Początek piekielnej jatki

Dokładnie 94 lata temu, 25 lutego 1916 r., niemieckie oddziały zajęły największy i najbardziej wysunięty na wschód fort twierdzy Verdun. Ale czterodniowe walki o fort Douaumont były ledwie początkiem dziesięciomiesięcznej bitwy, która pochłonęła życie co najmniej 350 tys. żołnierzy...

Verdun, 1916 r.: Francuzi przedzierają się przez zasieki z drutu kolczastego
Verdun, 1916 r.: Francuzi przedzierają się przez zasieki z drutu kolczastegoAFP

Atak na "serce Francji"

Jednak to właśnie Verdun, jako cel ataku, wybrał pod koniec 1915 r. szef niemieckiego Sztabu Generalnego - gen. Erich von Falkenhayn. Według niego, kluczem do wygrania wojny przez Cesarstwo było pokonanie Wielkiej Brytanii. Zwycięstwo na morzu - w zamyśle Falkenhayna - miała zapewnić Niemcom nieograniczona wojna podwodna, natomiast na lądzie - zniszczenie sił największego brytyjskiego sojusznika, czyli Francji. Szef Sztabu Generalnego zaplanował unicestwienie armii francuskiej w miejscu strategicznie i psychologicznym ważnym dla Francuzów. Wybrał - nazywane "sercem Francji" - Verdun. Liczył, że oddziały niemieckie przetrzebią francuskie rezerwy, co spowoduje wycofanie się Francji z wojny i jednocześnie Wielkiej Brytanii z walk na kontynencie.

Mimo, że straty francuskie były ogromne, Niemcy nie wykorzystali przewagi ilościowej i posuwali się bardzo powoli w głąb linii przeciwnika. 25 lutego 1916 r. zdobyli fort Douaumont. Gdy żołnierze 24. Brandenburskiego Pułku Piechoty znaleźli się w środku budowli, oddzielonej od świata podwójnymi betonowymi ścianami o grubości 1 m każda, i głęboką na 7 m fosą, byli zaskoczeni, że jego obsadę stanowi tylko... 60 ludzi. Resztę dowódcy odesłali już dużo wcześniej na inny odcinek frontu.

Francuzi, po początkowym zaskoczeniu, zaczęli ściągać posiłki i reorganizować się pod nowym dowództwem - gen. Phillippe'a Petaina. To właśnie on wprowadził rotacyjny system walki, dzięki któremu zmęczone potyczkami oddziały były wycofywane i zastępowane. Nowy dowódca usprawnił także transport zaopatrzenia dla wojsk w fortach, które odbywało się ciężarówkami - jedyną drogą prowadząca do Verdun (nazwaną później "Drogą świętą").

Piekło pod Verdun wyglądało tak

Mordercze potyczki przedłużały się w nieskończoność. Obie walczące strony powtarzały dzień w dzień te same schematy: wielogodzinny ostrzał artyleryjski - atak - obrona. I tak przez kilka miesięcy. Niektóre miejsca przechodziły z rąk do rąk kilkanaście razy. W pierwszych miesiącach bitwy inicjatywa należała do Niemców, których jednostki konsekwentnie, ale powoli i z olbrzymim trudem, wdzierały się na terytorium Francji. Sytuację Francuzów utrudniały także spory w naczelnym dowództwie. Gen. Petain, jako zwolennik walki defensywnej, popadł w konflikt z naczelnym wodzem - gen. Josephem Joffrem. Oczekiwał on nie tylko efektów w Verdun, ale także zamierzał wykorzystać rotujące się tam jednostki w przygotowywanej przez siły Ententy ofensywie nad Sommą. Ostatecznie dowództwo nad obroną twierdzy przejął gen. Robert Nivelle, który z marszu przystąpił do działań ofensywnych.

Inicjatywa w dalszym ciągu jednak leżała po stronie Niemców, którzy dzięki wykorzystaniu nowoczesnej broni (samolotów, miotaczy ognia czy gazów bojowych), dominowali na polu walki. Na początku czerwca 1916 r. zdobyli kolejny fort - Vaux. Broniąca go obsada, odcięta od trzonu francuskich sił, przez siedem dni odpierała niemieckie ataki i poddała się dopiero, gdy skończyły się zapasy wody.

Francuzi odzyskali utracone forty (Douaumont - 24 października, a Vaux - 2 listopada). W grudniu 1916 r. byli na swoich pozycjach sprzed wybuchu bitwy.

Tysiące ofiar...

Verdun do dziś jest symbolem poświęcenia, oddania i bohaterstwa żołnierzy. Przypomina także o absurdzie i bezsensowności wojny.

Marcin Wójcik

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas