Ściągasz pliki przez p2p? Możesz spać spokojnie...

10 mln zł straty cotygodniowo przynosi polskim twórcom piractwo - podaje "Gazeta Prawna". Organizacje zajmujące się obroną praw autorskich chcą zaostrzenia przepisów i skuteczniejszego egzekwowania prawa.

article cover
AFP

Legalnie wykorzystujemy utwory w internecie, jeśli ściągamy licencjonowane pliki, np. pliki udostępnione odpłatnie czy też bezpłatnie przez osoby uprawnione (np. pełne nagrania w mp3 na stronach internetowych muzyków). Pamiętajmy jednak, że większość dostępnych plików, które możemy pobrać jest zamieszczona w sieci nielegalnie. Nikt nie ma wątpliwości, że wystarczy krótka informacja przy plikach mówiąca o tym, że są one chronione prawem autorskim. Takiej adnotacji jednak nie odnajdziemy ściągając pliki za pośrednictwem p2p.

Paradoksalnie - nie zwracając uwagi na prawa autorskie - ściągając pliki czy to ze stron internetowych czy poprzez wspomniane wyżej p2p tylko i wyłącznie na własny użytek, zgodnie z literą prawa, nic nam nie grozi - takich naruszeń praw autorskich policja nie ściga, bowiem... nie jest to przestępstwo.

- Możemy ścigać tylko osoby, które udostępniają i rozpowszechniają pliki nielegalnie ściągnięte z internetu - tłumaczy komisarz Zbigniew Urbański z Komendy Głównej Policji.

Twórcy czy producenci mogą natomiast ścigać takie osoby na własną rękę. Stało się tak, np. w przypadku RIAA oraz amerykańskich studentów.

Trzeba również wyraźnie zaznaczyć, iż osoby które pobierają i udostępniają pliki innym użytkownikom sieci traktowane są zupełnie inaczej. W takim przypadku twórca może żądać od osoby, która naruszyła jego prawa, zapłaty maksymalnie potrójnej wysokości wynagrodzenia, jakie mógłby uzyskać w przypadku pobrania przez internautę utworu zgodnie z prawem. Przykładowo w przypadku pliku mp3 koszt to ok. 0,4 zł.

W całej sprawie dziwi kwota oszacowana przez "Gazetę Prawną" - 10 mln zł straty tygodniowo. Czy na pewno pieniądze, których wytwórnie po prostu nie zarobią można traktować jako straty? Zapewne wielu użytkowników sieci, którzy przestaliby ściągać nielegalne pliki po prostu nie poszłoby do sklepu celem kupienia licencjonowanej wersji.

Wspomniany na początku apel o skuteczniejsze egzekwowania prawa - w obliczu ostatnich wydarzeń - wydaje się być słuszny. Przypomnijmy chociażby fakt, że wymiana nielegalnymi plikami ma również miejsce w siedzibie Sejmu. Policja jak dotąd nie wydaje się być sprawą zainteresowana, mimo wcześniejszej deklaracji stróżów prawa: Jeżeli przestępstwo zaistnieje, musimy reagować.

Kontrowersje wzbudza również fakt, iż serwis ZPAV jeszcze do niedawna naruszał licencję skryptu Alladyn. Komentując całą sprawę przedstawiciel ZPAV mówił, że to przecież "tylko mały program" twierdząc przy tym, że w sprawie naruszenia praw jego twórców "wytoczono wielkie działa". Ostatecznie strona Związku Producentów Audio-Video korzysta legalnie ze skryptu Alladyn. Nie jest to jednak efektem pracy webmasterów, a... udostępnienia Alladyna jako oprogramowania open source.