Swastyka na Mnichu. Brawurowa akcja taterników

Stare schronisko nad Morskim Okiem. W tle charakterystyczna sylwetka Mnicha /Z archiwum Narodowego Archiwum Cyfrowego
Reklama

W czasie drugiej wojny światowej Niemcy z wielkim upodobaniem znaczyli okupowane terytoria, wywieszając gdzie popadnie swastyki. Hitlerowcy z symbolem swej dominacji dotarli również w Tatry. Swastyka na Mnichu jednak długo nie przetrwała.

Charakterystyczna wizytówka Tatr

Morskie Oko to jedno z najchętniej odwiedzanych miejsc w Tatrach. Nagrodą za mozolną wędrówkę asfaltową drogą z parkingu w Palenicy Białczańskiej jest obłędny widok. Z położonego przy jeziorze schroniska widać m.in. Rysy, Mięguszowieckie Szczyty ze słynną Kazalnicą czy Mnicha.

Przypominający do złudzenia swą sylwetką zakapturzonego zakonnika szczyt to jedna z wizytówek Tatr. Nieprzypadkowo zarys góry znajdziemy na odznakach przewodników tatrzańskich, a sam Mnich od przeszło 150 lat przyprawia o szybsze bicie serca kolejne pokolenia wspinaczy.

Historycznego wejścia na dziewiczy szczyt dokonali Jan Gwalbert Pawlikowski, jeden z pionierów ochrony tatrzańskiej przyrody, oraz słynny przewodnik Maciej Sieczka. Wydarzyło się to w drugiej połowie XIX stulecia, a od tego czasu każdy, kto poważnie myśli o wspinaniu, marzy o tym, by mieć Mnicha w swoim górskim CV.

Reklama

Pięciometrowy symbol hitleryzmu 

Mnicha upodobali sobie taternicy, turyści w coraz większej liczbie przybywający nad Morskie Oko, a także... hitlerowscy okupanci. Kiedy Niemcy wkroczyli do Zakopanego, rozpoczęli, jak to mieli w zwyczaju obok terroryzowania i mordowania mieszkańców, obwieszanie zdobytych terenów swastykami.

Wczesną jesienią 1941 roku okupanci postanowili podkreślić swoją dominację również w Tatrach, wieszając rękami pograniczników na wschodniej ścianie Mnicha sporych rozmiarów swastykę. 

Pięciometrowa konstrukcja, wymodelowana w mosiężnej blasze, została osadzona na drewnianym stelażu i przytwierdzona do skały.

“Pomalowana na biało, z daleka widoczna, radowała swych wyznawców i miała im unaoczniać wieczyste ich władztwo nad Tatrami. Jednak długo nie popasała na Mnichu" - pisał w 1947 roku w “Wierchach" dyrektor Muzeum Tatrzańskiego Juliusz Zborowski.

Ryzykowna akcja młodych taterników

Polacy natychmiast zaczęli obmyślać sposób, w jaki zdemontują wielki symbol niemieckiego okrucieństwa. W akcję zaangażowało się trzech młodych wspinaczy z Zakopanego: 17-letni Jan Krupski i starsi o rok Józef Świerk i Józef Uznański. 

Chłopcy byli zdeterminowani, lecz musieli czekać na odpowiednie warunki pogodowe, by nie byli widoczni znad Morskiego Oka. W końcu - w sierpniu 1942 roku - aura dopisała na tyle, że mogli zacząć swą brawurową misję.

Żeby nie budzić podejrzeń, z Zakopanego wyszli osobno. Spotkali się dopiero nad Czarnym Stawem Gąsienicowym. Przez Kozią Przełęcz i Dolinę Pięciu Stawów Polskich dotarli na Szpiglasową Przełęcz, nieopodal Mnicha. 

Mgła nieco opadła, więc postanowili zaczekać w ukryciu do wieczora.

Wiatr dokończył dzieła zniszczenia

Z relacji Aliny Kaszynowej opublikowanej w Pamiętniku Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego z 1993 roku:

“Wraz ze zmrokiem nadeszła nowa fala mgły. Jan i dwóch Józefów rekordowo szybko weszli na Mnicha i asekurując się wzajemnie zdążyli jeszcze przed zapadnięciem ciemności przyjrzeć się rozmieszczeniu haków, na których wisiała swastyka. Poczekali do świtu i zaraz zabrali się do roboty. Obkuwali i obluzowywali haki, delikatnymi uderzeniami młotków".

Pracowali spokojnie, metodycznie. Nie tylko nie chcieli, by ktoś ich zauważył. Nie chcieli również, by Niemcy, zwabieni niepokojącymi odgłosami, zainteresowali się tym, co dzieje się na Mnichu. Po czterech godzinach haki były dostatecznie obluzowane. 

“Nie zamierzali (...) sami zrzucać pięciometrowej swastyki. Było to zbyt ryzykowne. Miał to zrobić wiatr. Cała trójka wróciła do Zakopanego tak jak wyszła, każdy osobno" - pisała Alina Kaszynowa.

Swastyka jak inne pomniki niemieckiej chwały 

Plan młodych taterników okazał się genialny. Niebawem wiatr zrobił swoje, odrywając wielką swastykę od skały. Konstrukcja roztrzaskała się na kawałki, a Niemcy nie mieli dowodów na to, że siłom natury pomogli zakopiańczycy. 

Kilka lat później los zdewastowanej swastyki podzieliły inne rozsiane po Polsce pomniki niemieckiej chwały. Według buńczucznych zapowiedzi miały przypominać o dominacji “najwspanialszej z ludzkich ras" co najmniej przez setki lat.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tatry | Adolf Hitler | Niemcy | swastyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy