Mercedes-benz t1: Kaczką na ratunek!
Pod koniec lat 70. w zachodnich Niemczech opracowano nowy pojazd dostawczy - mercedes-benz seria t1. Popularny "kaczorek" szybko zyskał rzeszę klientów w wielu branżach. W Polsce, z uwagi na cenę, na nowe pojazdy nie każdy mógł sobie pozwolić. Na początku lat 90. w dużej ilości trafiły do taboru pogotowia ratunkowego ostatecznie zastępując starsze pojazdy w zespołach reanimacyjnych.
"Kaczki" były produkowane bardzo długo począwszy od 1977 roku aż do 1995 roku, kiedy zastąpiła go pierwsza generacja sprintera. To, co było nowatorskie w nowym t1, to sposób umieszczenia i dostępu do silnika - od przodu. Powstał przez to charakterystyczny ryjek co w sumie tylko dodawało mu uroku.
Sercem pojazdu były zarówno 85-konne silniki benzynowe o pojemności 2,3 l, jak i 65-konne wysokoprężne o pojemności 2,4 l. znane z osobowego w123 czyli osobowej "beczki". Kilka lat później do oferty dołożono drugiego diesla o pojemności 2,9 l i mocy 88 km. Tradycyjnie w konstrukcji zastosowano napęd na tylne koła oraz różne wersje nadwoziowe typu furgon oraz ramę pod specjalistyczne zabudowy.
Wracając do historii kaczorków w Polsce, w pierwszych latach produkcji nie było to auto u nas popularne. Zaporowa cena oraz odizolowanie szczególnie w okresie stanu wojennego utrudniały zbyt. Państwowe przedsiębiorstwa bazowały na konstrukcjach rodzimych bądź z tzw. demoludów. Zaczęły się więc pojawiać egzemplarze używane, ale dopiero w latach 90. były to pojazdy masowo osiągalne.
Przy tej okazji należy wspomnieć o zaangażowaniu w sprzedaż dostawczych mercedesów przez Sobiesława Zasadę. Za jego sprawą w Głownie powstała montownia tych pojazdów, głównie na potrzeby służby zdrowia. Konieczność zastąpienia archaicznych konstrukcji rodem z PRL-u takich jak nysy czy 125p w taborze pogotowia ratunkowego skłoniły decydentów do poszukiwania następców wśród zachodnich producentów. Najpierw pojawiły się karetki na bazie renault trafic, później citroena c25d cimos, ale w specjalistycznych zespołach reanimacyjnych dopiero kaczorki ostatecznie zastąpiły poczciwe nyski. Było to możliwe dzięki wygranej w przetargu zorganizowanym przez ministerstwo zdrowia, w którym mercedes pokonał m.in. nadzieję polskiego przemysłu motoryzacyjnego - lublina model 3333.
Made in Poland
W Głownie powstawały zwykłe dostawczaki, karetki w standardzie reanimacyjnym, bankowozy i np. pojazdy do przewozu niepełnosprawnych. R-ki musiały spełniać postawione ministerialne wymogi zgodnie ze specyfikacją przetargową, W centralnym miejscu znalazła się ruchoma laweta wraz z amerykańskimi samojezdnymi noszami głównymi ferno. Oprócz tego było się miejsce na podbieraki, krzesełko kardiologiczne, szafkę na leki w tym zamykany schowek na narkotyki, odpowiednie oświetlenie wewnętrzne czy miejsce na walizy i sprzęt podręczny. W wersji "N" była możliwość wymiany noszy na specjalny transporter z inkubatorem do przewozu noworodków.
To, co odróżniało w tym czasie mercedesy od renówek czy cimosów, to obszerna kabina. Jak wspomina lekarz anestezjolog Jacek Pachota z Muzeum Ratownictwa mercedes był to po prostu luksus.
- Kaczorki do krakowskiego pogotowia dostaliśmy w 1994 roku z ministerialnych zakupów w wersji 310d. Nowe karetki robiły wrażenie w porównaniu z tym czym dysponowaliśmy do tej pory. Bezpośrednio przed nim jeździłem volkswagenem t3 przekazanym w darze przez austriacki czerwony krzyż. Auto było bardzo dobre, miało super zawieszenie, ale jako karetka transportowa, a nie "R"-ka, było po prostu ciasne. I tak lepsze niż nysa, ale kaczorek pachniał nowością, a wielkość była optymalna. Przy pacjencie można było prowadzić czynności ratujące życie, a to podstawa naszej pracy, w volkswagenie czy nysie były zdecydowanie ograniczone możliwości działania. Mercedes był natenczas w miarę nowoczesny i solidnie zbudowany. Mankamentem był furgon dostosowany do roli karetki, a nie karetka budowana od podstaw. Wyposażenie było lepsze niż poprzednich karetek ale nadal siermiężne. Silnik diesla był oszczędny, ale o dynamice nie było mowy, a to w karetce dość istotne. Kiedy jeździliśmy np. w rządowej kolumnie to zawsze na końcu.
Rzeczywiście stawiając kaczorka obok sanitarnego 125p czy nawet polonezów, gołym okiem można zauważyć, że była to po prostu nowoczesna karetka o zachodnim standardzie. Niestety w latach 90. czyli w czasach ich świetności karetka "R" sama w sobie dalej była luksusem, a ich samych powstało prawdopodobnie tylko ok 100 egzemplarzy.
Ciekawym epizodem było też zamówienie zrealizowanie w Głownie dla PEFRON-u w 1995 roku. 16 karetek miało trafić do pogotowia ratunkowego ale okazało się, że pojazdy wyposażone w benzynowe silniki nie miały katalizatora i był problem z ich rejestracją. Trafiły one do policji jako wyposażenie oddziałów prewencji i wiele lat służyły do zabezpieczeń dużych imprez, aż w końcu zastąpiły je kilka lat temu w tej roli craftery.
Część z policyjnych kaczorków trafiła do innych podmiotów w tym szpitali MSWiA, z niewielkim przebiegiem dalej mogły przecież służyć pacjentom. Na początku 2019 roku ostatni mercedes pozostający w służbie placówki w Lublinie trafił do zbiorów Muzeum Ratownictwa w Krakowie. W Polsce były też użytkowane karetki zachodnich producentów tj. Badenia, Miesen, Binz ale był to wyjątkowy luksus, a większości trafiały one jako używane w formie darów. W 1993 roku dwa ambulanse zostały np. zakupione dla Krakowa z funduszy przekazanych przez Kancelarię Prezydenta RP. Starczyło niestety tylko na puste furgony w wersji 210. Pieniądze na ich zabudowę przez niemiecką Badenię były zbierane pod kościołami, na różnych imprezach i wśród sponsorów.
Kaczorki w wersjach specjalistycznych były też używane przez BOR, policję czy w jednostkach straży pożarnej, głównie jako lekkie pojazdy ratownictwa chemicznego. W taborze samochodowym PKP służyły jako pojazdy pogotowia energetycznego, a jednym z najciekawszych zastosowań był pojazd przystosowany do przewożenia - peregrynacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Granatowy "kaczorek", odpowiednio przeszklony i z umieszczonym na dachu pomarańczowym kogutem w złotej koronie przemierzał parafie w całej Polsce.
Muzealne 310
W zbiorach Muzeum Ratownictwa znajdują się trzy egzemplarze karetek na bazie mercedes-benz 310. Pierwszy który tam trafił to ambulans w zabudowie niemieckiej firmy Miesen, przekazany do Polski z Monachium, a jest to dar Starostwa Powiatowego w Wieliczce. Dwa pozostałe to egzemplarze wyprodukowane w zakładzie w Głownie, starszy z 1993 roku to pierwsza karetka w standardzie "RN" przekazana po zakończeniu eksploatacji przez Szpital Dziecięcy w Krakowie-Prokocimiu, młodszy z 1995 roku to dar Szpitala MSWiA w Lublinie gdzie służył do 2019 roku.
O autorze
Łukasz Pieniążek jest inicjatorem powstania i współzałożycielem Muzeum Ratownictwa w Krakowie. Absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Artykułem o historii reanimacyjnej Nysy rozpoczął serię swoich tekstów, które co tydzień pojawiać będą się w serwisie Menway.interia.pl.