Jaka kara za e-przestępstwa? Granice absurdu
Przestępstwa należy karać. Co do tego wszyscy są chyba zgodni. Nawet wtedy, jeśli są to "tylko" przestępstwa popełnione w internecie. Większość zgodzi się jednak także z tezą, że kara nie powinna być zbyt ostrą represją, a jedynie środkiem wychowawczym - adekwatnym do popełnionego czynu. Niestety, w ostatnich latach daje się zauważyć trend do jak najostrzejszego karania przestępstw internetowych. W USA przekroczono już przy tym granice śmieszności. A kiedy zostanie przekroczona granica absurdu?
W początkach internetu prawo nie przewidywało kar za przestępstwa sieciowe. Zachęcało to niektórych użytkowników do działań niezbyt, nazwijmy to, etycznych. Początkowo była to zabawa polegająca na "przechytrzeniu" przeciwnika. Zdolny informatyk mógł się potem pochwalić kolegom tym, że włamał się na stronę internetową jakiejś firmy. Gdy jednak zabawa przekształciła się w wyrządzanie szkód - nieważne: czy niszczenie danych, czy okradanie sieciowej ofiary - w roku 1998 powstał osławiony akt prawny DMCA.
oraz hacker Kevin Mitnick. O ile w pierwszym wypadku kara 20 miesięcy dla twórcy niszczącego robaka została uznana za "społecznie uzasadnioną" -

tak w przypadku Mitnicka faktycznie poczynione przez niego szkody były znacznie mniejsze, niż "udowodnione" w trakcie procesu 80 milionów USD, zatem wyrok 10 lat więzienia i wysokiej grzywny był dla świata komputerowego szokiem.
Zaskarżono 12-letnią dziewczynkę, 71-letniego emeryta, czy 58-letnią nauczycielkę, która nie miała sprzętu umożliwiającego jej korzystanie z sieci. W tej chwili RIAA chcąc wyjść "z twarzą" idzie z tymi osobami na ugodę - proponując im wpłacenie niewielkiej kary zamiast żądanych milionowych odszkodowań.
A co Wy o tym sądzicie? Czy taktyka coraz ostrzejszego karania jest słuszna, i czy już zostały przekroczone granice absurdu. A jeśli nie, to kiedy? Czekamy na Wasze opinie i komentarze.
(c) INTERIA.PL, 2003)