Rządowe dokumenty wyciekają przez P2P

Głupota urzędnika sprawiła, że tajny dokument wyciekł do publicznej wiadomości. Traf chciał, że stało się to przez program P2P. Walcząca z piractwem organizacja RIAA chce teraz wykorzystać ten fakt, by przeforsować swoje postulaty dotyczące zmian w prawie.

Czy przypadkowy wyciek danych może być argumentem za delegalizacją sieci P2P?   Fot. Bjorn Borresen
Czy przypadkowy wyciek danych może być argumentem za delegalizacją sieci P2P? Fot. Bjorn Borresenstock.xchng

Poprzez sieci P2P wymieniane są nie tylko pliki muzyczne, filmowe czy programy komputerowe. W Stanach Zjednoczonych publicznie dostępne w ten sposób są także niektóre dokumenty rządowe. Byłoby to może i godne pochwały, gdyby nie zawierały informacji nieprzeznaczonych dla szerszego grona odbiorców.

Jedna z urzędniczek Izby Reprezentantów, niższej izby amerykańskiego parlamentu, zapisała jeden ze służbowych plików na komputerze domowym. Nie uświadomiła sobie jednak faktu, że folder ten był przeznaczony do dzielenia się z innymi za pośrednictwem Gnutelli. W ten sposób całą Ameryka dowiedziała się, że wobec 30 członków parlamentu prowadzone jest postępowanie wyjaśniające w związku z zarzutami o nieetyczne zachowania - informuje CBS News.

Widać więc wyraźnie, że niezależnie od tego, w jaki sposób zabezpieczone zostaną systemy: przed atakami z zewnątrz czy przed dostępem wewnętrznym przez niepowołane osoby, najsłabszym ogniwem i tak pozostaje człowiek. Nie ma też znaczenia, czy mówimy o instytucji rządowej, wielkiej korporacji czy też o domowym komputerze. Z zabezpieczeń korzysta człowiek i to on jest najczęściej przyczyną problemów.

O komentarz poproszona została także RIAA, zaciekle walcząca z programami typu P2P i zjawiskiem dzielenia się plikami chronionymi prawami autorskimi. Zdaniem jej przedstawicieli, incydent ten jest najlepszym dowodem na to, że należy kontrolować tego typu oprogramowanie, by nie dochodziło do wymiany plików muzycznych - podaje FreakBits.

Można się spodziewać, że stowarzyszenie będzie chciało wykorzystać tę wpadkę jako argument w walce o korzystne dla siebie zmiany w prawie. Idąc tym tropem należałoby także zakazać sprzedaży przenośnych pamięci, gdyż ich zgubienie bądź kradzież także może doprowadzić do upublicznienia tajnych informacji, nie mówiąc już o muzyce, która mogłaby się tam znajdować.