Rewolucja, której Google nie chce wprowadzić na rynek

Jak ujawnił Eric Schmidt, firma z Mountain View świadomie wstrzymuje się z popularyzacją niektórych usług w obawie, że ktoś może wykorzystać je w niewłaściwy sposób. Co miał na myśli były CEO Google?

czyżby Google zaczęło nagle troszczyć się o ochronę prywatności
czyżby Google zaczęło nagle troszczyć się o ochronę prywatnościAFP

Obawy dotyczą technologii pozwalającej na rozpoznawanie twarzy. Podczas wywiadu udzielonego na konferencji D9, Eric Schmidt podkreślił, że choć Google dysponuje odpowiednimi narzędziami, nie rozpowszechnia ich w trosce o... prywatność i bezpieczeństwo.

Krytyka Schmidta dotyczyła przede wszystkim tworzenia baz danych pozwalających na identyfikację osób na zdjęciach. Jego zdaniem takie narzędzia mogłyby okazać się poważnym zagrożeniem np. w rękach dyktatorów rozpoznających na podstawie zdjęć z demonstracji swoich przeciwników politycznych.

Choć Google nie rozpowszechnia rozwiązań służących do rozpoznawania twarzy, platformy takie jak Google Chrome i Android mogą być wykorzystywane przez niezależnych autorów tworzących tego typu aplikacje. Jak stwierdził Schmidt: "Istnieje wiele aplikacji, które niepokoją mnie, ponieważ wciąż są legalne". Zdaniem byłego CEO polityka firmy Larry'ego i Serge'a dotycząca prywatności zmierza ku temu, by ludzie mieli świadomość, co wie o nich Google i mieli możliwość usunięcia tych informacji. Co więcej, Eric Schmidt podkreślił, że Google - ogólnie rzecz biorąc - nie angażuje się w rozwój technologii pozwalających na rozpoznawanie twarzy.

Warto zwrócić uwagę na słowa "ogólnie rzecz biorąc". Gdy z poziomu ogólnego przejdziemy do szczegółów, okaże się, że miłe dla ucha deklaracje, choć są wypowiadane przez człowieka ze ścisłego kierownictwa Google, mogą nie być prawdziwe.

Firma od dawna patentuje rozwiązania pozwalające na rozpoznawanie twarzy. Ostatnie patenty zostały zarejestrowane w lutym tego roku i dotyczą... wykorzystania tego typu identyfikacji w serwisach społecznościowych. Choć obecnie Google deklaruje wstrzemięźliwość w wykorzystaniu tych patentów, być może wynika to z faktu, że firma po prostu pracuje nad produktem, w którym mogłaby efektywnie zastosować opatentowane narzędzia. Trudno uwierzyć w nagłą zmianę Google, które - za sprawą słów Erica Schmidta - jawi się teraz jako obrońca prywatności.

Łukasz Michalik

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas