Nie chcem ale muszem
Sejm uchwalił w piątek kolejną ustawę. Słuszny w założeniach System Informacji Oświatowej zapowiada się na jeszcze większy bubel prawny niż osławiona już ustawa o NFZ, którą ostatnio za niezgodną z prawem uznał Trybunał Konstytucyjny. Prawnicy twierdzą, że przygotowana pod nadzorem minister Krystyny Łybackiej ustawa jest korupcjogenna, narusza ustawę o tajności danych osobowych i uzależnia szkoły od wielkich korporacji. Nas ta sprawa interesuje z tego ostatniego powodu.
Ustawę krytykują nie tylko prawnicy, ale i politycy. Antoni Macierewicz (RKN) stwierdził, że uchwalona przez Sejm ustawa o SIO na pokolenia uzależni Polskę od "zapóźnionych technologii". "My się skazujemy tą decyzją rządową i decyzją SLD na Microsoft, i wprowadzamy go obligatoryjnie do wszystkich instytucji państwowych, a zwłaszcza do systemu oświatowego, nie dając żadnej alternatywy" - powiedział Macierewicz.
Przed głosowaniem w Sejmie opozycyjny poseł Antoni Stryjeński usiłował wprowadzić poprawkę umożliwiającą skorzystanie z alternatywnych dla Windows programów. Minister Łybacka zareplikowała, że "ujawnienie kodu spowoduje wyciek danych z systemu". Po takim kompetentnym inaczej dictum - klub poselski pani minister (SLD) mający większość w Sejmie przeforsował ustawę w niezmienionej formie.
"Minister Łybacka nie wie co mówi. Ujawnienie kodu źródłowego nie powoduje wycieku danych" - powiedział dziennikarzom "Gazety Wyborczej" dr Wacław Iszkowski - prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.
Wszystkie niepopularne ostatnio decyzje rząd tłumaczy "dostosowaniem się do norm Unii Europejskiej" Ciekawe zatem jak minister Łybacka dopasuje się do zaleceń Komisji Europejskiej nakazujących instytucjom i agendom rządowym przechodzenie na "wolne oprogramowanie". Po raz kolejny prominentny polityk SLD udowadnia że słuszne jest powiedzenie "po nas choćby potop".