15 miliardów haseł w Darknecie

​Kradzione dane są jednym z najbardziej chodliwych towarów w Darknecie. Ceny najdroższych pakietów zawierających hasła i loginy czasami przekraczają 100 tysięcy dolarów.

article cover
123RF/PICSEL

Naukowcy z zespołu badawczego Photon wykryli w ciemniej sieci ponad 15 miliardów danych uwierzytelniających, które pochodzą z około 100 tysięcy włamań. Oferta jest bardzo szeroka i zawiera zarówno dostęp do usług streamingowych, kont bankowych, czy korporacyjnych sieci. Szczególnie niebezpieczny jest ten ostatni przypadek, bowiem napastnicy naruszający infrastrukturę przy wykorzystaniu danych uwierzytelniających są trudni do wykrycia.

Witryny oferujące skradzione informacje działają niczym sklepy wirtualne. Potencjalni klienci wybierają towar i płacą w bitcoinach. Najdroższą pozycją w cenniku są zestawy danych uwierzytelniających, które umożliwiają przeniknięcie do firmowej sieci i zainicjowanie ataku ransomware. Ich ceny wynoszą od 3 139 USD do 140 000 USD.

- Na pierwszy rzut oka wydaje się, że kwoty są wygórowane. Ale trzeba mieć na uwadze, że konta uprzywilejowane, takie jak np. administratora sieci, są niezwykle cenione w światku przestępczym. Oprócz dostępu do sieci, zapewniają najwyższy poziom kontroli i zaufania, zaś ich uprawnienia są niemal nieograniczone. Użytkownik takiego konta może zmieniać ustawienia konfiguracji systemu, odczytywać i modyfikować poufne dane, a także przyznawać innym osobom dostęp do krytycznych zasobów - tłumaczy Mariusz Politowicz z firmy Marken, dystrybutora rozwiązań Bitdefender w Polsce.

Niektóre z danych uwierzytelniających zidentyfikowanych przez badaczy z Photon należą do firm zajmujących się cyberbezpieczeństwem, biur architektonicznych, banków, uniwersytetów, a nawet władz lokalnych. Jeżeli chodzi o liczebność przeważają konta związane z usługami finansowymi, z których najdroższe kosztują 71 USD, zaś drugie miejsce w tym zestawieniu zajmują dane dostępowe do antywirusów (22 USD). Uwzględniając kryterium geograficzne, największym popytem cieszą się konta użytkowników pochodzących z USA, a następnie Kanady, Australii, Wielkiej Brytanii i Niemiec.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas