godzina H, czas wysadzenia pierwszych żołnierzy, została wyznaczona na 6.30.

Lądowanie

O 6:25 Severloh otworzył ogień w stronę sektora Fox Green, gdzie lądowali żołnierze kompanii E i F z 16 pułku piechoty 1 Dywizji Piechoty. W rozmowie z "Der Spiegiel" przeprowadzonej w 2004 roku wspominał:

"Pamiętam pierwszego, który zginął. Wyszedł na skraj plaży, szukał schronienia. Trafiłem go w głowę. Jego hełm spadł do wody. On upadł. Wiedziałem, że nie żyje. Co ja mogłem wtedy zrobić ? Tak to było, albo on, albo ja".

Przez następne dziewięć godzin ostrzeliwał głównie sektor lądowania 1 Dywizji Piechoty, z rzadka nękając ogniem flankowym kompanię E 116 pułku piechoty. Wspominał te walki w rozmowie z gazetą:

"Zacząłem strzelać o 5 rano. Dziewięć godzin później, ciągle strzelałem. Nie czuło się paniki, nienawiści. Robiło się to, co było konieczne i na pewno ci z plaży zrobiliby to samo ze mną, gdyby mieli sposobność. Na początku zabici byli 500 metrów od nas, potem 400 a potem tylko 150... Pełno krwi wszędzie, jęki, zabici i umierający...

Fale wypychały poległych na piasek plaży. Były krótkie okresy, kiedy nic nie lądowało, mogłem wtedy ochłodzić moją broń. Niektórzy z nas opuścili pozycje, ale ja zostałem, nie mogłem przecież zawieść mojego dowódcy.

Koło południa byłem jedynym, który ciągle strzelał. Na plaży były już amerykańskie czołgi, było coraz gorzej. Mój dowódca, 32-letni porucznik Ferking, wydał rozkaz wycofania się. Odskoczyłem pierwszy, od krateru do krateru za naszym bunkrem. Byłem sam, mój dowódca się nie pokazał".

Koniec walk

Kiedy się wycofał, była 14, według niektórych źródeł 15.30. Znalazł się w Colleville-sur-Mer, gdzie koncentrowały się większe grupki rozbitych niemieckich kompanii. Jego dowódca, por. Frerking, i większość składu osobowego WN-62 zginęła. Kiedy w miasteczku pojawili się Amerykanie, wycieńczeni obrońcy poddali się bez walki.

"Porucznik Ferking zginął, będąc w drodze do mnie - wspominał. -  W nocy z 6 na 7 czerwca zostałem złapany. Żyję, bo miałem szczęście, nie sądzę, że przeżyłbym, gdybym został ujęty na moim stanowisku na plaży "Omaha". Ci z desantu nie mieliby dla mnie litości po tym, co zrobiłem na plaży".

Severloh trafił do obozu jenieckiego koło Bostonu w Stanach Zjednoczonych. W grudniu 1946 roku został przewieziony do Wielkiej Brytanii, gdzie  jako jeniec wojenny pracował przy odbudowie, zniszczonej przez Niemców, infrastruktury. Z niewoli został zwolniony w marcu 1947 roku na prośbę swego ojca, który napisał w tej sprawie do brytyjskich władz. Argumentował, że ze względu na wiek i stan zdrowia nie jest w stanie samodzielnie prowadzić gospodarstwa. Brytyjczycy przychylili się do tej prośby. Severloh wrócił do swojej wsi pod Hanowerem.

Od lat 50. uczestniczył w obchodach rocznicowych w Normandii. Tam dowiedział się, że amerykańscy żołnierze lądujący na plaży Omaha nazwali go "Bestią".

Kilka lat po wojnie przeczytał książkę Corneliusa Ryana, "Najdłuższy dzień", w której znalazł nazwisko Davida Silvy. Silva został raniony trzema kulami wystrzelonymi z dużym prawdopodobieństwem przez Severloha. Obiecał sobie, że jeśli przeżyje, zostanie księdzem. Dotrzymał słowa. Kiedy Severloh napisał do niego list, Silva był już wojskowym kapelanem. Mężczyźni po kilku spotkaniach zaprzyjaźnili się. Dużo rozmawiali o tamtym dniu.

"Mówiłem Davidowi, że mam często nocne koszmary, śnią mi się twarze pierwszego Amerykanina, którego zastrzeliłem i porucznika Ferkinga. Budziłem się i płakałem". Jedynie raz powiedział publicznie, ilu żołnierzy ranił i zabił:

"To było zdecydowanie co najmniej 1000 mężczyzn, najprawdopodobniej ponad 2000. To było okropne. To było okropne".

Zostało wyliczone, że Severloh wystrzelił od 12 do 13,5 tys. pocisków od MG-42 i około 600 do karabinu Mausera. Trafił od 1200 do ponad 2000 amerykańskich żołnierzy. Większość z nich ranił.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy