Biały Dom na straży cyberbezpieczeństwa USA
Zgodnie z obecną sytuacją prawną w USA zadanie oddzielenia w razie cyberataku sieci istotnych z punktu widzenia państwa od internetu należy do kompetencji stworzonej przez George'a W. Busha agencji DHS (Department of Homeland Security). Niektórzy politycy polemizują z tym rozwiązaniem.
Ponadto jak przewiduje tak zwana ustawa Rockefeller-Snowe, regionalne i stanowe centra cyberbezpieczeństwa mają pomagać prywatnym przedsiębiorstwom w stosowaniu środków zabezpieczających, zaś narodowa agencja standaryzacyjna NIST ma ustanowić dające się wdrożyć standardy zabezpieczeń dla instytucji rządowych i firm - relacjonuje magazyn Nextgov.
Według informacji serwisu CNET taki podział zadań jest wprawdzie zgodny z zaleceniami Centrum ds. Strategii i Studiów Międzynarodowych z grudnia 2008 roku skierowanymi do ówczesnego prezydenta elekta Obamy, lecz jednocześnie napotyka na gwałtowny opór ze strony DHS. Ten ostatni organ wypełnia swoje zadania za pośrednictwem jednostki National Cybersecurity Center; szef tej placówki Rod Beckstrom na początku marca zrezygnował jednak ze swojej funkcji, skarżąc się na nadmierną ingerencję we własne działania Narodowego (NSA).
Jak podkreślał Beckstrom, charakterystyczna dla specsłużb kultura działania NSA jest bardzo różna od oczekiwań, jakie wiązał z pełnieniem funkcji szefa placówki mającej się zajmować ochroną i organizacją sieci. Poza tym skoncentrowanie wszystkich środków działania w zakresie bezpieczeństwa i nadzoru sieci w jednej i tej samej agendzie rządowej stanowi jego zdaniem poważne zagrożenie dla demokracji.