Ikona zwycięstwa

65 lat temu, 23 lutego 1945 r., wykrwawieni w ciężkich walkach z Japończykami amerykańscy żołnierze zdobyli górujący nad Iwo Jimą wygasły wulkan. Uchwycony przez fotografa moment zatknięcia amerykańskiego sztandaru na jego szczycie jest symbolem zwycięstwa i jednym ze zdjęć wszech czasów...

Zatknięcie amerykańskiej flagi na Iwo Jimie - zdjęcie autorstwa Joe Rosenthala
Zatknięcie amerykańskiej flagi na Iwo Jimie - zdjęcie autorstwa Joe RosenthalaAFP

36 dni piekła

Amerykańskie plany były zbyt optymistyczne. 22 tysiące broniących wyspy Japończyków, walecznych i gotowych oddać życie za cesarza, odpierało amerykański atak przez 36 dni. Co bardziej znamienne, tylko tysiąc żołnierzy służących pod dowództwem gen. Tadamichi Kuribayashi'ego poddało się Amerykanom. Reszta poległa w boju.

Wznoszący się na 166 m n.p.m. wygasły wulkan był nie tylko doskonałym punktem obserwacyjnym, z którego jak na dłoni widoczna była cała wyspa, ale także idealnym miejscem do rozlokowania artylerii. Gen. Kuribayashi, który spodziewał się amerykańskiego ataku od miesięcy, nakazał w zboczach Suribachi wydrążyć bunkry i połączyć je siecią tuneli, by stworzyć kryjówki dla japońskich żołnierzy, jak i dać im sposobność do przygotowywania zasadzek na Amerykanów.

Walczącym pod dowództwem gen. Hollanda Smitha żołnierzom piechoty morskiej udało się zdobyć Suribachi po czterech dniach ciężkich walk. 23 lutego 1945 r. około 10.20 na szczyt wulkanicznego stożka jako pierwsi wdrapali się żołnierze z 2. Batalionu 28. Dywizji Piechoty Morskiej, pod dowództwem porucznika Harolda G. Schriera. Mieli ze sobą - pochodzącą z okrętu USS Missoula - amerykańską flagę, którą Schrierowi u stóp wulkanu wręczył pułkownik Chandler Johnson, zwracając się do niego słowami: "Jeżeli dotrzesz na szczyt, powieś ją".

Z dotarciem nie było problemu, bowiem wycofujący się w głąb wyspy Japończycy unikali potyczek ogniowych. Moment zatknięcia amerykańskiego sztandaru przez porucznika Schriera i jego żołnierzy uwiecznił fotograf piechoty morskiej - Louis R. Lowery. Jednak to nie to zdjęcie stało się ikoną amerykańskiego triumfu...

Rosenthal nie wiedział, że James Forrestal, sekretarz Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, który przyjechał na wyspę, by przyglądać się zdobyciu Suribachi, chciał mieć zawieszoną dopiero co flagę na pamiątkę. Zirytowany tym życzeniem pułkownik Chandler Johnson, dowódca 2. Batalionu, nakazał znaleźć większą flagę, a wiszącą wówczas dobrze ukryć i traktować z odpowiednim szacunkiem.

Flaga znalazła się na jednym z okrętów. Na Iwo Jimę przywiózł ją kapral Rene Gagnon, który został wysłany na szczyt, by podmienić flagi. Towarzyszyli mu, oddelegowani do tego zadania przez pułkownika Johnsona, kaprale: Ira Hayes, Franklin Sousley, Harlon Block, sierżant Michael Strank oraz mat John Bradley. Około godziny 13 dotarli na Suribachi, skąd wojenny krajobraz fotografował Joe Rosenthal.

Przypadek, nie inscenizacja

Rosenthal nie mógł przepuścić okazji, by uwiecznić moment zatknięcia flagi na najwyższym punkcie Iwo Jimy. Odszedł kilka kroków od żołnierzy, a ponieważ był niskiego wzrostu (1,65 m), wspiął się na kamienie i worki z piaskiem, by mieć lepszą perspektywę. Swoim aparatem Graflex Speed Graphic zrobił trzy zdjęcia. Pierwsze - najbardziej znane - wykonał bez patrzenia w wizjer. Potem dla pewności zrobił drugie - przedstawiające czterech żołnierzy stabilizujących maszt. Ostatnie zdjęcie, jakie wykonał na Suribachi Rosenthal, było inscenizowane (i mimo wielu domysłów, tylko to jedno) - fotograf ustawił na nim całą szóstkę żołnierzy na tle powiewającej flagi.

Razem z Rosenthalem na Suribachi był wtedy także inny fotograf - Bob Campbell oraz wojskowy kamerzysta - Bill Genaust. Moment zatknięcia amerykańskiego sztandaru na Iwo Jimie został też uwieczniony na taśmie filmowej:

Joe Rosenthal wysłał rolkę filmu na Guam, gdzie została wywołana. Gdy John Bodkin, fotoedytor w tamtejszym biurze Associated Press, zobaczył zdjęcie żołnierzy na Suribachi, wykrzyknął: "To zdjęcie wszech czasów!" i natychmiast przesłał je drogą radiową do Nowego Jorku. Fotografia Rosenthala trafiła do sprzedaży niespełna 18 godzin po tym, jak ją zrobiono. Jak na ówczesne czasy, był to nieprawdopodobny wyczyn. Nie dziwiło natomiast olbrzymie zainteresowanie redakcji prasowych tym zdjęciem - wydrukowała go prawie każda amerykańska gazeta.

Autor zdjęcia otrzymał za nie w 1945 r. Nagrodę Pulitzera. Było to precedensowe wydarzenie, bowiem nigdy w historii tego konkursu żaden z fotografów nie otrzymał nagrody w roku, w którym wykonał zdjęcie.

Mimo wcześniejszych planów, Iwo Jima nie była zbyt często wykorzystywana przez amerykańskie lotnictwo. Loty z tej małej wysepki były dla jednoosobowych myśliwców P-51 Mustang zbyt dużym wyzwaniem: musiały one pokonać długą trasę (1200 km w jedną stronę), by dolecieć do Japonii, a co więcej, nie były wyposażone w zaawansowane przyrządy nawigacyjne. Poza tym, niedługo po zajęciu Iwo Jimy wojska amerykańskie zdobyły Okinawę - położoną tylko 500 km od wyspy Kiusiu.

Amerykański symbol

Historia zdjęcia, a może jeszcze bardziej: jego wymowa, zainspirowała także filmowców. O bitwie o Iwo Jimę opowiada m.in. znakomity film "Sztandar chwały" w reżyserii Clinta Eastwooda.

Marcin Wójcik

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas