Masz aparat od Sony lub Canona? Teraz możesz go zmienić w kamerkę internetową
Pandemia koronawirusa sprawiła, że narzędzia do komunikacji przeżyły prawdziwe oblężenie, szczególnie te do wideorozmów, dających choć namiastkę osobistych spotkań twarzą w twarz.
Choć większość z nas korzysta na co dzień z laptopów, które mają preinstalowane kamerki internetowe, to prawda jest taka, że większość z nich jest po prostu do kitu. Można skorzystać wprawdzie ze smartfona, ale tu trzeba telefon trzymać w ręku przed sobą, co również nie jest wygodne. Nic więc dziwnego, że odpowiadając na rynkowe zapotrzebowanie, producenci aparatów postanowili wprowadzić na rynek rozwiązanie zmieniające w kamerkę internetową nasz klasyczny aparat. Co ciekawe, nie potrzebujemy tu żadnego dodatkowego oprzyrządowania - wystarczy przewód USB i specjalna aplikacja, którą można pobrać z sieci.
Jednym z ostatnich producentów, którzy zdecydowali się na taki ruch, jest Sony. W tym przypadku należy udać się na stronę producenta, aby pobrać oprogramowanie Imaging Edge Webcam (), a następnie podłączyć aparat do komputera za pomocą kabla USB. Później czeka nas krótki proces przygotowania urządzenia, trochę inny w zależności od posiadanego sprzętu, ale na stronie wsparcia znajdziemy poradnik, z którym wszystko powinno przebiec bezproblemowo. Na starcie oprogramowanie wspiera 35 różnych modeli, w tym A9 II, A9, A7R IV, A7R III, A7R II, A7S II, A7S, A7 III, A7 II, A6600, A6400, A6100, A5100, RX100 VII, RX100 VI, RX0 II, RX0 oraz nowiutki A7S III. Jedyny minus jest taki, że aplikacja wymaga systemu Windows, więc użytkownicy macOS będą poszkodowani.
A co jeśli nie mamy aparatu Sony, a wciąż chcielibyśmy poprawić w ten sposób jakość swoich połączeń wideo? Jest duża szansa, że i tak mamy taką możliwość, bo swoje opcje zamiany aparatu w kamerkę internetową udostępnili już również Canon, Fujifilm, Nikon i Panasonic, czyli większość najpopularniejszych producentów takiego sprzętu. Co prawda wciąż pozostają kwestie kompatybilności, bo wszystkie koncerny narzuciły pewne ograniczenia w tym zakresie i musimy wcześniej sprawdzić, czy nasze urządzenie jest na liście, ale i tak nie ma co narzekać. Szczególnie że producenci mogli pójść inną, mniej przyjazną użytkownikowi drogą i niejako „wymusić” zakup dodatkowych akcesoriów, zapewniając, że to jedyna możliwość i duża część z nas zapewne i tak by się na nie skusiła.
Źródło: GeekWeek.pl/thenextweb