Tłumaczenie według Google

Twórcy najpopularniejszej na świecie wyszukiwarki chcą zrewolucjonizować sposób, w jaki tłumaczymy języki. System Google Translate wymaga jeszcze wielu poprawek, ale już dzisiaj korzystają z niego miliony użytkowników internetu.

Podczas spotkania w Google, w 2004 roku, zaczęto w pewnym momencie rozmawiać o e-mailu, jaki firma otrzymała od jednego z fanów z Korei Południowej. Kiedy Sergey Brin, założyciel Google, "wrzucił" tę wiadomość do automatycznego tłumacza, którego licencję wykupiła jego firma, rezultat brzmiał: "Buty chcą plasterki surowej ryby. Google zieleni cebulą!". Brin miał wtedy powiedzieć, że Google stać na to, by przetłumaczyć to lepiej.

Sześć lat po tym incydencie darmowy Google Translate (Tłumacz Google) obsługuje 52 języki, czyli więcej niż jakikolwiek inny, podobny system, a ludzie korzystają z niego setki milionów razy na tydzień, tłumacząc strony internetowe i inne materiały.

Reklama

- Google Translate to prawdziwe dzieło sztuki w dziedzinie komputerowych tłumaczeń, ponieważ korzystając z niego nie jesteśmy ograniczeni wyłącznie do konkretnego zbioru zagadnień tematycznych - twierdzi Alon Lavie z Instytutu Językowego Uniwersytetu Carnegie Mellon.

Internetowa wieża Babel

Droga Google do ekstraklasy w branży tłumaczeń doskonale pokazuje, co może się stać, jeśli firma ta spuści ze smyczy swoją komputerową potęgę i przeznaczy ją do rozwiązywania skomplikowanych problemów. Sieć baz danych, jakie stworzono z myślą o wyszukiwarce internetowej, może stać się - po połączeniu - największym na świecie komputerem. Google wykorzystuje tę machnę do przekraczania technologicznych limitów w zakresie tłumaczeń.

Przykładowo: w lutym powiedziano, że Google pracuje nad połączeniem narzędzia tłumaczącego z technologią analizy zdjęć, umożliwiając, dajmy na to zrobienie zdjęcia menu po niemiecku i błyskawiczne przetłumaczenie go na angielski.

Stworzenie urządzenia, które umożliwiałoby tłumaczenie w czasie rzeczywistym, było przez bardzo długi okres postrzegane jako jedno z najtrudniejszych wyzwań stojących przed sztuczną inteligencją. Przez dekady informatycy próbowali podejścia opartego na zasadach gramatyki - chcąc nauczyć komputer dwóch języków obcych. Ale w połowie lat 90. naukowcy zaczęli działać w oparciu o tak zwane podejście statyczne. Odkryto, że jeśli komputer zostanie "nakarmiony" milionami tekstów i ich tłumaczeniem autorstwa człowieka, to może się on nauczyć, jak robić naprawdę trafne tłumaczenia nowych tekstów.

- Nasza infrastruktura nadaje się w sam raz do czegoś takiego - twierdzi Vic Gundotra, wiceprezes inżynierii oprogramowania w Google. - Możemy stosować metody, o jakich innym nawet się nie śniło - dodaje.

Zamiast słownika

Zautomatyzowane systemy tłumaczeń są dalekie od doskonałości i nawet Google nie wyśle tłumaczy z krwi i kości na bezrobocie. Eksperci twierdzą, że komputer ma ogromne problemy z rozbiciem zdania na części, przetłumaczenia go, a potem złożeniem na nowo. Ale usługa Google jest na tyle dobra, aby przekazać sens artykułu w gazecie, stając się szybkim źródłem dla tłumaczeń dla milionów osób.

- Jeśli błyskawicznie potrzebujesz "surowego" tłumaczenia, trudno o lepsze rozwiązanie - wyjaśnia Philip Resnik, ekspert ds. tłumaczeń wykonywanych przez maszyny i profesor lingwistyki na Uniwerytecie Maryland.

Podobnie jak jego konkurenci, Microsoft oraz IBM, także Google "nakarmiło" swój silnik odpowiedzialny za tłumaczenia transkryptami obrad Narodów Zjednoczonych (tłumaczone na 6 języków) oraz posiedzeń Parlamentu Europejskiego (tłumaczone na 23 języki). Ten surowy materiał jest wykorzystywany do trenowania systemu w najbardziej podstawowych językach.

To nie wszystko. Google wykorzystało teksty z sieci, dane zebrane podczas projektu opartego na ściąganiu książek, a także inne źródła - wszystko po to, aby zdobyć dodatkowe materiały. A te bardziej egzotyczne języki otrzymały zestaw narzędzi, który ma pomóc internautom w tłumaczeniach, a potem dodać zebrane dane do bazy.

Koniec tłumaczeń?

- Ta technologia może sprawić, że bariera językowa zniknie na zawsze - twierdzi Franz Och, jeden z głównych naukowców pracujących w Google, który szefuje zespołowi odpowiedzialnemu za prace nad tłumaczeniami. - Pozwoliłaby ona każdemu na komunikowanie się z każdym - dodał.

Och, niemiecki naukowiec, który wcześniej pracował na Uniwersytecie Południowej Kalifornii, przyznał się, że na początku podchodził bardzo sceptycznie do zatrudnienia w Google, obawiając się że, firma będzie traktować tłumaczenia jako projekt poboczny. Jednak Larry Page, drugi twórca Google, osobiście do niego zadzwonił, rozwiewając jego wątpliwości.

Normalnie systemy tłumaczące wykorzystują zazwyczaj około miliarda słów, aby stworzyć podstawowy model języka. Google poszło krok dalej, korzystając z kilku miliardów słów. - Wraz z liczbą przetłumaczonych tekstów metoda staje się coraz lepsza i lepsza - twierdzi Franz Och.

Wysiłek opłacił się. Google zdobyło rządową nagrodę w konkursie, który sprawdza systemy tłumaczące, a w 2007 roku zaczęło oferować usługę telefoniczną 800-GOOG-411, darmowy serwis z tłumaczeniami, który potrafił interpretować mówione prośby. Dzięki niemu Google zebrało próbki głosu milionów osób i mogło lepiej rozpoznać mówiony angielski.

Rok później Google wystartowało z systemem wyszukiwania za pomocą głosu, który był tak dobry, jak systemy tworzone latami przez inne firmy. Pod koniec zeszłego roku Google stworzyło usługę Goggles, która analizuje zdjęcia z telefonów komórkowych, dopasowując je do ponad miliarda zdjęć zebranych w internetowej bazie danych, łącznie ze zdjęciami ulic wykonanymi na potrzeby usługi Street View. Franz Och potwierdza, że system Google Translate wymaga jeszcze wielu poprawek, ale według niego wszystko jest na jak najlepszej drodze.

Miguel Helft

"The New York Times"

Tłum.,skrót, śródtytuły: Łukasz Kujawa

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: komputer | firma | tłumaczenia | języki | tłumaczenie | Google
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy