W umyśle mordercy: Baron Gilles de Rais
"W umyśle mordercy" to współczesne bajki dla dorosłych ku przestrodze. Są one tym bardziej przerażające, że opisane w nich historie wydarzyły się naprawdę. Bo zło wcale nie musi mieć oblicza Baby Jagi czy baśniowego stwora. Potwory w ludzkiej skórze żyją wśród nas, mijają nas na co dzień i tylko czyhają na nasz błąd.
Łukasz Wroński w swoich opowieściach sugestywnie przedstawia psychikę zabójców i gehennę ich ofiar. Do uświadomienia nam, na jakie okrucieństwo możemy być narażeni, wybrał zatrważające przykłady zbrodni dokonanych przez morderców, gwałcicieli, nekrofilów, pedofilów i kanibalów o twarzach sympatycznych profesorów, troskliwych wychowawców czy słodkich dziewczynek.
Przeczytaj fragment książki "W umyśle mordercy":
Gilles de Rais był bohaterem narodowym Francji, zasłużonym w wojnie stuletniej. Jego męstwo na polu walki, graniczące z szaleństwem, budziło podziw zarówno u prostych żołnierzy, jak i u innych rycerzy. Walczył u boku samej Joanny d'Arc, którą podobno skrycie kochał.
Ten szanowany szlachcic, dowódca armii królewskiej, marszałek Francji, był też jednym z najbardziej przerażających seryjnych morderców, jakich znała historia. Dzięki sprawowanej władzy i koneksjom, jakimi się cieszył, jego zbrodnie mogły osiągnąć tak olbrzymi rozmach i pochłonęły aż kilkaset niewinnych żyć.
4 kwietnia roku Pańskiego 1440
"Panie de Blanc, dotarliśmy już w okolicę zamku. Tereny rozciągające się wokół zachwycają oczy, ale w miasteczku u podnóży twierdzy marszałka ludzie mają ponure nastroje. W powietrzu unosi się dziwna atmosfera, ciężko oszacować czemu. Chłopi milczą i nawet alkohol nie rozwiązuje im języków. To, co wisi w powietrzu, przypomina poczucie lęku przed nadchodzącym niebezpieczeństwem. Znam taką aurę dobrze, ponieważ doświadczyłem jej podczas epidemii cholery w opactwie Denver w 1435.
Po długich poszukiwaniach trafiliśmy w końcu na miejscowego dziwaka skłonnego do zwierzeń, jednak jego umysł już dawno pochłonięty jest przez obłęd. Opowiedział nam on niestworzoną historię o tym, co podobno dzieje się na zamku. Przytaczam ją tutaj, ale nie ma ona według mnie pokrycia w prawdzie.
Według niego marszałek sprowadził w tajemnicy na dwór jakiegoś tajemniczego jegomościa z dalekich krain. Mężczyznę tego miał przywieźć sam sługa marszałka, upadły ksiądz Eustache Blanchet. Obcy ma się parać czarnoksięstwem i przyzywaniem demonów. Wiedzę tę nasz rozmówca zaczerpnął od swojego kuzyna, który służył na dworze u marszałka.
Blanchet poznał tego czarownika we Florencji. Został tam wysłany przez swojego pana, aby znaleźć kogoś posiadającego władzę nad istotami nadprzyrodzonymi. Marszałek upatruje w wiedzy na temat zaświatów szansy na pogłębienie swojego majątku. Prawdą jest, iż faktycznie od 1435 popadł on w długi, które znacznie uszczupliły jego skarbiec.
Nie mogąc znaleźć wyjścia z tej trudnej sytuacji, miał się on zwrócić po pomoc do alchemików. Doradzili mu oni poszukiwania kamienia filozoficznego, który według legendy jest w stanie zmieniać ołów w złoto. Od tej pory ma on obsesję na punkcie czarnej magii i sprowadza na swój dwór różnych mężów parających się tą przeklętą i zakazaną sztuką.
Gdy ów obcy mężczyzna przybył na zamek, z okolicznych wiosek zaczęły ginąć dzieci. Podobno miejscowi obwiniają o to marszałka. Miał on razem ze swoim gościem odprawić rytuał, żeby przyzwać demona, który w zamian za duszę marszałka miał mu dać wiedzę na temat sporządzenia kamienia. Najpierw jednak marszałek musiał czynami dowieść swego oddania i złożyć demonowi odpowiednią ofiarę.
Istota, która przybyła na jego wezwanie, żywi się krwią i mięsem dzieci. To dlatego doszło do zaginięć. Nasz rozmówca twierdzi, że i jego krewny padł ofiarą tych rytuałów, ponieważ zaginął bez wieści, a liczył sobie niespełna 13 wiosen. Zanim do tego jednak doszło, w obawie o swój dalszy los przekazał informacje o tym, co dzieje się na zamku." (...)
2 maja roku Pańskiego 1440
"To potworne, ale niestety prawdziwe. Znaleźliśmy je, groby wypełnione ciałami dzieci. Ukryte w pobliżu zamku. Zwęglone szkielety. Tak dużo, że nie możemy ich zliczyć.
Cóż za bestia żeruje w tym miejscu? Jutro się dowiem. Udało mi się znaleźć sposób, aby dostać się na dwór. Przekonamy się, czy to człowiek, czy też demon stoi za tymi plugawymi zbrodniami. Boję się jednak, czy życie moje i moich kompanów jest zagrożone. Podejrzewam, że marszałek dowiedział się o naszej aktywności. Jeśli tak jest w istocie, muszę znaleźć sposób na przekazanie tego dziennika."
3 maja roku Pańskiego 1440
"Stało się. To, co widziałem, na zawsze wypaczyło mą duszę. Myślałem, że wiem, czego mogę się spodziewać, i byłem przygotowany na najgorsze. Teraz jednak zrozumiałem, że są rzeczy, które wymykają się ludzkiemu pojmowaniu. Bastien nie żyje, znalazłem go nad ranem. Powiesił się na drzewie. Jean nie dołączył do nas po tym, jak się rozdzieliliśmy, pewnie dopadli go ludzie marszałka. Na mnie też polują i dlatego posłałem po zaufanego człowieka, któremu dzisiaj przekażę sprawozdanie, aby trafiło ono w Pana ręce. (...)"
To, co stało się później, jest nie do opisania. Mając przed oczyma te sceny, wiem jedynie, że już do końca mych dni będą one mnie prześladować. Ludzie w wiosce mylili się. To nie demon pożera ich dzieci w imię piekielnego paktu, tylko baron, a dokładnie jego niepohamowana żądza. Boże, miej mnie w swojej opiece! Jak człowiek może być do tego zdolny?"
Pismo Procesowe dotyczące marszałka Francji, barona Gilles’a de Rais
Dnia 15 września roku Pańskiego 1440 na mocy postanowienia wydanego po dochodzeniu zainicjonowanym przez biskupa Nantes Jeana de Malestroit zatrzymano barona Gilles’a de Rais oraz jego pomocników pod zarzutem dokonania mordu na co najmniej 200 dzieciach z miejscowości będących w jego panowaniu.
Wstępne ustalenia komisji śledczej wykazały, że w samym tylko zamku Champtocé ujawniono szczątki około 40 ciał. Świadkowie zgodnie zeznali, że sądzony tutaj baron Gilles de Rais, marszałek Francji, mordował dzieci, obcinając im głowy, podrzynając gardła, patrosząc je, a potem w celu zaspokojenia żądzy siadał nagi na brzuchach konających ofiar, rozkoszując się widokiem ich wnętrzności, unosząc do góry ich obcięte członki, kalecząc ich krocza, czerpiąc radość z ich śmierci.
Jak sam oskarżony przyznał, wszystkie zbrodnie popełnił z rozkoszy, nie potrzebował rad ani inspiracji, wystarczyła mu jego wyobraźnia. Za czyny te występne i okrutne skazujemy go na śmierć."
Dzięki sprawowanej władzy i koneksjom, jakimi się cieszył, jego zbrodnie mogły osiągnąć tak olbrzymi rozmach i pochłonęły aż kilkaset niewinnych żyć. Dla zaspokojenia swoich sadystycznych i pedofilskich skłonności mordował dzieci z wiosek położonych w sąsiedztwie jego zamku i spożywał ich krew.
Współcześni mu ludzie myśleli, że czynów tych dokonał pod wpływem demona, któremu zaprzedał duszę w zamian za bogactwo. Nie wiedzieli, że prawdziwe demony budzą się do życia, gdy pętający je rozum popada w uśpienie, pozwalając przemówić skrywanej żądzy.