Największe cyberataki w historii
Cyberataki stają się modnym tematem, często podchwytywanym przez media, bo już wszyscy chyba pogodzili się z tym, że kolejna wielka wojna rozegra się przynajmniej częściowo w sieci. To co nas (być może) czeka w przyszłości nie będzie przypominać niczego, co poznaliśmy do tej pory.
Sasser
W 2004 roku w przeciągu chwili robak nazwany Sasser zainfekował kilkadziesiąt milionów komputerów na całym świecie. Szacuje się, że z wszystkich maszyn na naszej planecie, który podłapały wirusa w pierwszej połowie tego roku, aż w 70 proc. przypadków mieliśmy do czynienia z Sasserem.
Zaatakowany został między innymi system komputerowy amerykańskiej linii lotniczej Delta Air Lines, zablokowano satelity komunikacyjne francuskiej agencji prasowej AFP, fińska firma ubezpieczeniowa If musiała zamknąć 130 swoich biur, na "linii ognia" znalazły się także maszyny należące do banku inwestycyjnego Goldman Sachs, niemieckiej poczty oraz Komisji Europejskiej.
O atak podejrzewano, jak to często w takich przypadkach bywa, Rosjan. Po tym jak Microsoft zaoferował 250 000 dolarów za jakąkolwiek informację dotyczącą Sassera, udało się jednak zidentyfikować jego autora jako Svena Jaschana, 18-letniego niemieckiego studenta informatyki. Jako że robaka napisał przed ukończeniem osiemnastego roku życia, otrzymał on karę zaledwie 21 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu.
To nazwa kodowa operacji, której ofiarą padli w 2004 roku Amerykanie. Seria włamań objęła spenetrowanie sieci komputerowej NASA, kolosa zbrojeniowego Lockheed Martin, bazy lotniczej Redstone Arsenal oraz Sandia Nartional Laboratories, zajmującego się badaniami nad energią atomową. Choć tak naprawdę prawdziwa skala ataku pozostaje nieznana aż do dziś.
Wiadomo za to, że oprócz utraty niezwykle ważnych informacji wagi państwowej, Titan Rain pozostawił za sobą wiele komputerów zamienionych w "zombie" i gotowych do przeprowadzania w przyszłości dalszych działań na szkodę USA. Wszelkie ślady związane z tą operacją na wielką skalę prowadzą do Chińczyków.
Mydoom
Wirus mający "zagładę" już w nazwie nie zwiastuje niczego dobrego. Mydoom, znany również jako W32.MyDoom@mm, Novarg, Mimail.R czy Shimgapi, pojawił się w roku 2004 (to zdecydowanie nie był dobry rok dla szeroko pojętego bezpieczeństwa komputerowego), stając się najszybciej przenoszonym drogą mailową wirusem w historii.
Do dziś nie wiadomo, kto był jego twórcą, ale pierwsze maile zawierające Mydoom pochodziły z Rosji. Wiadomo także, że przyniósł one rekordowe, najwyższe w dziejach straty sięgające aż 39 miliardów dolarów. Mydoom został także użyty podczas fali cyberataków w lipcu 2009 roku, kiedy to przy pomocy ataku DDoS nieznani napastnicy przypuścili szturm na rządowe, finansowe i związane z mediami cele w USA i Korei Południowej. Między innymi Biały Dom, Pentagon czy koreańskie ministerstwo obrony oraz tamtejszy wywiad wojskowy.
Całkiem świeża sprawa, bo z roku poprzedniego, kiedy to przejęto loginy i hasła 77 milionów użytkowników Sony PlayStation. Po tym nastąpił kolejny atak, podczas którego w ręce hakerów wpadły także adresy oraz numery kart kredytowych userów, które później można było znaleźć w sieci. O wszystko oskarżono LulzSec, a cała akcja miała kosztować Sony od miliarda do dwóch miliardów dolarów.
Cyberatak na Gruzję
W sierpniu 2008 roku nie tylko rosyjskie siły zbrojne wkroczyły na terytorium Gruzji. Dwie niezależne od siebie grupy zaatakowały sieci agencji prasowych, stacji radiowych, a na stronie internetowej gruzińskiego parlamentu oraz Gruzińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych pojawiły się obrazki przedstawiające prezydenta tego kraju Michaiła Saakasziwilego jako Hitlera. Do dziś mówi się o tym, że ataki te zostały opłacone przez rosyjską mafię.