Naukowcy odkryli „zbuntowane planety”. Gdzie jest ich gwiazda?

Najnowsze, jeszcze bardziej niż dotychczas wyraźne zdjęcie mgławicy Oriona ujawnia dziesiątki obcych planet unoszących się parami bez żadnej gwiazdy w pobliżu, a naukowcy nie wiedzą, dlaczego. Nie ma wyjaśnienia na to, dlaczego planety pozostają razem.

Najnowsze zdjęcie Mgławicy Oriona wykonane przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba
Najnowsze zdjęcie Mgławicy Oriona wykonane przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba NASA, ESA, CSA / Science leads and image processing: M. McCaughrean, S. Pearson, CC BY-SA 3.0 IGOdomena publiczna

Najnowsze zdjęcie mgławicy Oriona

Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba wykonał nowe zdjęcie mgławicy Oriona z ukazaniem szczegółów, które w obiektywie innych teleskopów pozostawały niewidoczne. Jednak to, co najbardziej zaskoczyło naukowców to obiekty przypominające planety niepołączone żadną gwiazdą, krążące po orbicie i unoszące się parami.

Astronomowie doliczyli się około 40 gazowych „planet” na odległej orbicie, mimo że nie odnaleziono w pobliżu ciała, które oddziaływałoby na nie grawitacją w innym miejscu. Naukowcy z Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) nazwali obiekty JuMBO, czyli obiektami podwójnymi o masie Jowisza.

Unoszące się swobodnie w przestrzeni zdają się zaprzeczać standardowej definicji planet. Są zbyt małe, aby być gwiazdami, jednak nie krążą również wokół żadnej z nich, co gryzie się z przyjętym modelem typowej planety. Co więcej, zgodnie z przyjętymi teoriami, nie powinno być możliwe formowanie się planet tej wielkości wewnątrz mgławicy.

Wiemy, że widzimy JuMBO, są one obecne na zdjęciach, ale nie wiemy, jak powstały.
Mówi Samuel Pearsons z ESA.

Zbuntowane planety to nie nowość, nowością jest nieznany powód ich połączenia

Obserwacja dostarczyła na tyle sprzecznych z dotychczasowo przyjętymi definicjami informacji, że astronomowie zastanawiają się nad wprowadzeniem nowej kategorii astronomicznej. Należy podkreślić, że sama idea zbuntowanej planety nie jest czymś nowym, jednak naukowcy zaskoczeni są tym, że pozostają one połączone w jakiś nieznany nauce sposób.

Wspaniali naukowcy od dziesięcioleci pracują nad teoriami i modelami powstawania gwiazd i planet. Ale żaden z nich nigdy nie przewidywał, że znajdziemy pary obiektów o bardzo małej masie, unoszące się samotnie w przestrzeni – a widzimy ich mnóstwo.
Mówi Samuel Pearsons z ESA w wywiadzie dla Sky News.

Potrzebne jest przedefiniowanie dotychczasowych poglądów na temat formowania się planet

Naukowcy snują teorie na temat tego, w jaki sposób te planety pozostają połączone. Jedna z nich, utworzona przez Pearsona i McCaughreana sugeruje, że obiekty podwójne zostały „wyrzucone” z dysku, w którym się uformowały, w efekcie unoszą się samotnie w przestrzeni. Jednak badacze podkreślają, że to tylko jedna z wielu możliwych teorii. Dochodzi do tego jeszcze kwestia wyjaśnienia, w jaki sposób planety po wyrzuceniu pozostały związane, mimo stosunkowo słabego połączenia.

Profesor Anthony Whitworth, astrofizyk z Uniwersytetu w Cardiff twierdzi, że: „W zasadzie wszystko jest możliwe. Dużo do przemyślenia!”.

Oko w oko z Dawidem. Słynna rzeźba też wymaga sprzątania© 2023 Associated Press
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas