Ikona zwycięstwa
65 lat temu, 23 lutego 1945 r., wykrwawieni w ciężkich walkach z Japończykami amerykańscy żołnierze zdobyli górujący nad Iwo Jimą wygasły wulkan. Uchwycony przez fotografa moment zatknięcia amerykańskiego sztandaru na jego szczycie jest symbolem zwycięstwa i jednym ze zdjęć wszech czasów...
Decyzja o ataku na położoną 650 mil morskich od wybrzeży Japonii malutką wyspę Iwo Jimę zapadła w amerykańskim dowództwie w 1944 r. Licząca ok. 21 km kwadratowych powierzchni wysepka pochodzenia wulkanicznego miała stanowić bazę dla amerykańskich myśliwców, ochraniających bombowce atakujące cele na Wyspach Japońskich. Położona w połowie drogi między Marianami (wyspami, gdzie stacjonowały bombowce B-29), a wyspą Honsiu (największą wyspą Japonii), dawała szanse na powodzenie takich lotów.
36 dni piekła
19 lutego 1945 r., po czterodniowym bombardowaniu wyspy z morza i powietrza, Amerykanie rozpoczęli desant. Do akcji skierowano aż 60 tys. żołnierzy piechoty morskiej, którzy mieli w 10 dni opanować wysepkę, wykorzystywaną przez Japonię jako stacja wczesnego ostrzegania przed naciągającymi bombowcami.
Amerykańskie plany były zbyt optymistyczne. 22 tysiące broniących wyspy Japończyków, walecznych i gotowych oddać życie za cesarza, odpierało amerykański atak przez 36 dni. Co bardziej znamienne, tylko tysiąc żołnierzy służących pod dowództwem gen. Tadamichi Kuribayashi'ego poddało się Amerykanom. Reszta poległa w boju.
Sztandar na wulkanie
Amerykańskie oddziały, mimo dużych strat w ludziach (łącznie na Iwo Jimie poległo 7 tys. żołnierzy USA) i sprzęcie (m.in. 20 kamikadze zniszczyło amerykański lotniskowiec), zdobywały kolejne strategiczne punkty wyspy. Między innymi najwyższe wzniesienie na Iwo Jimie - Suribachi.
Wznoszący się na 166 m n.p.m. wygasły wulkan był nie tylko doskonałym punktem obserwacyjnym, z którego jak na dłoni widoczna była cała wyspa, ale także idealnym miejscem do rozlokowania artylerii. Gen. Kuribayashi, który spodziewał się amerykańskiego ataku od miesięcy, nakazał w zboczach Suribachi wydrążyć bunkry i połączyć je siecią tuneli, by stworzyć kryjówki dla japońskich żołnierzy, jak i dać im sposobność do przygotowywania zasadzek na Amerykanów.
Walczącym pod dowództwem gen. Hollanda Smitha żołnierzom piechoty morskiej udało się zdobyć Suribachi po czterech dniach ciężkich walk. 23 lutego 1945 r. około 10.20 na szczyt wulkanicznego stożka jako pierwsi wdrapali się żołnierze z 2. Batalionu 28. Dywizji Piechoty Morskiej, pod dowództwem porucznika Harolda G. Schriera. Mieli ze sobą - pochodzącą z okrętu USS Missoula - amerykańską flagę, którą Schrierowi u stóp wulkanu wręczył pułkownik Chandler Johnson, zwracając się do niego słowami: "Jeżeli dotrzesz na szczyt, powieś ją".
Z dotarciem nie było problemu, bowiem wycofujący się w głąb wyspy Japończycy unikali potyczek ogniowych. Moment zatknięcia amerykańskiego sztandaru przez porucznika Schriera i jego żołnierzy uwiecznił fotograf piechoty morskiej - Louis R. Lowery. Jednak to nie to zdjęcie stało się ikoną amerykańskiego triumfu...
Mania wielkości
Joe Rosenthal, fotograf pracujący dla agencji Associated Press, był na barce desantowej, gdy dowiedział się, że na Suribachi trzepoce już amerykańska flaga. Po przybiciu do brzegu Iwo Jimy postanowił jak najprędzej się tam znaleźć, by sfotografować górującą nad wyspą flagę.
Rosenthal nie wiedział, że James Forrestal, sekretarz Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, który przyjechał na wyspę, by przyglądać się zdobyciu Suribachi, chciał mieć zawieszoną dopiero co flagę na pamiątkę. Zirytowany tym życzeniem pułkownik Chandler Johnson, dowódca 2. Batalionu, nakazał znaleźć większą flagę, a wiszącą wówczas dobrze ukryć i traktować z odpowiednim szacunkiem.
Flaga znalazła się na jednym z okrętów. Na Iwo Jimę przywiózł ją kapral Rene Gagnon, który został wysłany na szczyt, by podmienić flagi. Towarzyszyli mu, oddelegowani do tego zadania przez pułkownika Johnsona, kaprale: Ira Hayes, Franklin Sousley, Harlon Block, sierżant Michael Strank oraz mat John Bradley. Około godziny 13 dotarli na Suribachi, skąd wojenny krajobraz fotografował Joe Rosenthal.
Przypadek, nie inscenizacja
Fotograf Associated Press, zaskoczony faktem, że żołnierze wyciągnęli maszt flagi (tak naprawdę była to stara japońska rura na wodę) i zdejmują z niego sztandar, zapytał ich z lekkim niedowierzaniem, co robią. Ci, z typową amerykańską swadą, odpowiedzieli - jak wspominał po latach sam Rosenthal: "Wieszamy większą flagę, bo dowódca chce, żeby była ona widoczna z każdego miejsca na wyspie". Po czym dodali: "I mamy mieć cholerną pewność, że ta pierwsza do niego wróci".
Rosenthal nie mógł przepuścić okazji, by uwiecznić moment zatknięcia flagi na najwyższym punkcie Iwo Jimy. Odszedł kilka kroków od żołnierzy, a ponieważ był niskiego wzrostu (1,65 m), wspiął się na kamienie i worki z piaskiem, by mieć lepszą perspektywę. Swoim aparatem Graflex Speed Graphic zrobił trzy zdjęcia. Pierwsze - najbardziej znane - wykonał bez patrzenia w wizjer. Potem dla pewności zrobił drugie - przedstawiające czterech żołnierzy stabilizujących maszt. Ostatnie zdjęcie, jakie wykonał na Suribachi Rosenthal, było inscenizowane (i mimo wielu domysłów, tylko to jedno) - fotograf ustawił na nim całą szóstkę żołnierzy na tle powiewającej flagi.
Razem z Rosenthalem na Suribachi był wtedy także inny fotograf - Bob Campbell oraz wojskowy kamerzysta - Bill Genaust. Moment zatknięcia amerykańskiego sztandaru na Iwo Jimie został też uwieczniony na taśmie filmowej:
Joe Rosenthal wysłał rolkę filmu na Guam, gdzie została wywołana. Gdy John Bodkin, fotoedytor w tamtejszym biurze Associated Press, zobaczył zdjęcie żołnierzy na Suribachi, wykrzyknął: "To zdjęcie wszech czasów!" i natychmiast przesłał je drogą radiową do Nowego Jorku. Fotografia Rosenthala trafiła do sprzedaży niespełna 18 godzin po tym, jak ją zrobiono. Jak na ówczesne czasy, był to nieprawdopodobny wyczyn. Nie dziwiło natomiast olbrzymie zainteresowanie redakcji prasowych tym zdjęciem - wydrukowała go prawie każda amerykańska gazeta.
Autor zdjęcia otrzymał za nie w 1945 r. Nagrodę Pulitzera. Było to precedensowe wydarzenie, bowiem nigdy w historii tego konkursu żaden z fotografów nie otrzymał nagrody w roku, w którym wykonał zdjęcie.
Niepotrzebna bitwa
Bitwa o Iwo Jimę zakończyła się 26 marca 1945 r. Tylko trzech (Hayes, Gagnon i Bradley) z sześciu przedstawionych na zdjęciu żołnierzy dożyło do jej końca. Strank zginął sześć dni po zatknięciu flagi na Suribachi, trafiony pociskiem wystrzelonym najprawdopodobniej z amerykańskiego niszczyciela, Block został śmiertelnie raniony w trakcie ataku moździerzowego, natomiast Sousley'a dosięgła kula wystrzelona przez japońskiego snajpera.
Mimo wcześniejszych planów, Iwo Jima nie była zbyt często wykorzystywana przez amerykańskie lotnictwo. Loty z tej małej wysepki były dla jednoosobowych myśliwców P-51 Mustang zbyt dużym wyzwaniem: musiały one pokonać długą trasę (1200 km w jedną stronę), by dolecieć do Japonii, a co więcej, nie były wyposażone w zaawansowane przyrządy nawigacyjne. Poza tym, niedługo po zajęciu Iwo Jimy wojska amerykańskie zdobyły Okinawę - położoną tylko 500 km od wyspy Kiusiu.
Amerykański symbol
Motyw ze zdjęcia "Zatknięcie amerykańskiej flagi na Iwo Jimie" był wielokrotnie wykorzystywany w kulturze amerykańskiej. Reklamował m.in. zakup obligacji wojennych, był na znaczkach pocztowych czy monetach. Stał się również wzorem dla stworzenia Pomnika Korpusu Piechoty Morskiej, który znajduje się w pobliżu Narodowego Cmentarza w Arlington.
Historia zdjęcia, a może jeszcze bardziej: jego wymowa, zainspirowała także filmowców. O bitwie o Iwo Jimę opowiada m.in. znakomity film "Sztandar chwały" w reżyserii Clinta Eastwooda.
Marcin Wójcik