Czy doczekaliśmy się polskiego odpowiednika WikiLeaks
W internecie pojawił się serwis PolandLeaks.org, który w założeniu ma przypominać platformę WikiLeaks. Czy jest to rzeczywiście podobny projekt, coś zupełnie innego, a może jedynie próba zdobycia rozgłosu?
W teorii brzmi to dobrze, ale szybkie przeglądnięcie materiałów zamieszczonych w serwisie może budzić pewne wątpliwości, czy są one rzeczywiście sensacją i mają charakter demaskujący.
Przykładowo, znajdziemy m.in. wywiad z "z emerytowanym oficerem Agencji Wywiadu", który opowiada o więzieniach CIA w Polsce. Treść wywiadu nie wnosi nic nowego do trwającego dyskursu w tym temacie, przypominając raczej komplikacje już istniejących informacji. Pozostałe materiały umieszczone w portalu to z jednej strony ogólne informacje o np. nowej siedzibie francuskiego wywiadu czy wzmianki o tym, że za ujawnieniem afery z Amber Gold stoi PSL. Natrafimy jednak na większe publikacje, jak np. spisane zeznania gangstera "Masy" z 2000 roku.
PolandLeaks.org zarejestrowane zostało poprzez firmę Netart zajmującą się hostingiem. Właściciele domeny nie są oficjalnie znani, nie chcą ujawniać swoich personaliów - "Z uwagi na bezpieczeństwo osób tworzących portal PolandLeaks, ich dane personalne nie mogą zostać ujawnione". Jedyny kontaktowy mail to darmowa skrzynkę pocztowa w Nowej Zelandii.
Skontaktowaliśmy się z twórcami PolandLeaks i poniżej zamieszczamy ich odpowiedzi.
INTERIA.PL: Jaki był dotychczasowy odzew internautów?
PolandLeaks: Spotkaliśmy się z ogromną życzliwością ludzi, którzy przysyłają do nas setki maili informując, jak bardzo potrzebny jest taki portal, jak nasz.
Czy jest osoba, które reprezentuje Polandleaks z imienia i nazwiska, jest twarzą serwisu?
Jedna osoba kieruje portalem i jest za niego odpowiedzialna, ale na razie jej nazwiska nie podajemy do publicznej wiadomości. Nie podajemy również nazwisk osób jej podlegających.
Dlaczego korzystacie z elektronicznej skrzynki pocztowej z Nowej Zelandii?
- Bo tak najbezpieczniej.