Tysiące lat temu też był lockdown. Dzięki niemu powstała muzyka?
Badania przeprowadzone w jaskiniach na terenie południowych Niemiec i Austrii wskazują na to, że gdy nasi przodkowie, w tym neandertalczycy regularnie byli przymusowo zamykani w swych domach, zaczynali tworzyć. Powodem mogło być rozładowanie napięcia w zamknięciu.
Lockdown nie kojarzy nam się z niczym dobrym. Przymusowe zamknięcie w domach na skutek epidemii to coś, czego doświadczyliśmy niedawno i czego każdy chciałby uniknąć. Wydaje się bowiem, że to sytuacja nadzwyczajna, niepowtarzalna i stanowiąca przełom w dziejach świata.
Nic bardziej mylnego. Przez setki i tysiące lat lockdowny towarzyszyły ludziom podczas zarazy. Wielkie epidemie dżumy zmuszały ludzi najpierw do ucieczki z zakażonych miast, a gdy choroba już je opanowała, bramy zamykano, aby uwięzić w mieście pozostałych i nie roznosić patogenu.
W czasie rekordowego lockdownu w trakcie epidemii 1665-1666 Londyn był zamknięty przez około rok. Już napisany w XIV wieku "Dekameron" Boccacia opowiada o grupie ludzi w czasie lockdownu, którzy zamknięci i odizolowani dla higieny psychicznej zaczynają opowiadać i spisywać opowiadane historie.
Badania przeprowadzone w szeregu jaskiń w Niemczech i Austrii wskazują na to, że podobnie rzecz się miała z naszymi przodkami. Tysiące lat temu, w czasie epoki lodowcowej przeżywali lockdowny regularnie, co sezon. Powodem był trzaskający mróz, którego nie sposób było przetrwać bez zamknięcia.
Amerykańska badaczka Jessica Tierney z Uniwersytetu Arizona jest główną autorką opublikowanego w "Nature" artykułu na temat temperatur panujących w czasie wielkich zlodowaceń, podczas których musieli żyć przodkowie współczesnych ludzi. Nasuwający się na Eurazję i Amerykę Północną lodowiec mocno ochłodził klimat. Według "Nature", średnia globalna temperatura w epoce lodowcowej była o 6 stopni Celsjusza niższa niż obecnie. Średnia temperatura w XX wieku wynosiła 14 stopni Celsjusza, zaś w epoce lodowcowej było to zaledwie 7,8 stopnia. Średnio! Łatwo więc sobie wyobrazić, z jakimi mrozami musieliśmy mieć do czynienia od jesieni do wiosny.
Ekstremalnie zimno było wtedy nawet w takich regionach świata jak obecne tereny południa USA z Arizoną i Teksasem czy terenach basenu Morza Śródziemnego. Mieszkańcy okolic jaskiń położonych w Austrii, Bawarii i Jurze Szwabskiej najprawdopodobniej zamykali się zanim nadeszła późna jesień i wychodzili na zewnątrz być może dopiero w maju. Trudno sobie dzisiaj nawet wyobrazić, co oznaczało tkwienie w jaskiniach przy kurczących się zapasach przez pół roku.
Zapotrzebowanie na skuteczne schronienie takie jak jaskinie było kilkadziesiąt tysięcy lat temu tak duże, że mogło doprowadzić do wytępienia przez ludzi wielu zwierząt, które też z nich korzystały. Przed ciężką zimą chroniły się w takich kryjówkach niedźwiedzie jaskiniowe, lwy jaskiniowe, hieny jaskiniowe, ale ślady znajdowane na kościach wskazują ewidentnie na częste konflikty między ludźmi a niedźwiedziami jaskiniowymi, zapewne w rywalizacji o przestrzeń i schronienie na zimę. Czy ludzie doprowadzili do zagłady tych zwierząt? Ten pogląd jest mocno kwestionowany, uważa się dzisiaj, że niedźwiedzie jaskiniowe zniknęły z Europy wcześniej niż myślano, około 27 tysięcy lat temu. Wówczas ludzi było tu jeszcze niewiele.
Ludzie nie hibernują jak wiele zwierząt, podczas zimy są aktywni, a zamknięcie musiało mocno wpływać na ich psychikę. W jaskiniach Jury Szwabskiej znaleziono ślady obecności ludzi sprzed 43 do 33 tysięcy lat, a zatem być może nie tylko neandertalczyków, ale już także kromaniończyków i Homo sapiens, którzy w tym czasie dotarli już w te rejony. To nie tylko narzędzia, ale również dzieła sztuki.
Szczególnie znane są liczne w Europie nieduże rzeźby bardzo otyłych kobiet, zwane Wenus epoki lodowcowej. Najstarsze z nich datowane są na 38 tysięcy lat. Wśród naukowców trwa spór, czy tak artyści wyobrażali sobie wtedy kobiety i ideał piękna, czy też były inne powody przedstawiania płci żeńskiej w takiej formie.
Richard Johnson z Uniwersytetu Kolorado wysnuł wniosek, że skoro taki wizerunek kobiety był wtedy powszechny, musiał być uniwersalny i niewykluczone, że wiązał się z koniecznością lockdownu. Nabieranie tkanki tłuszczowej na zimę było wtedy nie tylko pożądane, ale stanowiło warunek przetrwania pół roku w chłodnym zamknięciu. Po prostu, wskazywały na to, że aby żyć, trzeba przybrać na wadze. Na dowód dostarcza znacznie szczuplejsze wizerunki kobiet z czasów późniejszych, gdy lodowce ustąpiły.
Położona w Niemczech jaskinia Geissenkloesterle zasłynęła znaleziskiem wykonanych ze zwierzęcych kości struktur, w których rozpoznano pierwsze instrumenty muzyczne. Wiele z nich stworzono z lekkich kości ptaków jak orły, sępy czy bociany, datuje się je na ponad 40 tysięcy lat. Być może jeszcze starsze są proste instrumenty wykonane z kości udowej niedźwiedzia jaskiniowego, znalezione w Divje Babe w zachodniej Słowenii.
Profesor Tom Higham z Oxfordu uważa, że te najstarsze instrumenty świata powstały w czasie lockdownu naszych przodków w okresie zimowym. Zamknięcie sprzyjało tworzeniu sztuki i muzyki, która być może zajmowała i uatrakcyjniała czas oczekiwania na wiosnę oraz rozładowywała napięcia.
Pod tym względem muzyka spełniała być może istotniejszą rolę niż malowidła naskalne, z których najstarsze powstawały w Europie także około 40 tysięcy lat temu, zatem w czasie kończącego plejstocen zlodowacenia Würm.
Bez muzyki, a zatem bez rozrywki ludzie nie przetrwaliby w zamknięciu - uważają naukowcy. Co więcej, wskazują na to, że nasi przodkowie przygotowując się na lockdown, nie tylko gromadzili zapasy żywności i opał, ale także instrumenty muzyczne. Wykonywanie ich z coraz lżejszych kości wskazuje na to, że miały być one łatwiejsze w transporcie, a zatem przenośne. To właśnie muzyka pozwalała przetrwać bez wpadania w obłęd i konflikty.
Radosław Nawrot
Zobacz również:
Niewidzialny most dla pieszych, czyli Most Mojżesza w Holandii
Salamandry rozpoczęły gody. Leśnik ostrzega, że ich dotykanie może być groźne