William Shatner - legendarny aktor, kapitan Kirk z serialu Star Trek, niebawem będzie najstarszym człowiekiem, jaki poleci na suborbitę za sprawą Blue Origin. Przybliżamy sylwetkę człowieka, który jest ikoną fantastyki naukowej - zarówno na ekranie jak i poza nim.
Na początku lat 70. William Shatner mieszkał w przyczepie i grywał wyłącznie małe rólki. Kilka lat wcześniej był kapitanem Jamesem T. Kirkiem, legendą Zjednoczonej Federacji Planet, głównym bohaterem serialu "Star Trek". Jednak kultowa dzisiaj produkcja została zdjęta z anteny, gdyż nie cieszyła się dużą popularnością. Aktor został bez stałej pracy.
Z perspektywy czasu 90-letni Shatner nazywa te trudne kilka lat swojego życia "tym okresem", traktując je jako pouczające doświadczenie. Ale jak każdy prawdziwy heros, doczekał się swojego comebacku - do świata Star Treka, do showbiznesu, a w środę 13 października - wraz z kolejną misją New Sherpad firmy Blue Origin - poleci na suborbitę. Tym samym stanie się on najstarszym człowiekiem, jaki opuści Ziemię. Rola zaiste godna kogoś statusu kapitana Kirka.
Urodziny w Kanadzie aktor nie był pierwszym wyborem producentów i twórców na kapitana statku Enterprise, ale dzisiaj pamiętają o tym tylko fani serii. Stworzone przez Gene’a Roddenberry'ego uniwersum Star Treka zasługuje na osoby artykuł, a nawet kilka, ale pierwszym skojarzeniem z tym światem dla wielu jest i będzie William Shatner oraz jego ikoniczna rola Jamesa T. Kirka, dla przyjaciół - "Jima".
Wyświetlany na antenie NBC w latach 1966-1969 roku serial nie miał wysokiej oglądalności. Zapewne "Star Trek: Seria oryginalna" przepadłby w niepamięć wraz z wieloma innymi produkcjami z tamtych lat, gdyby nie powtórki w lokalnych stajach telewizyjnych - z czasem załoga Enterprise zyskała tak dużą popularność, że NBC postanowiło reaktywować serial. Wtedy jednak do kin wkroczyły "Gwiezdne wojny" - zamiast serialu powstał zatem kinowy film pt. "Star Trek". W 1979 roku Shatner wrócił na fotel kapitana i od tego momentu nie przestał być gwiazdą i podróżować wśród gwiazd.
Shatner wcielał się w rolę kapitana Kirka w kolejnych wysokobudżetowych produkcjach, aż do 1994 roku i filmu "Star Trek: Pokolenia", łącząc siły z innym kapitanem ze świata stworzonego przez Roddenberry'ego - Jean-Luc Picardem. To było oficjalne pożegnanie kanadyjskiego aktora z kinowym uniwersum, jednak dla wielu było bez znaczenia, bo nie mógł on uciec od swojej kultowej roli - Shatner dla niektórych fanów serialu był obiektem kultu. Czasami niezdrowego.
Star Trek powrócił w latach 70. dzięki fanom - gdyby nie oni, marka uległaby dezintegracji, stosując nazewnictwo z serialu. Tak oto narodził się jeden z najbardziej aktywnych fandomów (grup fanów) na świecie - Trekkies. Zbawienia dla Shatnera, reszty aktorów z serialu i samej produkcji z czasem stało się częściowym problemem. Niektórzy z fanów potrafili być bardziej niż nachalni. Kirk awansował w oczach wielu do roli półboga, archetypu kapitana superbohatera, który zawsze wie, co robić i żadna przedstawicielka płci przeciwnej, niezależnie od planety pochodzenia, nie jest w stanie się mu oprzeć. Tymczasem serial miał znacznie głębsze przesłanie, poruszając bardzo trudne wątki, szczególnie jak na lata 60. (m.in. segregacja rasowa), a sam filmowy Kirk nie był pozbawiony wad.
Apogeum zmęczenia fanami Shatner wyraził w skeczu przygotowanym wraz z ekipą "Saturday Night Live", przekazując do fanatycznego odłamu Trekkies przesłanie: "Get a life!".
Skecz z 1986 roku nie spodobał się niektórym fanom, chociaż w tamtych czasach, bez internetu, tego typu informacje rozchodziły się w inny sposób. Jak już jednak wiemy, Shatner pomimo zmęczenia rolą i archetypem, nie przestawał jednak wcielać się w Kirka. Okres po powrocie do Star Treka był również dla niego próbą zdobycia popularności poza serialem science fiction.
Shatner jeszcze w trakcie produkcji pierwszych trzech sezonów "Star Trek: Seria oryginalna" nagrał album o nazwie "The Transformed Man". Przez kolejne lata swojej kariery Kanadyjczyk dał światu kolejne 10 krążków ze swoją twórczością śpiewaną. Chociaż nie są to tragiczne albumy, z czasem niektóre z nagrań stały się elementem drwin, podobnie jak jego interpretacje znanych piosenek. Do dzisiaj za Shatnerem chodzi nagranie z 1978 roku, z gali nagród filmów science fiction, gdzie wykonał własną wersję piosenki Eltona Johna "Rocket Man".
Jedna z najbardziej znanych parodii jego występu pochodzi z serialu animowanego "Głowa rodziny":
Shatner w latach 80. postanowił zamienić mundur kapitana Zjednoczonej Federacji Planet na mundur policyjny, występując w serialu "T. J. Hooker". Nie był to jednak wielki hit. Aktorowi - co już ustaliliśmy - było zwyczajnie trudno wydostać się z pułapki bycia Kirkiem. Popularność Shatnera w tamtych latach i jego związki z science fiction postanowili wykorzystać ludzie odpowiedzialni za promowanie komputerów marki Commodore. Shatner został ambasadorem marki, występując w kolejnych reklamach. Po latach szef marketingu Commodore wspominał w podcastcie "The Retro Hour Podcast", że Shatner przed nagraniem reklamy nie wiedział nic o komputerach. Firma dostarczyła mu sprzęt, aktor bardzo szybko miał wyrzucić maszynę do pisania i zacząć korzystać wyłącznie z komputerów.
Pisanie rzeczywiście było czymś, co miało z czasem regularnie towarzyszyć Shatenrowi. Na początku lat 90., wraz z drugim pisarzem, powołał do życia futurystyczną wizję przyszłości o nazwie "TekWar", oprócz tego pomógł napisać serię książek z uniwersum Star Trek i spisał kilka pamiętników.
Pod koniec lat 90. Shatner zrozumiał, na czym polega - napisalibyśmy dzisiaj - jego memiczność. Regularnie zaczął pojawiać się w filmach i skeczach, które w mniejszym lub większym stopniu odwoływały się do jego przeszłości jako kapitana Kirka. Jednocześnie pojawiał się w innych rolach, niekoniecznie związanych z kultowym serialem - jedno napędzało drugie. Z czasem jego przeszłość trafiła do internetu, łącznie z parodiowanymi po dzisiaj dzień scenami, takimi jak chociażby pojedynek Kirka z Gornem:
Star Trek był przez lata inspiracją dla wielu naukowców, inżynierów, informatyków oraz osób z innych środowisk. Star Trek reprezentował wizję świata, w którym współpraca, nauka i wiara w drugą osobę mogą przezwyciężyć wszystko. Kirk stał się jednym z symboli serialu, a William Shatner reprezentował tę wizję, jednocześnie mając swoje własne podejście do sławy. To wszystko zapewniło mu kultowy status po dziś dzień i zaproszenie do lotu New Shepard.
- Jestem przerażony. Wiem! Jestem przeklętym kapitanem Kirkiem, ale i tak jestem przerażony - skomentował w zeszłym tygodniu swój planowany lot z Blue Origin Shatner podczas New York Comic Con.
Pozostaje czekać, aż kapitan Shatner przekroczy kolejną granicę.