Kukliński - największy morderca w historii

Zbrodnie Richarda Kuklińskiego wywołują powszechną odrazę, oburzenie, a u wielu nawet wściekłość. Zwłaszcza że przez 30 lat nikt nie wiedział o jego działalności, a on sam prowadził „normalne” życie.

Richard Kukliński jest uznawany za jednego z największych zbrodniarzy, jacy żyli w XX wieku. W wieku, który przecież słynął z sadystycznych i okrutnych postaci. Kukliński, nazywany "Icemanem", jest jednak personą niezwykłą. Przez 30 lat nikt nie wiedział o jego zbrodniach, a sąsiedzi uważali go za bardzo rzutkiego biznesmena. Prawda była całkowicie inna.

Rodzinne przyzwyczajenia

Richard Leonard Kukliński urodził się w 1935 roku w Jersey City, w New Jersey (USA). Był drugim z czwórki dzieci Stanleya i Anny Kuklińskich. Rodzice, oboje, pochodzili z patologicznych środowisk. Stanley bardzo często zaglądał do kieliszka, podobnie zresztą jak cała męska część polskiej enklawy w Jersey City. To akurat nie było niczym wyjątkowym. Jednak pojawiał się inny problem. Po alkoholu Stanley był bardziej skłonny do przemocy, okazywał zaborczość i impulsywność. Bardzo często bił żonę i dzieci.

Reklama

Anna miała ciężkie życie nie tylko przez męża sadystę, który bił ją z byle powodu. Pochodziła z tradycyjnej rodziny irlandzkich katolików, ale po śmierci matki ojciec oddał ją do sierocińca, gdzie sadystyczne zakonnice kształtowały jej późniejszą ponurą osobowość. Jakby tego było mało, w wieku dziesięciu lat dziewczynka została zgwałcona przez księdza, który pracował w sierocińcu. Prawdopodobnie te przeżycia sprawiły, że w dorosłym życiu stała się kobietą nieczułą i ponurą.

Nie może zatem dziwić, że pierwsza śmierć, jakiej Richard był świadkiem, zdarzyła się w jego rodzinie. W 1940 roku Stanley, będąc w alkoholowym amoku, zatłukł swego najstarszego syna, Floriana, na śmierć. Policji oboje rodzice zeznali, że chłopak spadł ze schodów. Po tym wydarzeniu ojciec odszedł do kochanki, a Richard stał się najstarszym mężczyzną w domu.

Dziedzictwo

Nie może dziwić, że dziedzicząc geny po rodzicach i otrzymując takie a nie inne wychowanie, Richard stał się sadystą. Nie pomagało też środowisko, w jakim żył. Jersey City było wówczas wylęgarnią drobnych przestępców, gangsterów i morderców. Młody Richard nie miał tam łatwego życia. Zwłaszcza że był bardzo nieśmiały i zamknięty w sobie. Do tego jego wygląd wręcz zachęcał do żartów: był bardzo wysokim, chudym jak szczapa chłopakiem z odstającymi uszami. Bardzo szybko stał się ofiarą żartów ulicznych łobuzów.

Wówczas pojawiły się u niego pierwsze oznaki skłonności sadystycznych: zrzucał z dachu zwierzęta albo przywiązywał je do zderzaków miejskich autobusów i patrzył jak powoli umierają w bólu. Nie trzeba było długo czekać na jego pierwszą zbrodnię...

W 1949 roku, kiedy miał 14 lat, pierwszy raz zabił człowieka. Jak można się domyślić, ofiarą stał się jeden z lokalnych łobuzów - Charley Lane, który był głową sześcioosobowego szkolnego gangu. Został odnaleziony w pobliskim jeziorze ze zmiażdżoną głową i odciętymi palcami. Richard wspominał później, że bał się, iż policja szybko odnajdzie ciało, choć nic takiego nie miało miejsca. Pozostałych członków gangu wyłapywał pojedynczo, ale ich nie zabił, tylko dotkliwie pobił.

Po dokonaniu pierwszego morderstwa Richardowi nie wystarczało już maltretowanie zwierząt. Coraz częściej zaczął wychodzić nocami z domu, szukając bezdomnych, których zabijał w różny perwersyjny sposób. Nim skończył 20 lat, miał na koncie ponad 20 ofiar!

"Cyngiel" mafii

Richard zyskał opinię brutalnego i agresywnego osobnika, który potrafi przyłożyć każdemu, kto krzywo się na niego popatrzy. W połowie lat 50. XX wieku spotkał znanego mafioso - Roya DeMeo. Ta chwila zadecydowała o jego przyszłej karierze - najbardziej brutalnego "cyngla" mafii w historii.

Po chudzielcu nie było już śladu - teraz jako wysoki,  muskularny mężczyzna korzystał ze swej siły z całą brutalnością, wykonując zlecone mu zadania. Dzięki temu w bardzo krótkim czasie stał się ulubionym "cynglem" mafii. Zwłaszcza, że zakres "usług" i metod zabijania miał szeroki - od trucia, przez plastikowe worki, na szczurach kończąc.

Pewnego razu dostał zlecenie zabicia mężczyzny, który naraził się mafii. Zlecenie zawierało wyraźne żądanie: śmierć ma być powolna i bardzo bolesna. Pojmanego gwałciciela zawiózł do jaskini w hrabstwie Bucks w Pensylwanii, gdzie zagnieździły się setki szczurów. Przywiązał go do krzesła, ustawił przed nim kamerę i wyjechał. Kiedy wrócił po weekendzie, znalazł jedynie resztki ciała mężczyzny. Zabrał kamerę i odwiózł nagranie do zleceniodawcy, który ponoć nie chciał obejrzeć taśmy.

Tego typu morderstw na zlecenie mafii wykonał bardzo dużo. Sam miał przyznać, że w czasie 30 lat "pracy" zlikwidował ponad 200 osób!

Ojciec rodziny

Kiedy po kilku zabijania na zlecenie Richard postanowił się ustatkować i ożenił się z pochodzącą z Włoch Barbarą Pedrici, wydawało się, że zakończy ten morderczy maraton i złagodnieje. Nic bardziej mylnego... Wychowany tak a nie inaczej w rodzinnym domu, postępował podobnie jak jego ojciec. Również zaczął bić  żonę, chociaż razem stwarzali pozory szczęśliwej rodziny, dla której spełnia się amerykański sen o dostatku.

Pod jednym względem Richard różnił się od swojego ojca - bardzo dbał o finansowe zabezpieczenie rodziny. Córkom nigdy niczego nie brakowało i były cały czas obsypywane prezentami, które przywoził im ze "służbowych podróży". Wymyślił historię, o której prawdziwość bardzo dbał. Przed rodziną i sąsiadami grał biznesmena, który bardzo często musi wyjeżdżać. Jednak w czasie tych wyjazdów nie sprzedawał płynu na porost włosów ani pierwszych komputerów, a z zimną krwią mordował i torturował ludzi, którzy podpadli mafii.

Żona, mimo że się go bała, to aż do skazania go i osadzenia w więzieniu nie odeszła od niego. Do końca nie wiedziała, czym zajmuje się mąż. Nawet się tym nie interesowała. Później podkreślała, że ważne dla niej było to, że jej dzieci miały zapewniony dobrobyt i szczęście. Zresztą ten okrutny, zimny morderca bardzo kochał córki i zawsze je rozpieszczał. Kiedy już siedział w więzieniu, mówił, że są jego jedyną radością. Być może dlatego nie zabijał kobiet i dzieci...

"Iceman"

Skąd się wziął ten znany później w mediach pseudonim amerykańskiego zabójcy? Część osób twierdzi, że ze względu na to, iż niektóre ciała przechowywał on w dużych lodówkach przemysłowych. Sam Kukliński twierdził, że czasem woził ciała w samochodach chłodniczych, które służyły do przewozu lodów.

Funkcjonariusze FBI twierdzą jednak, że pseudonim powstał z wewnętrznego określenia, jakim posługiwano się w biurze. Pojawiło się ono, gdy policjanci znaleźli na wysypisku ciało poszukiwanej przez dwa lata osoby. Jak się okazało, Kukliński przez te lata trzymał zwłoki w studni wypełnionej zimną wodą. W czasie sekcji odkryto w organizmie ofiary kostki lodu. I tak  mordercę nazwano "Icemanem".

Wpadka

W 1980 roku, kiedy Kukliński był jedną z najważniejszych postaci mafii, popełnił błąd. Stał się bardziej chciwy. Zaczął inwestować w handel narkotykami, prostytucję, pornografię i hazard. Na jego ślad wpadło ATF, czyli Biuro ds. Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej oraz Materiałów Wybuchowych. Biuro stworzyło specjalną grupę, która miała udowodnić, że Kukliński stoi za handlem narkotykami i nielegalnym hazardem. Zdecydowano się wprowadzić w jego otoczenie agenta.

Został nim agent specjalny Dominick Polifronte, który występował pod nazwiskiem Pat Kane. Po 3 latach Richard zorientował się, że Kane może być policjantem i chciał go zabić, ale policja go ubiegła i 17 grudnia 1986 roku Kuklińskiego aresztowano. Oskarżono go o dokonanie 5 morderstw, których świadkiem był Polifonte, i skazano jedynie za 3. Mimo wszystko i tak wystarczyło to, by otrzymał wyrok podwójnego dożywocia z prawem do wcześniejszego wyjścia z więzienia dopiero w 2046 roku.

Kukliński zmarł w więzieniu 5 marca 2006 roku, oficjalnie z przyczyn naturalnych. Jednak wiele wskazuje na to, że został otruty kadmem, aby nie wyjawił tajemnic mafijnych bosów. Tuż przed śmiercią powiedział, że żałuje w życiu tylko jednego: że nie zabił swego ojca...

*    *    *

Na podstawie życia Richarda Kuklińskiego powstał film pod tytułem "The Iceman" z Winoną Rider i Michaelem Shannonem. 20 października 2013 roku miała premierę książka "Iceman. Historia Mordercy" autorstwa Anthony'ego Bruno, na podstawie której powstał ten tekst.

Sławek Zagórski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: historia | USA | morderca | seryjny morderca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy