Nowa afera szpiegowska wokół Google. Tym razem chodzi o pracowników

Google ostatnimi czasy ma mocno pod górkę w tematach inwigilacji i cenzury oraz ułatwiania prowadzenia tego procederu korporacjom i rządom krajów. Teraz jednak sprawa wygląda nieco inaczej, bo chodzi o pracowników.

Przerażające wieści dochodzą do nas z serwisu Bloomberg. Jego dziennikarze dotarli do informacji, które jasno wskazują na stworzenie w oddziałach Google zaawansowanego systemu inwigilacyjnego pracowników. Przypomnijmy, że jakiś czas temu w tym koncernie wybuchła afera związana z prowadzeniem projektów rozwoju robotów i technologii sztucznej inteligencji na potrzeby budowy maszyn-zabójców dla Pentagonu.

Tysiące pracowników protestowało w tej sprawie, twierdząc, że nie chce mieć nic wspólnego z takimi nieetycznymi i niemoralnymi projektami. Wówczas silne protesty mocno zaburzyły normalną pracę koncernu. Najwidoczniej władze Google postanowiły dmuchać na zimne i zacząć mocno kontrolować wszystko to, co każdego dnia dzieje się w światku pracowniczym. A trzeba przyznać, że dzieje się całkiem sporo.

Reklama

Informatorzy Bloomberga ujawnili, że w oddziałach Google, w przeglądarkach komputerów pracowników, zainstalowano wtyczki w Chromie, które informują władze, gdy pracownicy chcą stworzyć wydarzenie dla 100 osób lub zarezerwują 10 sal. Pracownicy uważają, że kontrola ma na celu zduszenie w zarodku prób stworzenia stowarzyszeń działających na szkodę realizacji diabelskich wizji zarządu koncernu, a także utrudnić dyskutowanie o prawach pracowniczych lub tworzenie związków zawodowych.

Głos w tej sprawie natychmiast zajął Alphabet. Jego przedstawiciele poinformowali, że co prawda wtyczka taka została stworzona i funkcjonuje, to jednak ma na celu kontrolowanie nadużywania organizowania wydarzeń, na które zaprasza się zbyt dużo osób, bo to może wpływać niekorzystanie na efektywną realizację zadań. Tłumaczenia władz są dość wymijające, ale to nie powinno dziwić, w końcu muszą one radzić sobie z narastającym konfliktem.

Zaciekłe wojny pracowników z władzami zaczęły się dwa lata temu i z każdym miesiącem przybierają na sile. W firmie powstał ruch oporu, który za cel wziął sobie prowadzenie projektów tylko zgodnych z normami etycznymi i moralnymi. Tysiące pracowników jest zdania, że hasło przewodnie Google: „Don't be evil” już dawno przestało obowiązywać i pragną jak najszybszego przywrócenia go na sztandary.

Źródło: GeekWeek.pl/ / Fot. Google/MaxPixel

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy