Nie potrafią pisać na klawiaturze. O technologii, która… cofa nas w rozwoju?

W ciągu ostatnich kilku dekad doświadczyliśmy gwałtownego rozwoju technologicznego, który przekształcił praktycznie wszystkie aspekty naszego życia. Komputery, Internet, smartfony, platformy społecznościowe, wirtualni asystenci, rozwiązania inteligentnego domu aż w końcu sztuczna inteligencja, często określana jednym z największych przełomów w historii. A co jeśli cały ten postęp to tak naprawdę… cofanie się w rozwoju, a przynajmniej dla człowieka i jego umiejętności?

Młodsze pokolenia nie potrafią pisać na klawiaturze? Na to wygląda!
Młodsze pokolenia nie potrafią pisać na klawiaturze? Na to wygląda!123RF/PICSEL

W skali ludzkiej historii trudno wskazać czas bardziej przełomowy niż ten, w którym obecnie żyjemy. W ciągu zaledwie kilku pokoleń byliśmy świadkami pojawienia się technologii i innowacji, które dogłębnie wpłynęły na nasze życie, czyniąc je bezpieczniejszym, stabilniejszym i łatwiejszym niż kiedykolwiek wcześniej. Kompletnie przekształciły one struktury społeczne, zamieniając nas w coś, co badacze często nazywają "technopolis" - społeczeństwo, w którym technologia dominuje w każdym aspekcie życia, od codziennej rutyny po globalną ekonomię.

Technologia to my

Po prostu nie jesteśmy już w stanie funkcjonować bez technologii, a przykładów nie trzeba daleko szukać. Dzięki internetowi, który jest wręcz synonimem globalizacji, możemy dosłownie wszystko z dowolnego miejsca na świecie - możemy nawiązywać kontakty, pracować zdalnie, robić zakupy, korzystać z bankowości internetowej, zdobywać nowe informacje i edukować się w wygodny sposób, a wszystko to na dowolną odległość.

Czasy, kiedy trzeba było odwiedzić wiele bibliotek w poszukiwaniu książek i materiałów do nauki, już dawno za nami. Teraz wystarczy kilka kliknięć w Google, aby uzyskać dostęp do dowolnych informacji, a mając do dyspozycji sztuczną inteligencję możemy na dodatek szybko wyciągnąć z nich dokładnie to, czego potrzebujemy.

Cyfryzacja pozwala też na naukę społecznościom, które wcześniej z różnych powodów były wykluczone i pomijane. Dziś można skorzystać z kursów na prestiżowych uczelniach typu Uniwersytet Harvarda czy MIT bez wychodzenia z domu, nawet jeśli znajduje się on pośrodku niczego. Bo przecież mamy internet satelitarny od Elona Muska, prawda?

Dzięki internetowi możemy dosłownie wszystko i to z dowolnego miejsca na świecieYouTube/ VideoFromSpace123RF/PICSEL

A skoro już przy uczelniach jesteśmy, nowe technologie sprawiają, że żyjemy coraz dłużej i możemy leczyć schorzenia, które wcześniej wydawały się nie do pokonania. Nowoczesne metody diagnostyki, operacje robotyczne, nowe leki i szczepionki - wszystko to jest na wyciągnięcie ręki, podobnie zresztą jak rozwiązanie wielu innych problemów naszego świata.

A co z robotami i sztuczną inteligencją? Inżynierowie nieustannie pracują nad rozwiązaniami, które mają usprawniać nasze życie - tymi mniejszymi, jak smart home i tymi zdecydowanie większymi, jak autonomiczne samochody, roboty opiekujące się chorymi, rozbrajające bomby, gaszące pożary czy wykonujące inne czynności, które są zbyt niebezpieczne dla człowieka.

Ale żeby nie było tak poważnie, technologia zrewolucjonizowała również świat rozrywki - od telewizji i radia, przez gry wideo, aż po inteligentne telewizory i platformy streamingowe, wszystko to zawdzięczamy postępowi technologicznemu. I są też media społecznościowe, które zapewniły nam zupełnie nowy poziom komunikacji, pozwalając zbliżyć się nie tylko do rodziny i znajomych, ale także polityków, gwiazd i innych wpływowych osobowości - czasem wystarczy jeden wpis na X, aby zwrócić ich uwagę. I to zaledwie kropla w morzu rozwoju technologicznego!

Robot zamiast stomatologa? Proszę bardzo!Perceptivemateriały prasowe

Paradoks rozwoju

Mówiąc krótko, technologia bawi, uczy, rozwija, pomaga i ratuje życie, ale czy to możliwe, że jednocześnie… cofa nas w rozwoju? Wiele na to wskazuje, a przynajmniej jeśli chodzi o niektóre umiejętności i wystarczy tylko spojrzeć na Pokolenie Z, czyli osoby urodzone po 1995 roku, które często deklarują, że nie potrafi pisać na klawiaturze. Ale jak to, zapytacie? Przecież to "cyfrowi tubylcy", pokolenie urodzone w idealnym momencie, które od zawsze ma dostęp do komputerów, internetu czy smartfonów, przed którym nowe technologie nie powinny mieć żadnych tajemnic. A jednak!

Wiele osób nie zdawało sobie z tego sprawy, dopóki popularna piosenkarka Billie Eilish nie napisała na X w ubiegłym roku, że "nigdy nie nauczyła się pisać na klawiaturze, bo nie była tym pokoleniem i teraz tego żałuje". Jak to możliwe i jak możliwe jest, że tego wcześniej nie zauważyliśmy? Z odpowiedzią przychodzi raport The Wall Street Journal, który na podstawie ankiety przeprowadzonej przez Pew Research Center sugeruje, że "wielu nauczycieli zakłada, że uczniowie naturalnie nabywają umiejętności pisania poprzez ciągłe korzystanie z urządzeń".

Zwłaszcza w kontekście reputacji pokolenia Z jako pierwszego dorastającego we w pełni scyfryzowanym społeczeństwie, czyli obeznanego z wszelką technologią i pozostającego online "niemal nieustannie". Tymczasem wielu przedstawicieli tych roczników z miejsca przyjęło tablety i urządzenia mobilne jako "podstawowe", a te od dawna nie oferują już fizycznych klawiatur (ba, teraz nawet część laptopów wyposażonych jest w ekrany dotykowe). A teraz wiemy już, że nie przekłada się to automatycznie na umiejętność sprawnego pisania na klawiaturze.

Klawiatura? A nie można dotykowo?

Jak możemy przeczytać w publikacji WSJ, dotyczy to zarówno codziennych aktywności i rozrywki, jak i szkoły czy pracy. Podane w raporcie dane wskazują, że między marcem a majem ubiegłego roku aż 39 proc. prac oddanych za pośrednictwem platformy Canvas (amerykańskie szkoły korzystają z niej do udostępniania materiałów uczniom oraz jako miejsca do oddawania prac domowych) zostało przesłanych właśnie z urządzeń mobilnych.

Jak wyjaśnia Melissa Loble, dyrektor ds. edukacji w firmie Instructure, która stworzyła Canvas, uczniowie chcą wykonywać swoją pracę na urządzeniach mobilnych. Nauczyciele natomiast wykonują ponad 90 proc. swojej pracy na komputerze, co skutkuje bardzo niepokojącym zderzeniem dwóch pokoleń, które doświadczają nauczania i uczenia się w zupełnie inny sposób. Chociaż, co ciekawe, często nie dzieli ich wcale taka przepaść, jak było to w przypadku zachłyśniętych nowymi technologiami milenialsów i ich rodziców, którzy często do dziś nie potrafią sprawnie obsługiwać komputera czy smartfona.

Czuję się, jakbym miała dostęp do tajemnej wiedzy 
komentuje w tekście WSJ 16-latka, która nauczyła się pisać na klawiaturze, ale nie dzieli się informacją o swoich umiejętnościach z rówieśnikami, co wydaje się idealnym podsumowaniem zjawiska.
Umiejętność pisania na klawiaturze nie jest taka oczywista. Szczególnie wśród młodszych osób123RF/PICSEL123RF/PICSEL

Rozwija i ogłupia?

Nie ukrywam, że dla mnie, osoby urodzonej w 1987 roku, której umiejętność pisania na klawiaturze wydawała się wręcz naturalna i do dziś pozostaje podstawowym sposobem wykonywania obowiązków, publikacja The Wall Street Journal była ogromnie zaskakująca. Ale jak to nie potrafią pisać na klawiaturze? To przecież tak, jakby nie potrafili zasznurować butów? 

Szybko przypomniałem sobie jednak, że kiedy babcia poprosiła mnie któregoś razu o zrobienie czegoś na jej telefonie, to złapałem się na tym, że próbuję dotykać przycisków, zamiast je naciskać. Może więc pisanie na klawiaturze nie jest wcale tak naturalne, skoro nawet ja - spędzający na tym wiele godzin dziennie - zaczynam mieć smartfonowe nawyki? I jak będzie wyglądała nieodległa przyszłość, kiedy coraz powszechniejsze stanie się dyktowanie wszystkiego cyfrowym asystentom, czy wtedy zatracimy też zdolność pisania na dotykowym ekranie?

Czy to oznacza, że dostęp do coraz to nowszych technologii jednocześnie nas rozwija i cofa w rozwoju, pozbawiając nabytych już raz umiejętności? A może to złe określenie, może wcale się nie cofamy, tylko nieustannie ewoluujemy? Postanowiłem zapytać dra Miłosza Babeckiego z Katedry Badań Mediów, Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej, UWM w Olsztynie.

GW: W ubiegłym roku głośno zrobiło się o publikacji The Wall Street Journal, w której można było przeczytać, że Pokolenie Z, nazywane czasem "cyfrowymi tubylcami", potrafi z zakresu technologii dosłownie wszystko, poza pisaniem na klawiaturze. Czy w swojej pracy ze studentami zaobserwował Pan podobne zjawisko? 

dr Miłosz Babecki: To, o czym napisała autorka artykułu, Georgia Wells jest bardzo dobrze widoczne na uczelniach. To interesująca obserwacja. Wynika z niej, że w mniejszości są osoby notujące w tradycyjny sposób, ale też niewiele jest takich, które piszą na komputerach.

Zdecydowanie dominują dwie grupy. To osoby piszące na dotykowych klawiaturach swoich smartfonów oraz osoby używające tabletów z rysikami. Wybór narzędzia to oczywiście kwestia ich wygody, ale z tego wynika coś jeszcze.

Gdy studenci przystępują do pisania konspektów pracy dyplomowych, a potem także do pisania prac licencjackich okazuje się, że trudnością jest posłużenie się np. konkretnymi skrótami klawiszowymi, justowanie oraz obsługiwanie edytorów tekstu, bo nawet jeśli komputery są w domach, nie ma na nich zainstalowanych takich edytorów. Zaczyna się więc ich poszukiwanie, a potem przyspieszony kurs obsługi.

GW: Za moich czasów, czyli kilkanaście lat temu standardem wciąż były odręczne notatki i często dziwnie zerkało się na osoby, które pisały podczas wykładów na klawiaturze. A teraz już nawet klawiatura jest przeżytkiem? 

-Klawiatura staje się rzadkością. Na zajęciach które prowadzę panuje pełna dowolność w zakresie wyboru tego, jak będzie się notować, mam wobec tego okazję przyglądać się naturalnym stylom użytkowania wybieranych mediów. Kierując się obserwacjami, mogę stwierdzić, że w każdej 25-30 osobowej grupie na komputerach piszą może trzy, cztery osoby. Tradycyjny styl pisania w notatnikach, w zeszytach wybiera może kolejne 7-10 osób. Często o tym rozmawiamy, analizując efektywność komunikowania i w uzasadnieniu uczestnicy zajęć wskazują na możliwość szybkiej edycji materiałów utrwalanych na urządzeniach mobilnych i ich chmurową dostępność. Inne warianty są nieco bardziej czasochłonne.

O cofaniu się w rozwoju nie ma mowy, ponieważ mówimy o kolejnym stylu korzystania z mediów, z którym wiążą się też kolejne umiejętności.

GW: Czy to oznacza, że dostęp do coraz to nowszych technologii jednocześnie nas rozwija i cofa w rozwoju, pozbawiając nabytych już raz umiejętności (sam kiedyś złapałem się na tym, że próbuję dotykowo obsługiwać fizyczną klawiaturę starego telefonu)? A może "cofanie w rozwoju" to złe określenie?

-O cofaniu się w rozwoju nie ma mowy, ponieważ mówimy o kolejnym stylu korzystania z mediów, z którym wiążą się też kolejne umiejętności. Zamiana tekstu napisanego odręcznie na tablecie na czcionkę drukowaną oznacza umiejętność wyklikania kilku opcji. Załadowanie plików do chmury, udzielenie dostępu koleżankom i kolegom też łączy się z nowymi kompetencjami.

Cyfryzujemy się to oczywiste, a na uczelni, jako osoby dorosłe mamy już wykształcone rożne wcześniejsze kompetencje, grafomotoryczne, polegające na sprawnym pisaniu długopisami, piórami, ołówkami. Tu liczy się czas, więc wybieramy narzędzie, które najlepiej sprawdza się w pracy.

GW: To jak Pana zdaniem będzie wyglądała nieodległa przyszłość, kiedy coraz powszechniejsze stanie się dyktowanie wszystkiego cyfrowym asystentom, czy wtedy zatracimy też zdolność pisania na dotykowym ekranie? 

-Pamiętam kiedy pierwszy raz zobaczyłem kogoś, kto nagrywał głosówkę. Potem zaczęli je też nagrywać moi znajomi. Kiedy zapytałem ich, dlaczego je tworzą, stwierdzili, że tak jest szybciej. Dziś nie musimy już pisać nawet na ekranach, ponieważ pojawia się coraz więcej aplikacji i usług zamieniających mowę na tekst. Wszystkie liczące się modele językowe już to potrafią. Odpowiadają też na nasze zapytania, analizując obraz z kamer.

Wierzę, że poza pracą, nadal będziemy pamiętać o piśmie, choćby wysyłając kartki pocztowe z wakacji. 

To pewien kierunek, w którym podążamy. Miło byłoby jednak nadal otrzymywać tekstowe wiadomości ze świadomością, że napisali je nasi znajomi, a nie ich asystenci. Jeśli chodzi o uczelnie i nasza pracę, widzę że zamiana mowy na tekst to obecnie jeden z argumentów reklamowych sprzedawanych nam urządzeń i aplikacji i ta tendencja zamienia się powoli w trend, pewnie dla części użytkowników stanie się to standardem. Pozostanie kwestia edycji tego, co utrwali oprogramowanie.

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Jak ugotować idealne jajko? Naukowcy opracowali przepis© 2025 Associated Press