Zrekonstruowali najkrwawszą bitwę XIX wieku
Około 6 tys. osób z 26 krajów, w tym z Polski, wzięło udział w inscenizacji bitwy narodów pod Lipskiem zorganizowanej w niedzielę z okazji 200. rocznicy wydarzenia, które przesądziło o upadku Napoleona. W starciu w 1813 roku zginęło blisko 100 tys. żołnierzy.
Pokazy wywołały dyskusję w lokalnej społeczności Lipska. Pastor kościoła św. Tomasza w Lipsku Christian Wolff powiedział agencji dpa, że odtwarzanie bitwy to folklor, niedopuszczalny wobec masakry, jaka miała pod Lipskiem. Historyk Paul Nolte uznał natomiast inscenizację za uprawnioną formę zajmowania się historią. Nie każdy ma ochotę na przeczytanie 1000-stronicowej publikacji - powiedział Nolte.
Inscenizacja bitwy zakończyła trwające cały tydzień obchody historycznego wydarzenia, uważanego za najbardziej krwawą bitwę do czasu pierwszej wojny światowej.
W piątek podczas centralnej uroczystości pod pomnikiem bitwy narodów w Lipsku przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz ostrzegł przed wzrastającą falą nacjonalizmu, nawiązując do przyczyn wojen napoleońskich. "Kryzys może spowodować podział wśród Europejczyków" - powiedział niemiecki polityk.
W październiku 1813 roku armia Napoleona, w której walczyli także Polacy, starła się pod Lipskiem z wojskami koalicji Austrii, Prus, Rosji i Szwecji. W bitwie zginął książę Józef Poniatowski, marszałek Francji i naczelny dowódca wojsk Księstwa Warszawskiego.
Polscy i Niemcy skrajnie różnią się w ocenach postaci Napoleona. Dla Polaków cesarz Francuzów uosabiał nadzieję na odzyskanie niepodległości po trzech rozbiorach z lat 1772, 1793 i 1795. Dla Niemców był agresorem, a walka z nim, w której uczestniczyła duża część społeczeństwa, uważana jest za narodziny nowożytnego pruskiego patriotyzmu. Jego manifestacją jest monumentalny pomnik, jaki na polu bitwy narodów odsłonił w jej 100. rocznicę cesarz Wilhelm II.