Najdroższa moneta świata? Trzymał miliony w szufladzie
Pewien nastolatek w stanie Massachusetts znalazł bardzo rzadką monetę o nominale jednego centa w reszcie, którą otrzymał na stołówce. Nie miał pojęcia, że "grosik" to w istocie cenny i pożądany wśród kolekcjonerów przedmiot. Przez 70 lat, aż do śmierci, trzymał w szufladzie jedną z najcenniejszych monet Ameryki.
Kilka dni po jego śmierci ktoś (nie podał swoich danych ani relacji ze zmarłym) wystawił monetę na aukcję. Ta osiągnęła póki co cenę 1,7 miliona dolarów
Skąd taka zawrotna kwota? Jednocentówka to jedna z zaledwie 20 monet wybitych w miedzi w 1943 roku. Ostatni właściciel, Don Lutes, otrzymał ją płacąc za lunch w 1947. To ponoć najsłynniejsza i najbardziej pożądana partia monet wśród amerykańskich numizmatyków.
W latach 40., a konkretnie podczas II Wojny Światowej, miedź była bardzo ważnym surowcem ze strategicznego punktu widzenia - produkowano z niej między innymi łuski nabojów.
Żeby jej nie marnować, w 1943 centy produkowane były ze stali pokrytej cynkiem. Przez przypadek jednak wypuszczono małą partię "miedziaków".
Plotki o numizmatycznym białym kruku szybko się rozeszły, pojawiło się mnóstwo oszustów sprzedających podróbki. W gazetach pojawiały się co rusz historie odnalezienia drogocennej monety. Oczywiście wszystkie nieprawdziwe. W pewnym momencie ktoś napisał nawet, że magnat samochodowy Henry Ford oferuje nowiutki egzemplarz pojazdu ze swojej fabryki za rzadkiego cenciaka. To również okazało się tylko plotką.
Czy młody Don Lutes nie zorientował się, że ma w rękach skarb? Najlepsze w tej historii jest to, że wpadł na to od razu. Ale Mennica USA wydała oficjalny komunikat, że miedziana partia monet z 1943 nigdy nie powstała, a wszystko to wymysł mediów. Lutes zgłosił się co prawda do Departamentu Skarbu, ale tam powiedziano mu, że musi być to podróbka.
Zostawił więc sobie znalezisko jako pamiątkę. Trzymał ją w prywatnych zbiorach przez ponad 70 lat, aż do końca życia. Przez cały ten czas jej wartość rosła, więc w każdej chwili mógł sprzedać ją i otrzymać małą fortunę, która ustawiłaby go do końca życia. Teraz nie przyda mu się już na nic. Co innego na pewno myśli o tym szczęśliwy znalazca, który chciał pozostać anonimowy.