Google zamienia się w drugi Microsoft

Google, tak jak kiedyś Microsoft, zyskało sobie opinię nudnej i aroganckiej korporacji. Tymczasem twórcy Windowsa powoli poprawiają swój wizerunek.

Google zaczynało niepozornie. Specjalizacja była jego atutem - świetna wyszukiwarka, która na początku wieku zdobyła uznanie internautów okazała się żyłą złota. Paradoksalnie, choć firma z Mountain View popularność zdobyła oferując wyszukiwanie informacji, w gruncie rzeczy stała się jednak potentatem reklamowym.

Przez kilka pierwszych lat XXI wieku Google było na fali. Z jednej strony oferowało coraz szerszy pakiet różnych usług, a z drugiej cieszyło się opinią świeżej, odważnej firmy, jakże odmiennej od skostniałych korporacji. Do tego hasło przyświecające działaniom Google - "nie czyń zła" - pozytywnie wyróżniało firmę. W wielu rankingach Google uznawane było za najlepszego pracodawcę. Było to nie lada problemem dla innego potentata - Microsoft musiał walczyć z migracją pracowników, którzy porzucali Redmond na rzecz Mountain View.

Reklama

Facebook wygrywa na rynku pracy

Obecnie z tym samym problemem boryka się Google. Atrakcyjnym pracodawcą jest Facebook, a Google, by powstrzymać odejścia pracowników, zmuszone zostało do podniesienia pensji o 10 proc. Nerwową atmosferę panującą w Mountain View dobrze obrazuje fakt, że pracownik, który prawdopodobnie odpowiada za przedostanie się tej informacji do mediów, został natychmiast zwolniony.

Google ma również problemy z różnego rodzaju urzędami antymonopolowymi. Sukces firmy okazał się jednocześnie przyczyną jej kłopotów. Dominująca pozycja Google i przetwarzanie ogromnej ilości danych wywołały zainteresowanie regulatorów rynku. Z podobnymi problemami borykał się Microsoft.

Kolejna kwestia to wiarygodność Google jako partnera biznesowego. Firma z Mountain View jeśli tylko może, unika walki z konkurencją na warunkach rynkowych. Rywal - z reguły mała firma dysponująca atrakcyjną technologią lub produktem - jest po prostu wykupywany.

Polityka spalonej ziemi

Zamiast zdrowej konkurencji, której efektem są coraz lepsze produkty, mamy więc sytuację, w której dominująca firma "wysysa" z rynku ciekawe pomysły. Oczywiście z punktu widzenia inwestorów nie jest to nic złego, ale sieć i jej użytkownicy w dłuższej perspektywie mogą sporo stracić na takim procederze. Niepokój może budzić również uzależnienie wielu firm od nieprzewidywalnych decyzji Google. Chodzi tu przede wszystkim o algorytmy, odpowiadające za pozycję stron w wynikach wyszukiwania.

Firma rozrasta się, komplikuje się jej struktura, a jednocześnie przepadają atuty, które leżały u podstaw sukcesu Google. Spółka z Mountain View zmieniła się w typową korporację, z hierarchiczną strukturą i przerostem biurokracji. Kreatywność i pasja, które niegdyś napędzały Google, są już historią.

Znamienne jest to, że właśnie takiej sytuacji twórcy Google za wszelką cenę chcieli uniknąć. Pamiętajmy, że Eric Schmidt został zatrudniony nie dlatego, że Larry i Sergey kogoś takiego chcieli w swojej firmie, ale z powodu wymagań inwestorów. Zadziwiający jest jeszcze jeden aspekt - pozycja spółki na giełdzie. Porównując wykresy akcji Google i Microsoftu, można odkryć zadziwiającą zbieżność - choć do połowy 2007 roku kursy znacznie się różniły, z reguły na korzyść Google, to od kilku lat są niemal identyczne. Oczywiście nie chodzi tu o ceny akcji czy wycenę całej spółki, ale o zbliżone wahania kursów w tym samym czasie. Choć można to tłumaczyć cyklami koniunkturalnymi, akcje dynamicznych, rozwijających się spółek technologicznych nie poddawały się tym trendom. Jednak Google już do nich nie należy.

Prywatność przede wszystkim

Firmie nie pomagają również coraz liczniejsze protesty, związane z gromadzeniem i przetwarzaniem danych. Sztandarowym przykładem są m.in. kontrowersje wokół usługi Street View - nagłaśnianie kolejnych przypadków niezadowolenia sprawia, że Google zyskuje opinię firmy aroganckiej.

W żadnym wypadku nie wyrażam tu poglądu, że Google jest na równi pochyłej i w niedługim czasie firma wpadnie w tarapaty. Nie ulega jednak wątpliwości, że atuty, które były podstawą siły Google, w znacznej części już nie istnieją. Microsoft, który w latach 90. osiągnął niemal wszystko, zapłacił ogromną cenę za zlekceważenie potencjału sieci. Google cały swój rozwój i obecny potencjał zawdzięcza internetowi. Jak sądzicie, co może spowodować problemy Google? Lekceważenie nowych trendów, rynkowi konkurenci czy może coś jeszcze innego?

Łukasz Michalik

http://vbeta.pl

vbeta
Dowiedz się więcej na temat: Microsoft | Google
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy