Mumia Manchesterska: Makabryczna tajemnica z Birchin Bower
Hannah Beswick, z angielskiego miasteczka Oldham przez całe życie bała się pochowania żywcem, co w jej czasach było, niestety, dość powszechne. Kobieta zostałaby zapewne zapomniana przez świat i historię, ale jej fobia i niemały majątek przyniosły pani Beswick nieśmiertelną sławę i miano "Mumii z Manchesteru".
Tafofobia to lęk przed byciem pogrzebanym żywcem, uznawany dzisiaj za schorzenie psychiczne. W XVIII wieku nie była jednak niczym ekstraordynaryjnym. Kilkaset lat temu medycyna nie była jeszcze na tak zaawansowanym poziomie, żeby stwierdzić zgon z całą pewnością. Dość często zdarzały się przypadki przypadki pogrzebania człowieka, który zapadł w śpiączkę, bądź stracił tylko chwilowo przytomność.
Wywodząca się z bogatej rodziny, zamieszkującej tereny północnej Anglii, Hannah Beswick była jedną z tych osób, które prześladowały wizje obudzenia się w trumnie zakopanej głęboko w ziemi bądź umieszczonej w kamiennym sarkofagu. Nie wzięło się to znikąd. Źródła podają, iż w XVIII-wiecznej Anglii zdarzało się nawet kilka tysięcy przedwczesnych pochówków rocznie.
Lekarze wlewali ludziom uznanym za zmarłych do ust ocet z pieprzem, bądź przypalali im kończyny, aby sprawdzić, czy ci nie dają jakichś oznak życia. Ale Hannah Beswick miała o wiele mocniejszy powód do tego, aby bać się pochowania żywcem. Widziała bowiem na własne oczy, jak jej brat "ożywa" na własnym pogrzebie.
John Beswick został uznany za zmarłego kilka lat przez śmiercią swojej siostry. Podczas jego pogrzebu, tuż przed zamknięciem wieka trumny, ktoś zauważył, że dłonie "denata" drżą. Obecny na ceremonii lekarz Charles White szybko zbadał Johna i stwierdził, że ten zupełnie prawidłowo oddycha. Mężczyzna kilka dni później wyzdrowiał i cieszył się życiem jeszcze przez długie lata.
Traumatyczne przeżycie i ogólna atmosfera obawy przed przedwczesnym pochówkiem podsycana przez ówczesnych autorów horrorów, takich jak Edgar Allan Poe, sprawiły, że Hannah Beswick podjęła kuriozalną decyzję.
Poprosiła ekscentrycznego Charlesa White’a, tego samego, który w ostatniej chwili wykrył u jej brata oznaki życia, aby po jej śmierci doglądał jej ciała tak długo, aż całą pewnością stwierdzi zgon.
Beswick dysponowała sporym majątkiem, więc mogła sobie pozwolić na pozyskanie takich usług. Nie przewidziała jednak tego, że zaufany lekarz postanowi uczynić z jej zwłok ciekawostkę i medyczne kuriozum, które będzie atrakcją przez ponad 100 lat.
Charles White był kolekcjonerem makabrycznych pamiątek związanych z ludzkim ciałem. W jego zbiorach znajdowało się już kilka szkieletów i zakonserwowanych części ciał. Brakowało mu najważniejszego eksponatu - całej mumii. Ostatnia wola pani Beswick była więc idealną okazją do tego, aby wzbogacić osobliwą kolekcję.
Do dzisiaj nie wiadomo, w jaki sposób szalony medyk dokonał mumifikacji ciała. To tylko jedna z kilku tajemnic, dotyczących historii Mumii Manchesterskiej. Wiadomo, że White zafascynowany był technikami konserwacji zwłok, a efekt jego pracy był zaskakująco skuteczny.
Badacze historii podejrzewają, że upuścił zmarłej jak najwięcej krwi tuż po śmierci, a następnie wstrzyknął w jej ciało specjalną mieszankę substancji chemicznych, między innymi terpentyny. Bardzo możliwe, ze wyjął także jej wnętrzności, umył dokładnie alkoholem i umieścił je z powrotem na miejscu, zalewając zwłoki kamforą, a na końcu umieścił je w gipsowej trumnie pochłaniającej wilgoć. W rozwikłaniu zagadki nie pomaga fakt, iż nie zachowano ani jednego obrazu przedstawiającego rezultat prac lekarza.
Według legendy White owinął ciało w płótno, zostawiając tylko odsłoniętą twarz denatki i... wstawił je do zegara w swoim domu. Każdy gość, który odwiedził lekarza mógł ponoć podziwiać jego dzieło. Chociaż Charles White nie żył wiecznie, to historia mumii nie zakończyła się jednak wraz z jego śmiercią. Wręcz przeciwnie, jej sława miała dopiero nadejść.
Po tym, jak White zmarł na początku XIX wieku, "eksponat" trafił w ręce innego lekarza, a następnie do Muzeum Towarzystwa Historii Naturalnej w Manchesterze, gdzie dopiero zyskał miano "Mumii Manchesterskiej". Przez dziesiątki lat żądni turpistycznych wrażeń gapie mogli oglądać doskonale zachowane ciało angielskiej arystokratki, które stało się jedną z najsłynniejszych atrakcji muzealnych swoich czasów.
Ktoś jednak zorientował się, że wystawianie na pokaz czyichś zwłok nie jest do końca w porządku i mumię przekazano do Owens College (dzisiaj to Uniwersytet w Manchesterze). Ostatecznie w roku 1867 oficjalnie stwierdzono, iż Hannah Beswick jest absolutnie martwa. Jej ciało złożono do grobu w 1868.
Tajemnice dotyczące okoliczności jej zgonu nie dawały jednak spokoju wielu ludziom, nawet 100 lat po jej śmierci. Oprócz zagadki perfekcyjnej mumifikacji, spory budził rzekomy testament, jaki Hannah Beswick miała zostawić swojemu lekarzowi. Według niektórych zapisała ona White’owi wielką fortunę tylko po to, aby badał jej ciało pod kątem ewentualnych oznak życia.
Najprawdopodobniej zapisała mu ona znacznie mniejszą kwotę w ramach zapłaty za doglądanie ciała oraz kilkaset funtów na poczet pogrzebu. Jak jednak wiadomo, sprytny lekarz nie pochował denatki, tylko ją zmumifikował, więc pieniądze przeznaczone na pochówek mógł zachować dla siebie.
Sam majątek pani Beswick i jego losy stały się kolejnym tajemniczym wątkiem tej historii. Lokalna legenda mówiła o wypełnionej bogactwem skrzyni, którą arystokratka miała ukryć w obawie przed kradzieżą w roku 1745, kiedy w okolicy rozgorzała szkocka rebelia Karola Edwarda Stuarta.
Nie zdążyła zdradzić nikomu lokalizacji owej skrzyni, ale podejrzewano, że musi znajdować się ona gdzieś w jej posiadłości Birchin Bower. Ta została przerobiona na mieszkania dla robotników, którzy nie omieszkali przeczesać całego budynku w poszukiwaniu skarbu. Bezskutecznie. Tajemnice zarówno bogactwa, testamentu, jak i samej mumii z Manchesteru do dzisiaj pozostają nierozwikłane.