Przemysłowe bezczeszczenie zwłok

Dokładnie osiem lat temu, 16 lutego 2002 r., w malutkiej miejscowości na południu USA znaleziono prawie 340 ciał, ukrytych na terenie krematorium. Jego właściciel, zamiast prochów wsypywał do urn coś zupełnie innego...

Nie wszystkie ciała spopielano...
Nie wszystkie ciała spopielano...Getty Images/Flash Press Media

Ale w 1996 r. Tommy Marsh umarł, a pieczę na biznesem przejął jego syn - Ray Brent Marsh. Od tego momentu nie wszystkie trafiające do "Tri-State Crematory" zwłoki były spopielane...

Szybko ustalono, że od 1996 r. do początków 2002 r. do "Tri-State Crematory" domy pogrzebowe z trzech stanów wysłały do skremowanie ponad 2 tys. zwłok. Teren firmy Marsha odcięto i zaczęto sprowadzać sprzęt i ludzi do prowadzenia poszukiwań, które rozpoczęły się dzień później. To właśnie 16 lutego 2002 r. w szopach, schowkach, przy budynku krematorium czy w sąsiadującym z nim lesie znaleziono setki ciał. Rozkład niektórych był już tak zaawansowany, że zostały z nich prawie same szkielety.

Zbezczeszczonych szczątków - w większości zakopanych, w tym, w czym je przywieziono - było tak dużo, że ze stanu Maryland sprowadzono mobilną kostnicę. Ostatecznie w "Tri-State Crematory" znaleziono 339 niespopielonych zwłok, 200 z nich udało się zidentyfikować na podstawie badań DNA.

Ci, którzy przyszli tu w nadziei, że usłyszą ode mnie dlaczego to zrobiłem, będą zawiedzeni. Nie mogę wam dać odpowiedzi.
Ray Brent Marsh

Ta okropna historia wyglądała tak:

Dlaczego to robił?

Trzy lata temu obrońcy Marsha przedstawili dowody mając świadczyć, że jego zachowanie było efektem zatrucia oparami rtęci. Miały się one ulatniać podczas spopielania zwłok, które posiadały amalgamatowe plomby w zębach. Podstawowym składnikiem takich wypełnień jest właśnie rtęć. Przeprowadzono odpowiednie badania, które wykazały, że w krwi Marsha obecna jest co prawda rtęć, ale nie jest to stężenie szkodliwe dla człowieka. W ciele właściciela "Tri-State Crematory" stwierdzono natomiast duże ilości ołowiu oraz arszeniku. Sędzia, do którego wpłynęła prośba o skrócenie wyroku, nie przychylił się do dowodów przedstawionych przez adwokatów Marsha. On sam dalej przebywa w więzieniu.

Marcin Wójcik

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas