ACTA 2 - o co chodzi w dyrektywie o prawie autorskim?

Parlament Europejski poparł w środę projekt dyrektywy o prawie autorskim dotyczącym internetu, określany przez niektórych jako "ACTA 2". To jeszcze nie koniec prac nad dyrektywą, ale już na tym etapie wywołuje ona wiele polemik. Wyjaśniamy, o co chodzi

ACTA 2 - wyjaśniamy, o co chodzi w pracach nad unijną dyrektywą
ACTA 2 - wyjaśniamy, o co chodzi w pracach nad unijną dyrektywą123RF/PICSEL

Za projektem opowiedziało się 438 europosłów, przeciw było 226, a 39 wstrzymało się od głosu. Było to drugie podejście do projektu dyrektywy o prawie autorskim. Na początku lipca europosłowie odrzucili stanowisko komisji prawnej PE, teraz propozycja projektu uzyskała większość. Deputowani zgłosili ponad 250 poprawek.

ACTA 2 - co to jest?

Określenie ACTA 2 ma być odniesieniem do ACTA (Anti-counterfeiting trade agreement) - tak określono układ między Australią, Kanadą, Japonią, Koreą Południową, Meksykiem, Maroko, Nową Zelandią, Singapurem, Szwajcarią i USA, do którego ma dołączyć UE. Ponad sześć lat temu wywołało ono falę protestów, także w Polsce. Szerzej o ACTA piszemy na końcu materiału

Nowa dyrektywa, która ma zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie, wzbudza wiele kontrowersji. Przeciwnicy tych regulacji ostrzegają przed "cenzurą w internecie" i końcem wolności w sieci, zwolennicy wskazują natomiast, że zmiana prawa jest konieczna, by chronić twórców i dostosować przepisy do rzeczywistości.

Najwięcej debaty wzbudzają zapisy art. 11 proponowanej dyrektywy, który dotyczy praw wydawców publikacji prasowych, jak i art. 13, który mówi o odpowiedzialności platform internetowych za objętą prawami autorskimi treść. Pierwszy głównie dotyczy platform takich jak Google czy Facebook, drugi praktycznie każdego wydawcę treści internetowych. Kontrowersje wzbudza możliwość szerokiej interpretacji potencjalnych przepisów. Przeciwnicy obawiają się, że z walki o prawa autorskie, projekt może przekształcić się w narzędzie uniemożliwiające dzielenie się treściami w sieci.

Eurodeputowani twierdzą, że przepisy przewidują, że giganci internetowi, np. platformy takie jak Facebook, będą musieli płacić, jeśli korzystają z pracy artystów i dziennikarzy. Natomiast małe i mikroplatformy będą wyłączone z zakresu stosowania dyrektywy.

PE podkreśla, że wiele wprowadzonych przez niego zmian ma na celu zagwarantowanie, że artyści, zwłaszcza muzycy, wykonawcy i autorzy scenariuszy, a także wydawcy wiadomości i dziennikarze, otrzymają wynagrodzenie za swoją pracę, gdy inni korzystają z niej za pośrednictwem takich platform, jak YouTube lub Facebook oraz agregatorów wiadomości, takich jak Google News.

Przyjęcie stanowiska przez PE oznacza, że teraz będą mogły się rozpocząć negocjacje z Radą UE, w której zasiadają państwa członkowskie, nad ostatecznym kształtem regulacji. Zatem prace nad tak zwany "ACTA 2" nadal trwają.

Stanowisko polskich polityków

Europosłowie PiS głosowali w środę w Parlamencie Europejskim przeciw projektowi dyrektywy o prawie autorskim, tzw. ACTA 2. PO - jak powiedział europoseł Tadeusz Zwiefka - była za. Projekt przyjęto głosami 438 europosłów; przeciwnych było 226.

"Zdążyliśmy już usłyszeć, że jest to zamach na wolność w internecie. Chciałbym powiedzieć, że większego kłamstwa nie można stworzyć. Decyzje, które dziś zapadły na sali plenarnej PE, to jest działanie wręcz na rzecz użytkowników internetu. Po to, by czuli się w nim bezpiecznie" - powiedział Zwiefka (PO) dziennikarzom.

Treść zapisów dotyczących prawa autorskiego proponowanych przez Parlament Europejski, "jest sprzeczna z kompromisową propozycją Prezydencji i nie znajduje akceptacji ze strony ani Ministra, ani Ministerstwa Cyfryzacji" - podaje tymczasem MC.

Jak przypomina w komunikacie Ministerstwo Cyfryzacji, resort od 2016 roku współpracował z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które jest gospodarzem inicjatywy ze strony polskiej, nad wypracowaniem polskiego stanowiska w sprawie dyrektywy o prawie autorskim.

"Ministerstwo Cyfryzacji od początku zależało przede wszystkim na wypracowaniu takiego brzmienia zapisów, które nie spowoduje jakiegokolwiek uszczerbku dla wolności słowa. Stanowisko Rządu odnosi się wyłącznie do kompromisowych zapisów dyrektywy zaproponowanych w lipcu przez Prezydencję Bułgarską, które uwzględniały stanowisko polskie" - podaje resort.

"Niestety, w wyniku debaty w Parlamencie Europejskim zapisy zmieniły swoje brzmienie i zostały przegłosowane w dniu 12 września br. Przyjęta treść jest sprzeczna z kompromisową propozycją Prezydencji i nie znajduje akceptacji ze strony ani Ministra, ani Ministerstwa Cyfryzacji. Brak rozróżniania akceptacji dla kompromisowych zapisów od braku akceptacji dla przyjętych rozwiązań należy uznać za nieporozumienie lub manipulację" - dodało MC.

Czy czeka nas powtórka z protestów przeciwko ACTA?AFP

ACTA - dlaczego internauci protestowali w 2012 roku?

. Porozumienie ACTA zostało zaakceptowane przez Komisję Europejską i Radę Unii, czeka obecnie na ratyfikację przez Parlament Europejski. Podpisanie umowy przez poszczególne kraje - w tym przez Polskę - oznaczałoby zgodę na zmianę niektórych przepisów karnych.  12 stycznia 2012 Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych oficjalnie zarekomendował niepodpisywanie traktatu, uznając ACTA za niebezpieczne dla praw i wolności określonych w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Kilka dni później, na znak protestu, zaatakowano ponad 20 rządowych witryn internetowych. Do koordynacji ataków przyznała się Grupa Anonymous. W kolejnych dniach przez całą Polskę przetoczyła się fala protestów przeciwko ACTA.Jeden z materiałów przypominający tamte wydarzenia

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas