Trojan wyłudza dane fanów Justina Biebera

Ostatni tydzień był niezbyt szczęśliwy dla fanów Justina Biebera. Na Facebooku ukazała się fotografia zapowiadająca serię kompromitujących zdjęć piosenkarza i jego partnerki. Kliknięcie w link może doprowadzić do zarażenia komputera groźnym trojanem.

Tym razem cyberprzestępcy postanowili zapolować metodą "na Justina Biebera"
Tym razem cyberprzestępcy postanowili zapolować metodą "na Justina Biebera"AFP

Kompromitacja znanej osoby zawsze przyciąga uwagę, a błyskawiczny obieg informacji w mediach społecznościowych jeszcze ją wzmaga. Nic dziwnego, że zjawiskiem zainteresowali się twórcy złośliwego oprogramowania, którzy obserwując rosnącą ilość kliknięć
w kontrowersyjną treść wyczuli możliwość zarobku. Teraz próbują z fikcyjnymi nagimi zdjęciami nastoletniego celebryty, za którymi kryje się wyłudzający dane trojan.

Na Facebooku ukazała się fotografia zapowiadająca serię kompromitujących zdjęć piosenkarza Justina Biebera i jego partnerki. Rozpowszechniana wiadomość to nic innego jak internetowa kampania obliczona na jak największą ilość odsłon. Jej kliknięcie kieruje użytkownika do strony, na której ma nadzieję zobaczyć kontrowersyjne treści. Tam czeka go krótka ankieta, której wypełnienie jest rzekomo warunkiem wyświetlenia zdjęć. Ostatecznie użytkownik nie dociera do pożądanej treści, która jest zwykłą fotografią poddaną obróbce graficznej na potrzeby całej akcji.

Zasięg zagrożenia jest równie spory jak zainteresowanie spreparowanymi fotografiami. W ciągu ostatnich kilku dni odnotowano 522 unikalne adresy URL i 148 domen obiecujących tę samą treść. Spora część z nich zdobyła dużą popularność w mediach społecznościowych. W rzeczywistości wszystkie były furtką dla zagrożenia znanego jako Trojan.JS/TrojanClicker.Agent.NDW wyłudzającego dane zaciekawionych internautów. Wpisując je do ankiety użytkownik powierza je twórcy zagrożenia.

Temat filmów i zdjęć ukazujących rzekome "seksualne skandale" piosenkarza nie jest nowy. Doczekał się już fanowskich profili na Facebooku oraz próśb, by "nareszcie ujrzały światło dzienne". Trudno dociec, ile z nich jest podobnymi próbami wyłudzeń, a ile żartobliwą reakcją na kolejny sieciowy news. Tym niemniej warto zachować ostrożność w kontakcie z tego rodzaju treścią. Użytkownik niekoniecznie jej szuka, ale ona znajdzie jego - z dużym prawdopodobieństwem większość z nas zobaczy ją w swoich aktualnościach.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas