Piractwo na życzenie branży rozrywkowej

Piractwo w internecie to następstwo braku atrakcyjnej, legalnej alternatywy - wynika z raportu przygotowanego przez brytyjską firmę Wiggin.

article cover
AFP

Co trzeci mieszkaniec Wielkiej Brytanii pobrał nielegalną kopię filmu lub utworu muzycznego z sieci, bądź też zamierza to zrobić w najbliższym czasie.

Według danych zawartych w tegorocznym "Digital Entertainment Survey" w części poświęconej zjawisku piractwa, 70 proc. osób przyznających się do korzystania z nielegalnych kopii uważa, iż legalna oferta nie dorównuje atrakcyjnością tej pirackiej. Nie chodzi tu bynajmniej o fakt, iż nieautoryzowana wymiana jest darmowa - wiele materiałów, którymi zainteresowani są internauci, nie są po prostu dostępne w legalnej sprzedaży online.

64 proc. internautów twierdzi, iż skłonni byliby zapłacić za pobieraną muzykę, bądź filmy i seriale, gdyby w ofercie znajdowały się poszukiwane przez nich materiały.

Jeśli nawet pożądane pliki są już do nabycia w ramach autoryzowanych sklepów online, sieci P2P często wygrywają tutaj dzięki prostocie obsługi - 68 proc. respondentów jest zdania, iż tą drogą wybrane materiały można zdobyć o wiele szybciej, aniżeli w legalnej konkurencji.

O tym, że brak legalnej alternatywy napędza pirackie rozwiązania, świadczą najlepiej statystyki odnośnie seriali telewizyjnych. Obecnie cieszą się większym wzięciem brytyjskich internautów, aniżeli utwory muzyczne, z którymi jeszcze kilka lat temu utożsamiano piractwo w sieci.

Swych telewizyjnych bohaterów internauci najczęściej oglądają je za pośrednictwem serwisów wideo (czterech na dziesięciu zapytanych) - za pośrednictwem sieci P2P seriale pobiera niemal co czwarty pytany.

Utwory muzyczne wypadają na tym tle dość blado - w ich nielegalnej wymianie bierze udział tylko trzech na dziesięciu pytanych.

Pobieraniu nielegalnych materiałów z sieci towarzyszy niemal powszechne przekonanie, iż prawdopodobieństwo poniesienia konsekwencji z tego tytułu jest niewielkie - namierzenia nie boi się 68 proc. badanych.

Co ciekawe, przywiązanie użytkowników do piractwa nie jest tak mocne, jak można byłoby się spodziewać. 70 proc. twierdzi, iż zaprzestałoby korzystania z nielegalnej wymiany, gdyby otrzymali ostrzeżenie od swojego dostawcy internetowego. Tylko co czwarty użytkownik P2P nigdy, bądź z wielkim bólem zrezygnowałby z tej drogi zdobywania materiałów objętych prawami autorskimi.

Z drugiej strony doniesienia o kolejnych pozwach za piractwo nie robią na internautach zbyt dużego wrażenia - gdyby nawet informacje takie pojawiały się częściej, 51 proc. zapytanych na pewno korzystałoby dalej z P2P. Przeprowadzane w tym zakresie kampanie antypirackie nie przynoszą więc spodziewanych rezultatów.

Wskazówką dla branży rozrywkowej powinny być też wyniki badań dotyczących zabezpieczeń DRM. 48 proc. pytanych uważa je za uciążliwe, połowa badanych jest też zdania, iż łamią one prawa konsumentów.

Wniosek płynący z raportu jest jasny: nie procesy sądowe wymierzone w internautów, a atrakcyjna oferta online dostosowana do potrzeb konsumentów jest jedyną skuteczną walką, jaką z nielegalną wymianą plików w sieci może rozpocząć branża rozrywkowa.

Co ciekawe, do analogicznego wniosku doszedł w sierpniu zeszłego roku nawet rzecznik amerykańskiej organizacji RIAA, reprezentującej przemysł muzyczny. Przebłysk zbyt długo jednak nie trwał - podczas tego samego wystąpienia zapowiedział on jednocześnie kontynuację dotychczasowych sądowych praktyk swej organizacji.

Pełen raport firmy Wiggin dostępny jest w formacie PDF na stronie EntertainmentMediaSearch.com.