Orwell się kłania

TP SA, i wszyscy inni operatorzy (w tym sieci komorkowe) mają zainstalować urządzenia do podsłuchu i podglądu np. e-maili. Otwiera to ogromne pole do nadużyć - pisze w "Gazecie Wyborczej" Paweł Rożyński. Niemal niezauważone weszło w życie pod koniec lutego rozporządzenie Ministerstwa Infrastruktury "w sprawie wykonywania przez operatorów zadań na rzecz obronności, bezpieczeństwa państwa oraz bezpieczeństwa i porządku publicznego".

Nakazuje ono wszystkim operatorom - telefonicznym czy internetowym - zainstalowanie sprzętu do nagrywania, archwizowania oraz podsłuchiwania i przeglądania "na żywo" wszelkich treści i danych, w tym e-maili, w swojej sieci. Nakazuje też podciągnięcie łącz od operatora do "uprawnionych organów". Organa uprawnione do prowadzenia takiej inwigilacji to Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencja Wywiadu, Żandarmeria Wojskowa, policja i wywiad skarbowy - informuje dziennik.

Na każdą taką inwigilację muszą one uzyskać zgodę prokuratora i sądu. Jeśli grozi utrata dowodów, to np. na rozpoczęcie podsłuchu wystarczy tylko zgoda prokuratora, a sąd musi podjąć decyzję w ciągu pięciu dni. Gdyby odmówił zgody, materiały z inwigilacji należy zniszczyć, chyba że organa poroszą sąd o pozwolenie na niezniszczenie, a ten się zgodzi.

Reklama

Były pracownik UOP, który prosił o anonimowość, mówi: "Wystarczy skłonić bandytę, by zadzwonił do obywatela X, aby ten nieświadom niczego stał się "kontaktem przestępcy". I już można się starać o zgodę na podsłuch.

Ustawa w pierwotnym kształcie miała dotyczyć wylacznie operatorów publicznych, Senat jednak wykreślił z niej slowo "publiczny" - w związku z czym podsłuchy teoretyvznie muszą założyć nawet operatorzy niewielkich internetowych sieci osiedlowych

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Orange Polska S.A. | operatorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy