Mity polskiej telekomunikacji

Prezes Polskiej Izby Informatyki i Technologii, dr. W. Iszkowski wypowiedział się na temat mitów polskiej telekomunikacji. Stwierdził m.in. że: "O rozwoju telekomunikacji w Polsce można mówić z różnych punktów widzenia": * dla biznesu z branż korzystających z usług telekomunikacyjnych ważne jest obniżenie kosztów operacyjnych działalności, ale też oczekują, że w szerokiej gamie usługi te będą świadczone niezawodnie i na odpowiednim profesjonalnym poziomie;

Prezes Polskiej Izby Informatyki i Technologii, dr. W. Iszkowski wypowiedział się na temat mitów polskiej telekomunikacji. Stwierdził m.in. że: "O rozwoju telekomunikacji w Polsce można mówić z różnych punktów widzenia":
* dla biznesu z branż korzystających z usług telekomunikacyjnych ważne jest obniżenie kosztów operacyjnych działalności, ale też oczekują, że w szerokiej gamie usługi te będą świadczone niezawodnie i na odpowiednim profesjonalnym poziomie;

* dla użytkowników prywatnych oczekuje się jak najniższych cen oraz dostępności w każdym rejonie kraju, usług nazywanych powszechnymi - możliwości połączenia głosowego, przesłania wiadomości oraz dostępu do Internetu, przy czym tolerowane jest chwilowe (ale tylko chwilowe) obniżenie jakości;

* dla inwestorów w sektor telekomunikacyjny ważnym jest jego stały rozwój oraz wzrost wartości wybranych firm telekomunikacyjnych, a więc zwiększające się corocznie przychody oraz uzyskiwanie godziwych zysków;

* dla analityków rynku, zależnie od ich specjalizacji, istotne są dane dotyczące nasycenia poszczególnymi rodzajami usług telekomunikacyjnych oraz poziomu cen w relacji do krajów Unii Europejskiej (ewentualnie OECD) oraz do poziomu zasobności ludności;

Reklama

* dla inżynierów telekomunikacji interesujące jest, jak wdrożyć nowe rozwiązania technologiczne (e-gadżety), przy czym nie bardzo dbają o to, na ile przyswoją to i zaakceptują użytkownicy;

* dla administracji ważne jest wypełnianie postanowień ustawy prawo telekomunikacyjne wzorujące się na dyrektywach europejskich oraz możliwość łapania przestępców korzystających z telefonów;

* dla polityków ważnym jest spełnienie oczekiwań społeczeństwa oraz biznesu spoza sektora telekomunikacyjnego, a przy okazji mogą zabłysnąć w mediach, jak to dbają o obniżki cen rozmów telefonicznych, ale równocześnie oczekują, że sektor ten wspomoże budżet podatkami i opłatami za częstotliwości oraz polską piłkę nożną i drużynę olimpijską.

* dla dziennikarzy istotnym jest zaprezentowanie informacji pokazującej kolejnego niezadowolonego klienta operatora, a nawet kilkuset klientów (na 11 mln abonentów telefonii stacjonarnej oraz 18 mln abonentów telefonii komórkowej), gdyż w ten sposób stają się wiarygodni (przepraszam tych dziennikarzy, którzy starają się pokazać dwie strony tego złożonego medalu).

Z racji swojej funkcji patrzę na rynek telekomunikacyjny globalnie, mając na celu jego wzrost pod względem wartości, zatrudnienia oraz płaconych podatków. Tylko bowiem rosnący rynek jest w stanie spełnić oczekiwania społeczeństwa - pisze Iszkowski. Dlatego też prezes PIIT przedstawia niektóre z spośród wielu mitów, jakimi ten rynek obrósł, bezrefleksyjnie powtarzanych od wielu lat. 1. "Horrendalnie wysokie ceny usług telekomunikacyjnych w Polsce" - stałym elementem pisania o rynku telekomunikacyjnym w Polsce jest powtarzanie, że ceny praktycznie wszystkich usług telekomunikacyjnych są horrendalnie wysokie w porównaniu do krajów Unii Europejskiej, krajów OECD, a już w szczególności do USA. Jeszcze do niedawna była to prawda, ale dzisiaj ceny te są całkowicie porównywalne z cenami unijnymi, a w wielu wypadkach są od nich niższe. Prawdą jest, że jakość tych usług, jak na przykład szybkości transferu w dostępie do internetu, jest na razie nieco niższa. Porównanie tendencji spadków cen w ostatnich latach w Polsce z podobnymi wykresami w innych krajach wykazuje, że mamy mniej więcej jednoroczne opóźnienie.

2. "W odniesieniu do siły nabywczej ludności ceny usług telekomunikacyjnych są najwyższe w krajach Unii Europejskiej i w grupie 30 państw OECD" - cóż, po prostu w tym towarzystwie jesteśmy krajem stosunkowo biednym. Wypada zauważyć, że według tego kryterium również ceny benzyny, samochodów, elektryczności, wycieczek zagranicznych i bardzo wielu innych towarów oraz usług są horrendalnie drogie. Klucz do zmiany tego parametru nie leży w obniżaniu cen, tylko w zwiększeniu przychodów społeczeństwa do poziomu unijnego. W odniesieniu do cen usług telekomunikacyjnych dopasowanie w odniesieniu do siły nabywczej ludności wymagałoby obniżenia tych cen o około 1,5 - 2,5 razy. Biorąc pod uwagę, że ceny wyposażenia telekomunikacyjnego są takie same, jak w innych krajach, uzyskanie takich oszczędności nie jest możliwe. Można co najwyżej zmusić firmy do pewnego obniżenia kosztów operacyjnych oraz do likwidacji marży - tylko czy wtedy będzie możliwe zachowanie odpowiedniej jakości usług, czy będą środki na inwestycje w nowe technologie, a nawet na obsługę nowych klientów, których po tak drastycznej obniżce będzie wtedy (podobno) już stać na te usługi? Oczywiście, nie. Nie zapominajmy też, że pod względem siły nabywczej Polska nie jest jednolita. Siła nabywcza ludności w Warszawie i w innych bogatszych regionach jest znacznie wyższa od siły nabywczej ludności na terenach biedniejszych. Warto więc sprawdzić, czy rzeczywiście dla znaczącej części ludności "bogatszych" regionów usługi te w odniesieniu do ich siły nabywczej ludności są rzeczywiście tak drogie w porównaniu do innych krajów unijnych? Z kolei dla regionów najbiedniejszych oraz dla osób o przychodach bliskich minimum socjalnego każda cena będzie za wysoka. Warto też pamiętać, że oficjalne dane siły nabywczej ludności w Polsce znajdują się obok oszacowań ok. 30-proc. szarej strefy. To oznacza, że rzeczywista siła nabywcza ludności jest znacznie większa niż to wynika z tych z pozoru prostych rachunków. Warto też przypomnieć, że w Polsce mamy jeden z wyższych w krajach OECD, 22-proc. podatek od towarów i usług - ponad 18 proc. ceny usługi telekomunikacyjnej jest dochodem Skarbu Państwa. Na marginesie warto też przemyśleć, czy rzeczywiście ceny usług telekomunikacyjnych muszą być jednakowe na terenie całego kraju. Może zależnie od stopnia wykorzystania sieci mogłyby być droższe w Warszawie, a tańsze na prowincji? Energia elektryczna czy benzyna może mieć różną cenę w różnych regionach, więc dlaczego nie usługi telekomunikacyjne?

3. "Wysokie ceny usług telekomunikacyjnych są barierą rozwoju sektora telekomunikacyjnego" -przyjmując mało prawdziwą tezę o wysokich cenach usług telekomunikacyjnych trudno jest się też zgodzić, że są one barierą rozwoju sektora telekomunikacyjnego. Trudno jest bowiem obronić zasadność stwierdzenia, że radykalna obniżka cen zwiększy wartość sprzedaży w tym sektorze. Większość użytkowników ucieszy się z tańszych usług, ale nie przeznaczy na nie tyle samo, co uprzednio, środków, dłużej z nich korzystając. Żaden szef firmy nie powie: "możecie używać więcej telefonów, bo są tańsze". Z drugiej strony firmy sektora telekomunikacyjnego będą miały niższą rentowność oraz niższe ARPU (przychód z jednego klienta), zaś koszty infrastruktury będą rosły, gdyż dla większej liczby klientów i większego obciążenia trzeba będzie instalować nowe linie transmisyjne oraz systemy obsługi klientów. Warto też zdawać sobie sprawę, że obecnie nowe technologie pojawiają się szybciej niż poprzednie zdołają się zamortyzować - np. 3G (UMTS) przy jeszcze żwawym 2G (GSM)). Co więcej, nie wszystkie nowe technologie zdobywają rynek (np. WAP), prowadząc do strat.

4. "Wysokie ceny usług telekomunikacyjnych są barierą rozwoju gospodarki, administracji edukacji oraz społeczeństwa" - z tą tezą można było się zgadzać w poprzednich latach, lecz dziś nie jest ona w pełni prawdziwa. Najpierw trzeba rozstrzygnąć, jaka część użytkowanych usług telekomunikacyjnych rzeczywiście służy rozwojowi gospodarki, administracji, edukacji i społeczeństwa, a jaka ich część służy tylko rozrywce lub jest wręcz szkodliwa. Proszę się rozejrzeć i posłuchać, jak prowadzone są rozmowy służbowe, jak - często bez uzasadnienia - są wykonywane połączenia z telefonów komórkowych na terenie biura, a o racjonalnym korzystaniu w pracy z dostępu do internetu można tylko pomarzyć. To wszystko odkłada się znaczącymi pozycjami w bilansach kosztów operacyjnych firm, urzędów, szkół itp. Można by więc (do pewnego stopnia, oczywiście) pokusić się nawet o tezę przeciwną: "Wysokie ceny usług informacyjnych dyscyplinują korzystanie z tych usług pozytywnie wpływając na racjonalność ich wykorzystania".

5. "Regulator powinien intensywniej wkraczać w kształtowanie cen usług powszechnych" - wiara w moc sprawczą regulatora sprawia, że wszyscy przedsiębiorcy telekomunikacyjni na tym rynku tracą zdolności funkcjonowania według podstawowych zasad działalności gospodarczej. Operatorzy alternatywni nie potrafią samodzielnie negocjować warunków współpracy z operatorami znaczącymi i czekają na wkroczenie regulatora. Z kolei operatorzy znaczący, przytłoczeni zapisami prawa telekomunikacyjnego, w coraz większym stopniu oglądają się na regulatora czekając, jakie ceny ustalą i zatwierdzą jego urzędnicy. Każda, nawet drobna zmiana tych cen musi bowiem zatwierdzona - podstawowa forma zarządzania biznesem poprzez ceny świadczonych usług leży poza firmą! W tej sytuacji również przedsiębiorcy telekomunikacyjni stają się coraz bardziej zbiurokratyzowani, gdyż coraz ważniejszym ich zajęciem jest przygotowywanie wniosków, odwołań, dokumentacji, wyliczeń i rozliczeń dla regulatora. Coraz więcej prawników ma coraz więcej pracy oraz dochodów ze świadczenia pomocy prawnej operatorom w kontaktach z URTiP, UOKiK i już niedługo z KRRiT, a także NSA. Ciekaw jestem czy kiedyś, gdy wreszcie rynek telekomunikacyjny stanie się normalnym rynkiem usług z dobrze działającym w środowisku konkurencyjnym prawem podaży i popytu, obecne firmy będą potrafiły działać w takich warunkach bez opieki regulatora?

6. "Dopuszczenie czwartego (UMTS i GSM 1800) oraz piątego operatora (GSM 1800) jest warunkiem uruchomienia mechanizmów konkurencji na polskim rynku telefonii komórkowej" - załóżmy, że tacy operatorzy się pojawią i rozpoczną działalność. W pierwszym rzędzie będą oni chcieli odebrać najbardziej lukratywnych klientów biznesowych, gdzie przy stosunkowo małych nakładach promocji można zyskać wysokie przychody, nawet obiecując na początku rzeczywiście bardzo niskie taryfy (tak czynili operatorzy alternatywni telefonii stacjonarnej, bo to się opłacało). A więc zyskają tylko duże firmy, które sobie obniżą koszty operacyjne. Zwykli klienci będą musieli poczekać - ciekawe jak długo - na sieć salonów obsługi. Gdzie jest więc tutaj katalizator mechanizmu konkurencji? Dlaczego akurat czwarty i piąty operator ma go spowodować - wiedząc, że już następnych nie będzie (bo na razie więcej wolnych częstotliwości nie ma). Walcząc cenami obniży je o grosz-dwa, bo na więcej nie będzie go stać, jeżeli musi odnaleźć się na rynku. Co więcej, chcąc szybko dostarczyć zasięg na całym terytorium kraju, będzie musiał uzyskać od obecnych operatorów dostęp do ich infrastruktury. Nie ma żadnego dowodu na to, że czwarty i piąty będzie katalizatorem wzrostu konkurencji i obniżki cen. W innych, większych krajach Unii jest tylko na ogół trzech operatorów, a tam gdzie jest ich czterech, nie widać radykalnego zmniejszenia kosztów. Warto przy tym zauważyć, że w wielu przypadkach są to operatorzy działający w kilku krajach równocześnie (Vodafone, Orange, Hutchinson, T-Mobile, O2, itp.), a dla nich granice Unii już nie bardzo mają znaczenie.

7. "Należy dopuścić roaming wewnętrzny, szczególnie dla nowych operatorów" - dotychczasowi trzej operatorzy telefonii komórkowej w Polsce mieli zakaz roamingu wewnętrznego na terenie kraju. Stąd też każdy z nich musiał znaleźć miejsce na swoje anteny w każdym rejonie. A niestety w większości miejscowości jest tylko jeden kościół z dzwonnicą, a poza tym często lokalna władza lub ludność kontestuje budowę masztu, a już na pewno trzech masztów. Teraz okazuje się, że ta infrastruktura, wybudowana za środki inwestycyjne (a nie, jak sieć telefoniczna TP, za środki społeczne w latach gospodarki planowej) ma być udostępniona po kosztach zapewne narzuconych przez regulatora. Takie rozwiązanie, z pozoru racjonalne, ma poważne wady praktyczne. Wymuszenie dostępu po cenach urzędowych spowoduje ograniczenie rozbudowy tej sieci, a przejście na rozliczenia handlowe nie da szansy na poważniejszą konkurencję cenową. Wszak to koszt infrastruktury jest najpoważniejszym kosztem kształtującym cenę usługi. Jednym z rozwiązań jest rozliczenie dotychczas poniesionych przez istniejących operatorów kosztów licencji na GSM oraz kosztów budowy tej infrastruktury z uwzględnieniem amortyzacji i zażądanie podobnych opłat ze strony nowych operatorów. Podobnie należy postąpić z rozliczeniem dotychczas poniesionych kosztów na licencję UMTS. Dopiero wtedy po obliczeniu handicapu można pomyśleć o normalnych zasadach handlowych kształtujących rynek telefonii komórkowej. Zamiast podsumowania proszę Szanownych Czytelników o samodzielne poszukanie i ocenienie innych krążących mitów o polskim rynku telekomunikacyjnym, który mimo obstrukcji zmienia się i rozwija bardzo gwałtownie i czeka nas z jego strony jeszcze wiele niespodzianek.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: obniżenie | środki | technologie | UMTS | infrastruktura | OECD | firmy | operatorzy | mity
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy