Wszy, krowy i haremy: Przedziwne fakty o szczepionkach
Co wspólnego ma krowa ze szczepionką? Jak tureckie haremy wspomogły rozwój medycyny? Dlaczego hodowla wszy ocaliła życie tysięcy ludzi? Oto zdumiewające fakty z dziejów dobroczynnych substancji, które dziś skutecznie chronią nas przed śmiercionośnymi chorobami.
Pierwsze sposoby uodparniania ludzi na śmiercionośne zarazki mogą napawać odrazą. Prekursorów szczepień ochronnych można doszukiwać się w I tysiącleciu naszej ery w Chinach. Dzieciom zakładano "ospowe ubranka". Tego rodzaju odzież, noszona wcześniej przez zakażone osoby, miała obudzić w organizmach najmłodszych reakcje obronne.
W kolejnych wiekach wypracowano inne procedury: wdmuchiwano do nosa proszek ze strupów lub umieszczano w nosie watkę zwilżoną "wyciągiem ze strupów". Te pierwsze szczepienia mające zapobiegać ospie nazywamy wariolizacją - od jej łacińskiego określenia, variola.
Harem: Nieoczekiwany sprzymierzeniec medycyny
Przed tym, jak wariolizacja zawitała do Europy, dokładnie zaznajomili się z nią Turcy. Odegrała tam szczególną rolę ze względu na zwyczaj tworzenia haremów oraz obecność olbrzymiej liczby pań na dworze sułtańskim.
Przebycie ospy, nawet jeśli kobiecie udało się ujść z życiem, skutkowało bowiem odpychającymi bliznami szpecącymi ciało i twarz - to zaś miało duży wpływ na jej powodzenie, a tym samym przyszłość. Podawano im zarazki, które wcześniej "osłabiano", np. poprzez poddawanie ich działaniu podwyższonej temperatury.
Wariolizacja dotarła do Europy właśnie znad Bosforu. Ambasador Wielkiej Brytanii w Konstantynopolu Robert Sutton oraz Mary Wortley Montagu, żona jego następcy w drugiej dekadzie XVIII stulecia "zaszczepili" swoje dzieci.
Wkład krów w rozwój szczepionek
Czarna ospa była śmiertelnie niebezpiecznym schorzeniem szerzącym się wśród ludzi. Bydło hodowlane zapadało na inną jej odmianę - względnie niegroźną dla człowieka krowiankę. Mieszkańcy wsi powszechnie uważali, że zarażenie się nią prowadzi do nabycia odporności przeciw ospie prawdziwej.
Jenner podszedł do sprawy metodycznie - choć nieco okrutnie. Przełomowe doświadczenie przeprowadził w 1796 roku na kilkuletnim chłopcu: najpierw zakaził go wirusem krowianki, a następnie ospy prawdziwej. Zgodnie z jego przewidywaniami maluch, u którego rozwinęły się objawy ospy krowiej, nie zapadł na ospę prawdziwą.
Dlaczego Pasteur założył minizoo?
Ludwik Pasteur nie był medykiem. Miał za to doktorat z chemii. Jego największą pasją była jednak mikrobiologia. Świat zawdzięcza mu szczepionkę na schorzenie, które do dzisiaj wzbudza wielką trwogę (bo lekarstwa nadal nie opracowano).
Dla powodzenia swych badań Pasteur posunął się nawet do tego, iż... zasysał ślinę zarażonego psa, trzymając probówkę we własnych ustach. W niewielkich pomieszczeniach udostępnionych mu przez uczelnię prowadził analizy niczym szalony naukowiec. Ponieważ chorobę przenosiły zwierzęta, pracownia zaczęła przypominać małe zoo.
Choć wyniki badań na zwierzętach były pomyślne, uczony nie odważył się stosować swoich metod na ludziach. Do przełomu doszło latem 1885 roku, kiedy uległ błaganiom rodziców chłopca pogryzionego przez psa. Dziewięcioletni Joseph Meister szczęśliwie wyszedł cało z opresji, a dla Pasteura i profilaktyki wścieklizny zaczęła się nowa era.
Wampirza hodowla
Tyfus plamisty był doskonałym potwierdzeniem tezy, że podczas wojen więcej żołnierzy pada ofiarą epidemii niż kul. Nad szczepionką przeciw temu schorzeniu pracował wybitny polski uczony, prof. Rudolf Weigl.
O wielkości jego dzieła świadczy chociażby fakt, iż czterokrotnie był bliski otrzymania Nagrody Nobla. Lwowskie laboratorium Weigla przywodzi na myśl zwierzyniec w skali mikro: drobnoustroje wywołujące tyfus były bowiem rozmnażane w jelitach pasożytów.
Zarazka nie da się "wyhodować" na sztucznej pożywce, natomiast we wszy odzieżowej czuje się on niczym ryba w wodzie. Cały dokładnie przemyślany cykl Weigla obejmował hodowlę owadów i ich żywienie, wstrzykiwanie im zarazka do jelit za pomocą lewatywy, a następnie wypreparowanie szczepionki.
Brali w tym udział "karmiciele", "strzykacze" oraz "preparatorzy". Dostarczanie jedzenia odbywało się poprzez przymocowanie klatek z pasożytami do ud bądź podudzi karmicieli.
Część klatki przylegająca do nogi pokryta była siateczką (stosowaną w młynach do przesiewu mąki), przez którą wszy nie mogły się wydostać, ale były w stanie ssać krew.
W odpowiednim czasie zwierzętom drogą dojelitową wprowadzano zarazki, a potem preparowano jelita, z których następnie przygotowywano szczepionkę.
Wśród karmicieli znaleźli się nie tylko współpracownicy Weigla, lecz także wiele sławnych postaci, m.in. poeta Zbigniew Herbert oraz matematyk Stefan Banach.