Z Antypodów do Polski. Zakład w barze początkiem ekstremalnego sportu

Każdy wielki sport zaczynał się od przypadku. Legenda głosi, że piłkę nożną wymyślili Wikingowie, kopiąc między sobą czaszki pokonanych wrogów. Koszykówka zaczęła się od pojemników na brzoskwinie zawieszonych na balkonach sali gimnastycznej. Z kolei wszystko wskazuje na to, że zyskujące coraz większą popularność na całym świecie zawody drwali Stihl Timbersports, wzięły się od spontanicznego zakładu w tasmańskim barze. W sennym Ulverstone, miejscowości na Tasmanii, która zaledwie 9 lat wcześniej uzyskała prawa miejskie, zapadał zmrok. Grupa drwali po ciężkim dniu w lesie zebrała się w jednym z okolicznych barów, który bardziej przypominał szałas wypełniony alkoholem, niż elegancki przybytek. Był 1870, a życie mieszkańców kręciło się wokół drzew. Z nich budowało się domy, na ich sprzedaży zarabiało pieniądze, a przy wieczornym kuflu złocistego trunku spierano się o umiejętność ich szybkiego ścinania. - Może i znacie się na wycince drzew, ale powiadam wam, że u nas robi się to lepiej! – stwierdził pochodzący z położonej w pobliżu Melbourne osady Warragul Jack Biggs. Dla miejscowego mistrza siekiery, Josepha Smitha, te słowa były jak siarczysty policzek. Na stole wylądowało 25 funtów, w dłonie wróciły odłożone po robocie narzędzia. Panowie wrócili do lasu, żeby przekonać się, który pierwszy zetnie drzewo. Tak narodziły się zawody w sportowym cięciu i rąbaniu drewna, które dzisiaj są jak Formuła 1 dla drwali.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy