Piłsudski i masoni: Tajemnica, którą Marszałek zabrał do grobu
Co łączyło Józefa Piłsudskiego i tajne stowarzyszenie? Ile prawdy jest w hipotezie, że to dzięki wolnomularzom zyskał popularność, która pozwoliła mu sięgnąć po władzę w odrodzonej Rzeczpospolitej?
Polityczna kariera Józefa Piłsudskiego mogła się zakończyć, zanim na dobre się rozpoczęła. W lutym 1900 roku niespełna 33-letni działacz socjalistyczny został aresztowany przez carską tajną policję - ochranę, nakryty w swoim mieszkaniu przy pracy nad drukiem kolejnego numeru nielegalnego tygodnika "Robotnik". "Ziuk", jak mówili na niego najbliżsi, trafił do więzienia - oskarżony nie tylko o dystrybucję "bibuły" ale i o udział w zabójstwie dwóch szpicli. Groziła mu długoletnia zsyłka na Syberię, a mimo to kilka miesięcy później był już wolny. Jak to możliwe?
Zapewne by się to nie udało, gdyby psychiatra Rafał Radziwiłłowicz nie przekazał mu przez pielęgniarkę wskazówek, jak symulować chorobę umysłową. Poniekąd więc dzięki temu przyszłemu twórcy polskiej loży masońskiej wyciągnięto Piłsudskiego z warszawskiej cytadeli.
Przeniesiono go do szpitala psychiatrycznego w Sankt Petersburgu. Stamtąd rewolucjoniście udało się uciec, a personel placówki niespecjalnie go szukał. Czy "Ziuk" już wówczas znalazł się w orbicie wpływów rodzącego się ruchu wolnomularskiego? To oczywiście zbyt daleko idąca hipoteza. Niemniej jednak w takich okolicznościach wiele razy wykuwały się przyjaźnie, które miały po latach zaprocentować...
Dlaczego masoni budowali mit Piłsudskiego?
Do zacieśnienia relacji między Józefem Piłsudskim i działaczami lóż doszło w trakcie I wojny światowej. Prawdo podobnie to wtedy oczy polskich masonów zwróciły się na dowódcę organizacji paramilitarnych w Galicji. Do dziś nie jest jasne, dlaczego postanowiono wykorzystać popularność brygadiera i posłużyć się właśnie jego osobą - jest jednak bezspornym faktem, że już wtedy wolnomularze, uruchamiając swoje wpływy wśród dziennikarzy oraz artystów, zaczęli budować legendę przyszłego marszałka. Szczególnie aktywni na tym polu byli dwaj młodzi pisarze: Juliusz Kaden-Bandrowski i Andrzej Strug - obaj będący członkami lóż.
Do prawdziwego przełomu doszło już w odrodzonej Rzeczpospolitej. Latem 1919 roku przyjaciele naczelnika państwa nakłonili go do spotkania z Władysławem Baranowskim. Obiecujący dyplomata, który wkrótce miał zostać masonem rytuału szkockiego najwyższego stopnia, współpracował z obozem Piłsudskiego od grudnia 1916 roku - i nie ukrywał, że działał "na zlecenie Rady Najwyższej i Wielkiego Komandora zagranicznej organizacji". Zadania, jakie przed nim postawiono, obejmowały rozwinięcie wolnomularstwa nad Wisłą i uzyskanie w tym celu poparcia władz II RP. Z jego relacji wynika, że wywiązał się z nich wzorowo.
Choć więc Piłsudski - jak przyznawał Baranowski - "miał mgliste pojęcie o ruchu masońskim", obiecał członkom loży wstawiennictwo. Dyplomata chwalił się swoim mocodawcom, że wyjaśnienia, których udzielił, spotkały się z żywym zainteresowaniem naczelnika. "Przedstawiłem stan faktyczny masonerii w Polsce i wyłuszczyłem powody, dla których uważam za celowe i pożądane zorganizowanie jej u nas na szerszą skalę. Za typ idealnego wolnomularza - twierdziłem - uważam Komendanta i on winien stać się głową i twórcą polskiego wolnomularstwa".
Według Baranowskiego przywódca uważnie wysłuchał tych wywodów. Zadawał nawet bardzo konkretne pytania! Wreszcie stwierdził, że założenie nad Wisłą organizacji masońskiej jest... niezłym pomysłem. Choć nie obiecał, że sam do niej przystąpi, zaproponował wytypowanie ludzi ze swego najbliższego otoczenia (w tym z armii), których uważał za odpowiednich kandydatów.
I to z własnej inicjatywy! Jak relacjonował dyplomata: "Komendant wskazywał, z kim mam pomówić, upoważniając mnie nawet w niektórych przypadkach do powołania się na jego opinię. Listę wojskowych postanowił ustalić z Wieniawą [Bolesławem Wieniawą- Długoszowskim, swoim adiutantem - przyp. red.], którego też wkrótce po tej decyzji wraz z kilkoma oficerami zainicjowaliśmy i zaprzysięgliśmy na posiedzeniu loży-matki".
Czy Piłsudski był wolnomularzem?
- Nie ma żadnych dowodów, że sam marszałek należał do masonerii - mówi autor książki biograficznej Józef Piłsudski bez retuszu, Tomasz Ciołkowski. - Jednak w latach 30. krążyły uporczywe plotki, że nie tylko wchodził w skład loży Wielkiego Wschodu, ale nawet był rycerzem najwyższego, bo 33. stopnia wtajemniczenia. Takie stwierdzenia pojawiły się w notatce sowieckiego dyplomaty rezydującego w Warszawie. Z całą jednak pewnością masonami byli najbliżsi współpracownicy marszałka - choćby Walery Sławek, Aleksander Prystor czy gen. Felicjan Sławoj Składkowski.
Fakty są nieubłagane. Historycy nie mają wątpliwości, że politykę, gospodarkę i kulturę II Rzeczpospolitej w ogromnym stopniu kształtowali masoni. Stanowili oni bowiem znaczny odsetek ówczesnych elit. Szacuje się, że z ogólnej liczby około 550 międzywojennych ministrów ponad 200 było aktywnymi wolnomularzami! Wywierali wpływy na szkolnictwo, politykę zewnętrzną, a nawet wywiad wojskowy.
Z drugiej strony wielu badaczy twierdzi, że marszałek miał negatywny, a nawet wrogi stosunek do masonerii. Jako dowód przywołują fragment jego wystąpienia skierowanego do legionistów podczas zjazdu w Kaliszu w sierpniu 1927 roku: - Widziałem uśmiechy reprezentantów obcych państw, gdy śmiało w oczy mi patrząc, mogli powiedzieć, że moje zamiary mogą być zniszczone zupełnie - nie przez kogo innego jak przez polskich agentów. Te słowa "Ziuka" stały się "wodą na młyn" dla zagorzałych przeciwników wolno mularstwa w II RP. Prawicowi oraz katoliccy publicyści zaczęli oskarżać członków lóż o zdradę ojczyzny. Nazywano ich "szpiegami obcych państw". I to mimo że komendant na ten temat wypowiadał się raczej enigmatycznie i nigdy jasno nie sprecyzował, jakich "agentów" miał na myśli.
Z kolei druga żona marszałka, Aleksandra, twierdziła, że jej mąż miał poważne wątpliwości, czy działalność tajnych bractw nad Wisłą będzie można wykorzystać z punktu widzenia racji stanu. Mówiła, iż "była osoba, która wespół z kilku dobranymi ludźmi miała powierzone zadanie zbadania działalności masonerii w Polsce". Przytaczała także słowa małżonka, który w pewnym momencie oznajmił: "Zakładajcie sobie towarzystwa wzajemnej adoracji i popierania siebie wzajemnie. Ale nie należcie do międzynarodowych organizacji i takich, byście potem nie osłaniali złodziejów, dlatego tylko, że dostali się do waszego towarzystwa". Według niej Piłsudski nie tolerował też działalności wolnomularzy w armii. Podobno obowiązywał nawet nieformalny, tajny rozkaz, który zabraniał wstępowania do lóż oficerom. Mimo wieloletnich kwerend historykom nie udało się jednak odnaleźć dokumentu, który by o tym wspominał.
Urodzony konspirator
- Piłsudski lubował się w konspiracji - mówi prof. Jan Żaryn z Instytutu Nauk Historycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. - Był urodzonym konspiratorem i w dodatku lewicowcem, co dobrze wpisywało się w charakter działań członków lóż masońskich. Naukowiec dodaje, że w okresie rozbiorów wszystkie poważne ruchy polityczne dysponowały sekretnymi skrzydłami: - PPS miał słynny "konwent A", a endecja Ligę Narodową - jak by nie patrzeć, tajną. Kilka pokoleń naszych rodaków, począwszy od Waleriana Łukasińskiego i "młodopolaków", było mocno zaangażowanych we współpracę z organizacjami międzynarodowymi, zdającymi się służyć tym samym celom, które przyświecały polskim konspiratorom, czyli wyzwoleniu ciemiężonych narodów.
Profesor Żaryn zastanawia się, kto najwięcej zyskał na tej grze: - Rodzi się oczywiście pytanie: kto kogo wykorzystał? Czy masoneria pomogła Polakom w walce o niepodległość, czy może polscy działacze byli nieświadomym narzędziem realizacji celów nakreślonych przez przywódców wolnomularskich? Nie ulega wątpliwości, że w najbliższym otoczeniu Józefa Piłsudskiego byli liczni masoni - podkreśla historyk. - Pamiętajmy jednak, że to właśnie obóz sanacyjny zadecydował o de legalizacji lóż masońskich w Polsce. Spowodowało to liczne tragedie, nawet szereg śmierci samobójczych polskich masonów, między innymi Tomasza Waryńskiego, syna Ludwika, znanego rewolucjonisty.
Od połowy lat 20. w II Rzeczpospolitej nasilała się krytyka działalności tajnych stowarzyszeń. - Masoneria to konspiracja zagraniczna, której na Polsce nic nie zależy, ale która potężnej Polski nie chce - przekonywał prymas kardynał August Hlond. Antywolnomularska kampania na szeroką skalę rozpętała się w 1938 roku. Jej głównym inicjatorem był Leon Kozłowski, premier w latach 1934-1935 i... były członek loży. Ostatecznie 22 listopada 1938 roku prezydent Ignacy Mościcki podpisał dekret o rozwiązaniu zrzeszeń masońskich. Oznaczało to kres ich legalnej działalności nad Wisłą - odtąd musiały zakonspirować się jeszcze głębiej. W tym czasie Piłsudski już od ponad trzech lat nie żył. Tajemnicę swoich związków z tajnymi stowarzyszeniami zabrał do grobu...
Marek Skalski
Tekst pochodzi z magazynu "Świat Wiedzy Historia" numer 5/2019 październik-listopad.
***Zobacz także***