Zagrożona neutralność internetu
Za dwa tygodnie europosłowie mogą przyjąć przepisy, które pozwolą dostawcom internetu na ograniczanie lub blokowanie dostępu do określonych witryn lub usług internetowych. Wciąż trwają prace nad tzw. Pakietem telekomunikacyjnym, który nowelizuje przepisy, jakie będą dotyczyć telekomunikacji na obszarze UE.
Parlament Europejski obradował już nad Pakietem telekomunikacyjnym we wrześniu ubiegłego roku. Wtedy przyjęto ważną poprawkę, która uniemożliwia zmuszanie dostawców internetu do odcinania piratów od sieci. Zdaniem wielu obserwatorów nadal istnieje takie zagrożenie, a w drodze są kolejne niebezpieczne poprawki, tym razem dotyczące neutralności sieci.
"Przejrzystość" zamiast gwarancji dostępu
Organizacja Open Rights Group podaje, że rząd Wielkiej Brytanii wciąż stara się o przepchnięcie tzw. "poprawek wikipediowych" (nazwanych tak, gdyż jedna z nich powstała przez skopiowanie i wklejenie tekstu z Wikipedii). Poprawki te pozwalają dostawcom usług internetowych (ISP) na tworzenie ofert dających dostęp do określonych treści.
Z proponowanych zapisów wykreślono tekst mówiący o prawie do dostępu i dystrybuowania treści, usług i aplikacji. Zamiast niego wstawiono tekst mówiący o tym, że powinna istnieć przejrzystość warunków, pod którymi usługi są dostarczane, włączając w to informacje o używaniu aplikacji i usług oraz o jakichkolwiek politykach zarządzania (ang. management policies). Wspomniana "polityka zarządzania" to termin pojawiający się w kilku proponowanych poprawkach. Chodzi tutaj o kontrolę ruchu w sieci, która zapewni utrzymanie wysokiej jakości usług.
Zdaniem grupy La Quadrature du Net, która śledzi prace nad Pakietem telekomunikacyjnym, powyższe poprawki zmienią model biznesowy dostawców usług internetowych. Nie będą oni już musieli dbać o swobodny dostęp do treści i usług. Będą raczej oferować dostęp do określonych usług, podobnie jak dostawcy telewizji oferują dostęp do określonych kanałów.
Podzielony e-rynek
Nawet Viviane Reding, unijna komisarz ds. społeczeństwa informacyjnego i mediów zauważa to zagrożenie. W swoim przemówieniu w lutym powiedziała ona, że proponowane zmiany rzeczywiście mogą poprawić jakość usług, ale mogą też stać się narzędziem przeciwko zdrowej konkurencji.
Na tym polu widać jak niespójne jest działanie prawodawców unijnych. Chcą oni rzekomo jednolitego rynku telekomunikacyjnego i jednolitego rynku e-handlu, ale mogą wprowadzić prawo, które pozwoli na podzielenie internetu.
Według obserwatorów jeśli nowe prawo zostanie przyjęte, to różni użytkownicy mogą mieć dostęp do różnych usług. W takiej sytuacji może dojść do zahamowania rozwoju e-handlu bo dostawca internetu może dać fory wielkim sklepom, które podpisały z nim umowę. Istnieje zagrożenie, że nie będą mogły rozwijać się startupy, bo nie będzie ich stać na płacenie za uprzywilejowaną pozycję. Zagrożone są usługi VoIP, bo dostawcy internetu (nierzadko będący także operatorami telefonicznymi) będą mogli ograniczyć do nich dostęp.
Bardzo podobne propozycje zmian w prawie (i pytania takie jak powyżej) padały już za oceanem. W 2006 roku w USA zaczęło się mówić o stworzeniu "internetowych autostrad". Miały one umożliwiać lepszy dostęp do usług tych podmiotów, które za to zapłaciły. Przeciwnicy takiego rozwiązania mówili od razu, że podkopałoby ono podstawową zasadę neutralności sieci. Złamanie tej zasady wiąże się z ryzykiem, że internet zostanie podzielony na strony pierwszorzędne i drugorzędne.
Pretekstem do wprowadzenia takiego rozwiązania w USA również miała być "wysoka jakość usług". Prawodawcy wskazywali wtedy na internetową telewizję i VoIP, które ich zdaniem powinny być traktowane priorytetowo.
Przeciwko internetowym autostradom opowiadał się wielokrotnie Tim Bernes Lee oraz firma Google. Ta druga przyznaje, że zapłacenie za lepsze traktowanie nie byłoby dla niej problemem. Rzecz jednak w tym, że rozwój małych "garażowych firm" byłby znacznie utrudniony, a taką firmą była kiedyś Google.
Kto chce nowego prawa?
Proponowane zmiany w prawie popierają m.in. Telefonica oraz Orange. Telekomy twierdzą, że będą mogły dzięki temu lepiej koordynować ruch, co podniesie jakość usług. Dodatkowe wpływy z opłat za uprzywilejowany dostęp można ich zdaniem przeznaczyć na inwestycje w nowe sieci i usługi.
Oprócz Wielkiej Brytanii krajem popierającym wskazane zmiany w prawie jest Francja. Liczy ona najprawdopodobniej na to, że właściciele praw autorskich zyskają nowe narzędzia do walki z piractwem. Stroną lobbującą na rzecz złamania neutralności internetu w Europie są także telekomy amerykańskie wcześniej walczące o podobne prawo w USA.
Pisać do europosła?
Jak wspomnieliśmy na początku, nie brakuje grup sprzeciwiających się Pakietowi telekomunikacyjnemu w takim kształcie. Akcję informacyjną prowadzi wspomniana grupa La Quadrature du Net, ale warto też zwrócić uwagę na stronę Blackout Europe (w tej chwili jest niedostępna). Strona ta nawołuje do tego, aby przed 5 maja możliwie dużo osób napisało e-mail do swojego europosła w sprawie Pakietu Telekomunikacyjnego. Na stronie Blackout Europe można znaleźć m. in proponowaną treść listu (niestety nie ma wersji polskiej).
Adresy kontaktowe do Polskich europosłów można znaleźć na stronach Parlamentu Europejskiego. Może warto spróbować i napisać? Wielu europosłów to zapewne ludzie nieświadomi spraw, o jakich przyjdzie im decydować 5 maja. Istnieje jednak szansa, że sygnały od obywateli uświadomią im powagę tej sprawy, albo przynajmniej dadzą do zrozumienia, że Pakiet telekomunikacyjny jest świetną okazją do zdobycia elektoratu wśród internautów.
Ubiegłoroczne głosowania w PE nad Pakietem telekomunikacyjnym przebiegały w dużym bałaganie, ale ostatecznie udało się odrzucić niektóre niebezpieczne propozycje. Czy tak będzie i tym razem?