Miał leczyć, a szkodzi! Popularny lek niebezpieczny dla kobiet
Beta-blokery, czyli leki stosowane w celu obniżenia ciśnienia krwi i powodujące wolniejsze i słabsze bicie serca, od lat stosowane są w leczeniu chorób układu krążenia. Nowe badanie opublikowane na łamach czasopisma naukowego European Heart Journal sugeruje jednak, że ich stosowanie u kobiet może być bardzo niebezpieczne.

Leki beta-adrenolityczne, potocznie nazywane beta-blokerami, zostały opracowane w latach 60. XX wieku jako leki na dusznicę bolesną, będącą skutkiem choroby niedokrwiennej serca. Szybko zaczęły jednak pokazywać swoją skuteczność również w przypadku innych schorzeń - od jaskry, przez migrenę, po lęk i zespół stresu pourazowego. Kilka lat temu naukowcy zwrócili też uwagę, że przez zakłócanie aktywności hormonów, jak adrenalina i noradrenalina, mogą też okazać się przydatne w leczeniu różnych problemów behawioralnych.
Tym bardziej zaskakujące są opublikowane właśnie badania, które sugerują, że ten "złoty standard leczenia po zawale serca" - niemal automatycznie przepisywany pacjentom, by chronić ich przed kolejnymi incydentami - nie tylko nie zawsze pomaga, ale u kobiet z niewielkimi uszkodzeniami serca po zawale może nawet zwiększać ryzyko hospitalizacji, a nawet śmierci.
Płeć i schorzenie mają znaczenie
Beta-blokery działają poprzez obniżenie ciśnienia i spowolnienie pracy serca. U pacjentów z poważnymi uszkodzeniami mięśnia sercowego ich skuteczność jest dobrze udokumentowana, ale gdy serce funkcjonuje względnie normalnie - z frakcją wyrzutową lewej komory (LVEF) powyżej 50 proc. - obraz staje się zupełnie inny.
Wyjaśnijmy, że to parametr mierzony w echokardiografii, określający procent krwi wypompowywanej z lewej komory serca podczas jednego skurczu w stosunku do jej objętości w fazie rozkurczu. Prawidłowe wartości wynoszą zazwyczaj 50-70 proc., a wartości poniżej 50 proc. mogą świadczyć o dysfunkcji serca i wymagają dalszej diagnostyki.
Badanie opublikowane w European Heart Journal wykazało, że stosowanie beta-blokerów nie przynosi żadnych korzyści u pacjentów z LVEF powyżej 40 proc., a co więcej kobiety w tej grupie, które przyjmowały beta-blokery, były niemal trzykrotnie bardziej narażone na zgon niż te, które ich nie stosowały. Częściej trafiały też do szpitala z powodu niewydolności serca i częściej doświadczały kolejnych incydentów kardiologicznych.
To znaczące odkrycie - nasza próba obejmowała największą jak dotąd grupę kobiet badanych pod kątem beta-blokerów po zawale
Mężczyźni są bezpieczni
Co ciekawe, u mężczyzn takiej zależności nie zaobserwowano, ale zdaniem dr. Andrew Freemana z National Jewish Health w Denver różnica wynikająca z płci nie powinna być dla nikogo zaskoczeniem: "Płeć ma ogromny wpływ na reakcję na leki. Kobiety mają mniejsze serca, są bardziej wrażliwe na leki obniżające ciśnienie. Część tego można wyjaśnić różnicami anatomicznymi, ale są też czynniki, których jeszcze nie rozumiemy".
Zdaniem badaczy nie bez znaczenia jest tu też historia badań nad chorobami serca, bo przez lata skupiano się niemal wyłącznie na mężczyznach. Objawy kobiece, często mniej typowe - jak ból pleców czy niestrawność zamiast klasycznego bólu w klatce piersiowej - były ignorowane. To otwiera pytanie, czy nie nadszedł czas na zmianę standardów leczenia, bo choć beta-blokery ratują życie w określonych grupach pacjentów, coraz bardziej oczywiste staje się, że nie powinny być stosowane automatycznie u każdego pacjenta po zawale.